List, który trafił do naszej skrzynki, jest pełen emocji. Autorka poruszyła temat, który doprowadza ją do szału. „Od końca listopada mam wrażenie, iż szkoła przestaje uczyć, a zaczyna występować” – pisze. I dodaje: „Wszystko jest podporządkowane jasełkom i przygotowaniom do świąt. Próby realizowane są na zajęciach, dzieci na lekcjach śpiewają kolędy”.
Mama nie ma nic przeciwko tradycji i świątecznym występom. Podkreśla to kilka razy, jakby chciała uprzedzić zarzut, iż „czepia się dla zasady”. „Nie jestem przeciwna jasełkom. Sama je lubiłam, kiedy byłam dzieckiem. Ale teraz to wygląda tak, jakby matematyka i polski musiały zejść na dalszy plan, bo scena jest ważniejsza” – czytamy dalej.
„Na matematyce śpiewają kolędy”
Najmocniejsze zdania z listu dotyczą tego, co dzieje się na lekcjach. „Syn wraca do domu i mówi, iż na matematyce pani puściła kolędy, bo dzieci miały poćwiczyć śpiew. Pytam więc: kiedy oni nadrobią zaległości” – pisze mama. I dodaje: „Nikt nie myśli, iż potem będą w tyle z materiałem. Styczeń przyjdzie szybko, a tabliczka mnożenia sama nie wskoczy do głowy”.
To istotny głos, bo pokazuje nie tylko zmęczenie rodziców, ale też lęk o realne konsekwencje. Dzieci w grudniu mają mniej sprawdzianów, lekcje bywają skracane, tempo siada. Potem nagle robi się „normalnie”, a materiał leci jak pendolino. Znamy ten scenariusz z wielu domów.
Mama pisze też o chaosie organizacyjnym. „Raz mamy informację, iż lekcje są normalnie, a rano przychodzi wiadomość o odwołaniu dwóch godzin, bo będzie próba. Nauczyciele już chyba poczuli świąteczny klimat” – dodaje. W jej słowach pobrzmiewa coś więcej niż irytacja. To poczucie, iż rodzice zostają z tym sami.
Jasełka w szkole też są ważne
Trudno się z tą mamą nie zgodzić. Szkoła ma uczyć, dawać rytm, wspierać dzieci. Gdy świąteczne przygotowania zaczynają wypierać program, brakuje równowagi. A dzieciom naprawdę łatwo potem poczuć, iż „nie ogarniają”, choć to nie ich wina.
Jednocześnie świąteczne aktywności nie są pustym dodatkiem. To element wspólnoty, trening odwagi, pracy w grupie, odpowiedzialności za rolę. Dla niektórych dzieci występ jest pierwszym momentem, kiedy czują się widziane, docenione, potrzebne. Scena bywa dla nich lekcją, której nie da się zrobić z podręcznika.
Właśnie dlatego warto szukać złotego środka. Jasełka nie muszą oznaczać chaosu. Można planować próby po lekcjach albo w wyznaczonych blokach, zamiast odwoływać matematykę. Można jasno komunikować rodzicom plan tygodnia i trzymać się go. Można też odpuścić perfekcję występu. To ma być szkolne wydarzenie, nie produkcja na miarę teatru muzycznego.
Złoty środek jest możliwy
Na końcu listu mama pisze: „Chciałabym, żeby ktoś wreszcie powiedział, iż szkoła ma i uczyć, i świętować, ale rozsądnie”. I to jest chyba najważniejsze zdanie. Rozsądek nie unieważnia tradycji, tylko ją ratuje przed przesadą.
Jeśli w waszych szkołach też zaczął się już maraton prób, warto rozmawiać z wychowawcą, z dyrekcją, pytać o plan, sugerować rozwiązania. Nie w tonie wojny, tylko wspólnego szukania równowagi. Dzieci nie powinny wybierać między kolędą a ułamkami. Mogą mieć jedno i drugie, byle w odpowiednich proporcjach.
Zobacz też: To najbardziej szkodliwy styl wychowania: rodzice mają 6 cech. „Często odmawiają”













