Dzieci wcale nie są niewinne. Oto, co słyszą w domu i okrutnie powtarzają

mamadu.pl 22 godzin temu
"On ma brudną koszulkę, pewnie jego mama nie pracuje". "Nie zapraszaj go, on jest z Ukrainy". Dzieci potrafią być okrutne – ale często nie z własnej winy. To, co słyszą przy rodzinnym obiedzie, w aucie i między słowami, staje się ich językiem wobec świata.


Małe uszy, wielkie mikrofony...

Dzieci są jak nagrywarki – tylko iż bez przycisku "stop". Chłoną wszystko, co się do nich mówi, ale jeszcze więcej tego, co mówi się przy nich. I nie mają mechanizmu selekcji treści, nie odróżniają ironii od powagi, nie analizują kontekstu.

To, co dla nas jest tylko krótkim komentarzem rzuconym pod nosem ("typowe, baba za kierownicą!"), dla dziecka staje się prawdą objawioną.

A potem idzie w świat i mówi to z całą powagą dziecka, które dopiero buduje sobie obraz rzeczywistości.

Niewinne słowa, bardzo winne skutki


Rodzice często się bronią: "Przecież ja tylko powiedziałem, że…", "To był tylko żart", "Dzieci i tak nie słuchają". Otóż słuchają. I co więcej – zapamiętują dokładniej niż my sami. Potem przenoszą te słowa na plac zabaw, do szkoły, do rozmów z rówieśnikami.

To dlatego pięcioletni chłopiec potrafi powiedzieć koleżance z grupy, iż jej tata "pewnie pije, skoro nie przychodzi na występy". To dlatego dziewczynka z Ukrainy zostaje sama na urodzinach, bo reszta dzieci – zgodnie z "narracją domową" – nie chce się z nią zadawać.

I to dlatego chłopiec w brudnej koszulce słyszy, iż "pewnie jego mama nie pracuje".

Przedszkole to nie próżnia. To kopia domowego świata


Wielu rodziców żyje w złudzeniu, iż wychowanie zaczyna się i kończy na "dobrych manierach". Ale dzieci nie uczą się tylko tego, kiedy należy mówić "dzień dobry" i "dziękuję". One uczą się, kto jest "swój", a kto "obcy". Kto zasługuje na sympatię, a kto na dystans.

I bardzo często to nie nauczycielka czy kolega kształtują te przekonania, tylko właśnie mama i tata. W domu. Przy rodzinnym obiedzie.

Jeśli rodzic mówi: "Na pewno nie bawiłbyś się z takim chłopcem, jego matka wygląda jakby była z patologii" – to dziecko nie będzie się z nim bawić. Nie dlatego, iż czuje niechęć – tylko lojalność wobec przekazu.

Dziewczynka, która słyszy w domu: "ci grubsi są leniwi", zacznie patrzeć z wyższością na koleżankę z nadwagą. Chłopiec, który chłonie żarty z "ciapatych", nie poda ręki

koledze z Indii. I to wszystko dzieje się przed dziesiątym rokiem życia.

To ty pokazujesz dziecku, jaki jest świat. A ono ci wierzy bezwarunkowo


Dziecko ufa rodzicom bardziej niż komukolwiek innemu. Dla niego świat nie jest złożony – jest dokładnie taki, jakim go opisują najbliżsi. Dlatego każde słowo, każdy żart, każdy sarkazm to cegiełka w budowaniu jego moralności.

Kiedyś usłyszałam, jak mój syn powiedział do kolegi: "Twój tata pewnie nie ma pracy, skoro zawsze chodzisz w tych samych butach. Może MOPR ci da". Serce mi zamarło. Nigdy tak do niego nie mówiłam.

Ale może kiedyś westchnęłam coś przy rachunkach. Może rzuciłam "inni to mają łatwiej, bo żyją na koszt państwa". I on to sobie wziął. Zinterpretował. Przetworzył i oddał światu.

Od tej pory uważam bardziej. Nie tylko na to, co mówię, ale i na to, jak myślę. Bo dzieci nas nie tylko słuchają. One nas cytują. Głośno. I publicznie.

Idź do oryginalnego materiału