Za oknem czekała na niego młoda kobieta…
Jak bardzo się myliłam w swoich przekonaniach i marzeniach. My, kobiety, często żyjemy w iluzji. Przez długi czas żyłam w przekonaniu, iż miłość i rodzina to najważniejsze rzeczy w życiu. A potem zaszłam w ciążę, i mój świat legł w gruzach. Jednak nie narzekałam. Wybór był mój – urodziłam, a on odszedł do innej.
On i jego bliscy nie chcieli mieć nic wspólnego z moją córką.
W tym trudnym czasie nie mogłam liczyć na pomoc mojej matki. Powiedziała wprost, iż zaakceptuje mnie tylko wtedy, gdy nie będę miała dziecka. Sama mnie wychowywała, znała trudności, które z tym się wiązały. Choć jej decyzję rozumiem, nigdy nie postąpię tak z moją córką. Będę przy niej zawsze, wspierać ją bez względu na wszystko. Nigdy nie będę narzekać na brak mężczyzny w naszym życiu ani na trudności finansowe.
Będąc w ciąży, skończyłam studia.
Udało mi się gwałtownie znaleźć pracę i wynająć małe mieszkanie. Za zarobki kupiłam niezbędne meble, załatwiłam podstawowe rzeczy do domu. Nie było czasu ani pieniędzy na luksusy – soków, owoców czy innych przyjemności. Cieszyłam się, iż mam za co kupić chleb i mleko. Życie było ciężkie, byłam zmęczona, niewyspana, często płakałam…
Ale nie chciałam, by ktoś widział moją słabość, więc zawsze uśmiechałam się, gdy odwiedzali mnie znajomi. Nigdy nie powiedziałam ani słowa złego o moim byłym partnerze. Zawsze mówiłam o nim dobrze, mimo iż bolało mnie to w środku.
Poświęciłam całą swoją energię, by dać mojej córce wszystko, co najlepsze. Moje życiowe motto brzmiało: „Nikt nie jest ci nic winien”.
To okrutne, ale prawdziwe. Jako matka muszę ponosić odpowiedzialność za siebie i swoje dziecko. Nikt inny nie musi mnie ratować ani pomagać.
W grudniu zostałam matką. Sylwestra spędziłam w zupełnej samotności.
Poznałam nowych ludzi – studentów, którzy przychodzili do mnie, śpiewali, grali na gitarze, a choćby pomagali mi w codziennych obowiązkach, jak zmiana pieluch czy pranie. Wszyscy mówili, iż w naszym domu panowała ciepła, przyjazna atmosfera. Z czasem jeden z nich, Filip, zaczął przychodzić częściej. Zauważyłam, iż spędzał u mnie więcej czasu niż pozostali. Był młodszy o cztery lata, ale miły i troskliwy. Cieszyłam się z jego towarzystwa, ale nie pozwoliłam, by zbliżył się do mojego serca.
Wkrótce Filip zaprosił mnie na spotkanie z jego matką, która od razu zaczęła traktować mnie jak swoją córkę.
Pobraliśmy się. Teraz mieszkamy razem w innym mieście. Mój mąż sam wyremontował nasze mieszkanie. Dla niego jestem idealną żoną. W naszym życiu pojawiła się także moja matka – po latach nieporozumień pogodziłyśmy się, a teraz ona bardzo kocha swoją wnuczkę. Weekendy spędzamy z rodzicami Filipa, a jego mama codziennie opiekuje się naszą córką.
Patrząc na to wszystko, zdaję sobie sprawę, jak inaczej mogło potoczyć się moje życie, gdybym próbowała zatrzymać mężczyznę, który mnie nie kochał. Miałabym tylko załoga teściową, obojętnego partnera i łzy. Dziś mam coś o wiele cenniejszego – prawdziwe szczęście. Otrzymałam od życia znacznie więcej, niż kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić.