Powoli, ale konsekwentnie. Kobiety coraz śmielej wkraczają w obszar energetyki, kiedyś tradycyjnie zdominowany przez mężczyzn. Często od razu na pozycję lidera. Szczególnie w modelu energetyki obywatelskiej: rozproszonej, lokalnej, opartej o źródła odnawialne i efektywność energetyczną – modelu naszej przyszłości. Przykładem są Joanna, Ewa i Sylwia, które pokazują jak skutecznie walczyć o klimat i równouprawnienie, inspirując przy okazji inne dziewczyny do działania.
Joanna Furmaga: kobiety stają się liderkami “zielonej rewolucji”
– Kobiecy głos w sprawach energetyki i klimatu jest coraz bardziej słyszalny i słuchany – mówi Joanna Furmaga, prezeska Związku Stowarzyszeń Polska Zielona Sieć. Mówi to nie kryjąc dumy z tego, jak wiele kobiet jest zaangażowanych w walkę o lepsze jutro. Joanna od 8 lat współlideruje społecznemu ruchowi “Więcej niż Energia”. Cel jest prosty – oddanie w ręce ludzi produkcji i zarządzania energią. Organizowany cyklicznie Kongres ruchu cieszy się coraz większym zainteresowaniem kobiet i to one w tym roku dominowały.
– Coraz więcej kobiet angażuje się energetykę obywatelską i stają się liderkami zielonej rewolucji. Zaangażowanie kobiet podbija społeczny i sprawiedliwy wymiar transformacji: nie zapominamy o najsłabszych i budujemy demokrację energetyczną oddolnie – podkreśla Furmaga i dodaje – dlatego na Kongresie spotykamy się wszystkie – polityczki, ekspertki i liderki. Takie jak Ewa i Sylwia. Pierwsza jest ekodoradczynią. Druga angażuje się w tworzenie obywatelskich spółdzielni energetycznej.
Sylwia Mielczarek: mam pewną misję do wykonania
Sylwia Mielczarek mieszka na Ziemi Kłodzkiej i właśnie tu organizuje wspólnotę energetyczną. Oddanie władzy nad wytwarzaniem energii w ręce mieszkańców to w Europie standard. W Polsce wciąż nowość. Wspólnoty energetyczne stały się symbolem nowego europejskiego podejścia do wytwarzania energii – bardziej demokratycznego, obywatelskiego i sprawiedliwego. Ideą spółdzielni jest zapewnienie członkom spółdzielni tańszej, ekologicznej energii. – Z wiekiem sobie
uświadamiamy, iż mamy pewną misję do wykonania – tłumaczy Sylwia.
Swoją misję odnalazła jeszcze w 2005 r. Polska dopiero co wstąpiła do Unii Europejskiej. Sylwia gwałtownie nauczyła się poruszać w gąszczu brukselskich przepisów. Zawiłe proceury przekładała na języki konkretnych projektów – na termomodernizację, oświetlenie, czy też oddolne inicjatywy lokalne. To wtedy założyła stowarzyszenie “Kłodzką Wstęga Sudetów – Lokalną Grupę Działania”, organizację której głównym celem jest pomoc w aktywizacji obszarów wiejskich i małych miejscowości. Doradzają jak i gdzie pozyskiwać fundusze europejskie, rozpisują nabory wniosków i organizują konkursy. – Początki były ciężkie. Długo musieliśmy budować zaufanie społeczne, żeby mieszkańcy w ogóle chcieli z nami współpracować. Po latach udało się to osiągnąć – mówi.
Teraz cały swój wysiłek kieruje na walkę z kryzysem klimatycznym. – Zniszczenie Ziemi, jak się okazuje, nie było takie trudne. Trwało to trochę, ale doszliśmy do ściany i okazuje się, iż za chwilę nowe pokolenia nie będą mogły korzystać z tego, z czego my mogliśmy – podkreśla. Jej zdaniem trzeba działać. Już, teraz, mocno! – o ile naprawdę nie zatrzymamy zmian klimatycznych, to słabo widzę los ludzi, którzy przyjdą po nas – dodaje.
