Dzień wagarowicza, czyli co ma wspólnego "pogrzeb wujka" z piciem lemoniady w parku?

gazeta.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: Fot. archiwum rodzinne


Kiedyś dzień wagarowicza obchodzono dość hucznie i jak przystało na nazwę tego święta, poza murami szkoły. - W szkole średniej mieszkałam w internacie, więc łatwiej było o wagarowanie. Chodziliśmy zwykle nad rzekę. Ktoś przynosił jakieś jedzenie, ktoś picie. Była gitara i różne wygłupy - wspomina moja mama. - Nauczyciele nie robili nam problemów, o ile nie przesadzaliśmy. Powiedzmy, iż wagary raz do roku były elementem obowiązkowym każdego szanującego się ucznia - dodaje. A jak jest dziś?
Dzień wagarowicza, obchodzony 21 marca, to nieoficjalne święto, które zbiega się z pierwszym dniem wiosny. W tym roku przypada na piątek. Szkoły oczywiście próbują odwieźć uczniów od wagarów, organizując zajęcia na świeżym powietrzu, takie jak topienie Marzanny lub gry i zabawy na szkolnym boisku. Inne planują wycieczki, wizyty w kinach, teatrach lub muzeach. Czy zatem czasy, kiedy młodzież zrywała się z lekcji na dobre odeszły do lamusa?


REKLAMA


Zobacz wideo Takim uczniem był "Świeży" z Genzie. Jakie podejście ma do studiów? "Były przygodą" [materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]


Dzień wagarowicza, czyli "wentyl bezpieczeństwa" dla uczniów
Chodziłam do liceum w małym miasteczku, gdzie każdy każdego znał. To była nieduża mieścina, więc zrywanie się z lekcji, by poszwendać się po okolicy, nikogo nie kusiło. Można było natknąć się przecież na nauczyciela albo sąsiadkę, która gwałtownie doniosłaby rodzicom o tym "występku". Pamiętam jednak, iż raz postanowiliśmy solidarnie i całą klasą nie iść na matematykę.
To był piątek, ostatnia godzina lekcyjna. Było ciepło i nikomu nie chciało się siedzieć w szkole. Uciekliśmy. Część osób poszła na pizze do pobliskiego baru, inni (w tym ja) na włoskie lody z maszyny, które tego dnia smakowały wyjątkowo dobrze. Potem rozeszliśmy się do domów. Czy mieliśmy z tego powodu jakieś nieprzyjemności? Absolutnie nie. Wychowawca naszej klasy powiedział wówczas, iż w zasadzie to jest z nas dumny, iż nikt się nie wyłamał i całą klasą zwialiśmy ze szkoły, bo on "już tracił nadzieję, iż nigdy tego nie zrobimy".


Ze szkolnych lat pamiętam również, iż dzień wagarowicza obchodziliśmy na wesoło. Szkoły organizując dla nas różnego rodzaju wydarzenia, tworzyły pewnego rodzaju "wentyl bezpieczeństwa", by nie uciekać z lekcji, a z drugiej strony zapewnić nieco większy luz dla dzieci i młodzieży. Były więc konkursy na najlepsze wiosenne przebranie, zawody sportowe, jakieś przedstawienia. Punktem kulminacyjnym było topienie Marzanny (ewentualnie jej palenie na stosie przygotowanym przez pana woźnego). Tak, jak na tym nagraniu z 1992 roku, które zostało wyemitowane przez TV Bolesławiec.


Pogrzeb wujka, czyli kłamstwo ma zawsze krótkie nogi
- Dziś młodzież jest inna i czasy też są inne. Kiedyś zupełnie inaczej podchodziliśmy do nauki, nauczycieli i samej instytucji szkoły - zaznacza moja mama. - Czy wagarowaliśmy? Oczywiście. Chodziliśmy nad Wisłę. To właśnie tam zapaliłam swojego pierwszego papierosa - wspomina.


Wagary kiedyś wyglądały inaczej. Nie było szwendania się po galeriach Fot. archiwum rodzinne


Oczywiście wagarowanie należało do zjawisk akceptowalnych przez nauczycieli, pod warunkiem iż było to w granicach normy. - Nikt nie robił nam problemu, jeżeli raz do roku zerwaliśmy się z kilku lekcji. Każdy każdego pilnował. Wiedzieliśmy też, iż jeżeli coś się komuś z nas stanie, to i tak gorszą karą, będzie ta od rodziców. Mnie wychowywano twardą ręką i to dosłownie - dodaje.


Jednak jeżeli chodzi o zrywanie się z lekcji, to czasem przebiegało to w "białych rękawiczkach" i pod pretekstem "pilnego wyjazdu". - Pamiętam, iż raz koleżanka napisała zwolnienie z lekcji, podszywając się pod moją mamę. Powód? Pogrzeb wujka. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca, a kłamstwo ma krótkie nogi, bo potem spotkałam swoją wychowawczynię, która była bardzo zdziwiona, iż zamiast opłakiwać zmarłego, ja siedzę w parku i popijam lemoniadę - wspomina. - A wujek żyje przez cały czas i ma się dobrze, chociaż przed laty go uśmierciłam - dodaje z uśmiechem.
Idź do oryginalnego materiału