Dwie sieroty i jeden szczęśliwy dom — jak los wszystko ustawił na swoim miejscu
Ewa i Ola jeśćhały autobusem do małej wsi. Kilka kroków od stacji — i już były pod adekwatnym adresem. W podwórku panowało gwarne przyjęcie, stół uginał się od jedzenia — prawdopodobnie ktoś obchodził urodziny. Dziewczyny zatrzymały się przy furtce, gdy nagle podszedł do nich mężczyzna.
— Dziewczyny, do nas? — zapytał z życzliwym uśmiechem. — Kogo szukacie, piękne?
— Szukamy pana Andrzeja Nowaka — odparła Ola.
— To ja — zdziwił się, unosząc brwi. — Z urzędu? Czy skąd?
— Nie — spojrzała na Ewę. — To moja przyjaciółka Ewa. Ewuś, pokaż zdjęcie.
Ewa wyjęła starannie złożoną fotografię i podała mężczyźnie. Andrzej długo wpatrywał się w obrazek, potem przeniósł wzrok na dziewczynę. Jego twarza wyraźnie drżała.
— To pańska córka — szepnęła Ola.
Andrzej zastygł.
— Córka?..
Ta historia zaczęła się dawno przed tym spotkaniem. Dwie zupełnie różne dziewczynki, Ewa i Ola, poznały się w domu dziecka. Trafiły tam tego samego dnia i od razu trzymały się razem. Obie — sieroty przez decyzje dorosłych i zrządzenia losu.
Ola straciła matkę, która wprawdzie nie żyła w biedzie, ale wolała huczne życie — imprezy, przelotne romanse. Ojca nigdy nie znała, choć ten regularnie przesyłał pieniądze. Rodzina nie chciała się nią zająć. Po śmierci matki zostało jej tylko zaniedbane mieszkanie i droga do placówki.
Ewa mieszkała z babcią. Matka zmarła przy porodzie, a ojciec… babcia wiedziała o nim, ale nigdy go nie szukała. Założył nową rodzinę i nikomu choćby nie przyszło do głowy, iż gdzieś ma córkę. Gdy babci zabrakło — Ewa też trafiła do domu dziecka.
W ośrodku dziewczynki zamieszkały obok siebie. Od razu się zaprzyjaźniły, ale z innymi dziećmi nigdy nie zżyły się. Często broniły jedna na drugą, często — kłóciły się z resztą. To jeszcze bardziej je zbliżyło.
Po opuszczeniu placówki wynajęły razem mieszkanie i poszły do szkół. Wtedy właśnie wpadły na pomysł — spróbować odnaleźć swoich ojców.
Ojciec Oli był znany — jego dane były w dokumentach. Gorzej było z Ewą. Ale dzięki starym zdjęciom i notom na odwrocie udało się ustalić nazwisko. Dalej — internet, pytania, adresy… I oto jechały na spotkanie z przeznaczeniem.
Najpierw był ojciec Oli. Duże domostwo za wysokim płotem. Zapukały. Odpowiedź była chłodna:
— Go nie ma. Idźcie stąd.
W pracy też nie miały szans. Dopiero po kilku godzinach się pojawił. Rozmowa była krótka i brutalna.
— Nie jesteś mi potrzebna. Płaciłem. Mam rodzinę, ty byłeś błędem. Nie wchodź mi w drogę.
Po tych słowach Ola posłała go do diaboli i rozpłakała się.
— Dobrze, teraz twoja kolej — powiedziała, ocierając łzy. — Jedźmy do twojego taty.
Adres znaleźli szybko. W podwórku szykowano się do uroczystku. Andrzej Nowak był w dobrym humorze. Gdy zobaczył zdjęcie i usłyszał „To pańska córka” — jego twarz zmieniła się najpierw w cierń, potem w zagubienie.
— Ale ty… nie wyglądasz jak matka. Chociaż… coś w tym jest. Józek! Zawołaj babcię!
— Kto to? — z domu wyjrzał chłopak.
— Biegnij, spłoszysz!
Pojawiła się starsza kobieta, ale pełna energii i radości.
— Znowu coś, Andrzej?
— Mamo, tylko się nie wściekaj… To… moja córka. Twoja wnuczka.
— Jezu! Naprawdę?! Co za szczęście! Dziewczyny, wchodźcie! Co stoicie na dworze? Dzisiaj moje siedemdziesięciolecie!
Ewę i Olę przywitano otwartymi ramionami. Babcia od razu znalazła stare fotografie — nie było wątpliwości: rysy twarzy, spojrzenie, choćby pieprzyk — wszystko się zgadzało.
— Może zrobić test? — cicho zapytała Ewa.
— Jak chcesz. Ale ja już wiem — jesteś nasza. I Ola też. Jedna wnuczka — dobrze, ale dwie — lepiej! Obie zostaniecie z nami.
Ola znów się rozpłakała.
— Nie ma miejsca na łzy — powiedziała babcia. — Dzisiaj święto. Andrzej owdowiał pięć lat temu, ja tu sama kobieta. A teraz macie nas. Najpierw zjemy, potem opowiecie wszystko. Poznacie wcielenia — Andrzej ma czterech brachów. Najmłodszy to Józef.
Uroczystość była wyjątkowa. Śmiali się, przytulali, wspominali, opowiadali. Andrzej ciągle powtarzał:
— Jak mogłem nie wiedzieć?..
— Widocznie tak miało być — mawiała babcia. — A widzieć, jak Staś na Olę patrzy? Chyba niedługo będzie nowe wesele.
I rzeczywiście. Rok później Staś i Ola się pobrali. Ewa została blisko, niczym siostra. Andrzej stał się dla obu prawdziwym ojcem. A babcia… Mówiła tylko: „Dostałam dwie wnuczki naraz. To los!”
I czasem rzeczywiście los układa wszystko, jak powinno. choćby jeżeli przez łzy…
Dziś już wiem: rodzina to nie tylko krew. To ci, którzy chcesz przy swoim stole. I w sercu.