Teraz przed Sylwią niezwykle ambitne zadanie – tworzenie sołeckich spółdzielni energetycznych. Marzy jej się, aby mieszkańcy mogli sami produkować dla siebie prąd. Ekologicznie, a zarazem z ulgą dla portfela. Sukces jest już na horyzoncie. – Z jednym sołectwem udało nam się solidnie popracować. Mieszkańcy zdecydowali się na założenie spółdzielni
– opowiada Sylwia. Z tego jest szczególnie dumna. Nie dość, iż byłaby to jedna z pierwszych obywatelskich spółdzielni energetycznych w Polsce, to w jej powstanie mocno zaangażowały się kobiety.
Ewa Mura-Pancerzyńska: Chcemy mieć wpływ na rzeczywistość
Przedszkole na Śląsku. Wokół Ewy Mury-Pancerzyńskiej wesoło biegają dzieci. Maluchy krzyczą i dokazują. Nagle pada hasło “smog” i wszystkie dzieci muszą się schować w otoczonym taśmą “domu”, aby uniknąć wdychania zanieczyszczonego powietrza. To jedna z wielu zabaw wymyślonych przez Ewę. – Zerówkowicze świetnie w drzewa, które wycina drwal lub w detektywa szukającego sprawcy zanieczyszczenia środowiska. Uczniowie młodszych klas z kolei bardzo angażują się w eksperymenty – opowiada. Ewa czuje się potrzebna, szczęśliwa i spełniona.
Ekodoradczynią została przez… smog. W mroźne dni Śląsk spowija gęsta mgła. To już niestety weszło w lokalny koloryt. Gliwice, Rybnik, Żywiec przez lata konkurowały w poziomach smogu z metropoliami rozwijającej się gwałtownie Azji. – Kaszle się tu “lepiej” niż w Kalkucie, a nigdzie nie trzeba wyjeżdżać – mówią miejscowi. Ewa w pewnym momencie powiedziała “dość”. – Od wielu lat obserwowałam postępującą dewastację środowiska i pogarszającą się jakość powietrza – mówi w rozmowie z Polską Zieloną Siecią. – Dlatego zastała ekodoradcą – dodaje. Ewa pomaga również seniorom. – Często są to osoby samotne, z niskimi emeryturami, bez dostępu do internetu, maila, nieobsługujące komputera czy drukarki.
Im poświęcamy szczególną uwagę I oferujemy pomoc w uzyskaniu dofinansowania do wymiany źródeł ciepła (ewentualnie: kopciuchów), termomodernizację, czy montaż paneli fotowoltaicznych – mówi. Ewa cały czas zdobywa nowe kwalifikacje. – Kobiety nie boją się nowych wyzwań, chcą się kształcić, rozwijać, mieć wpływ na otaczającą rzeczywistość. Każda z moich koleżanek (ekodoradczyń – red.) skończyła studia w zakresie Ekoenergetyki na Politechnice Śląskiej w Gliwicach. Stanowimy wspaniały team, oparty na współpracy, nie na rywalizacji – mówi Ewa. Swoją pracę pisała o wspólnotach energetycznych. – Mam w sąsiedztwie spółdzielnię energetyczną „Nasza Energia”, która działa na terenie trzech gmin: Mszany, Godowa i Świerklany. Tego typu lokalne podmioty energetyczne są w stanie skutecznie zaspokajać zapotrzebowanie na energię, jednocześnie przyczyniając się do walki z ubóstwem energetycznym i ze zmianami klimatu –- podkreśla.
Kobiece oblicze transformacji
Kobieca rewolucja w energetyce nabiera tempa. Podobnie dzieje się w samorządach i wspólnotach lokalnych. Tam ster coraz pewniej dzierżą liderki. Zmiany, które dokonują się na szczeblu lokalnym możemy już nazwać “kopernikańskimi”. Jeszcze w 1958 r. wśród sołtysów było mniej niż 1 proc. kobiet, dziś sprawują władzę w niemal co drugiej polskiej wsi. Do niedawna to było nie do pomyślenia. Kobiety po latach męskich porządków wzięły sprawy w swoje ręce. Kluczowa w tym wypadku
kompetencja to umiejętność współpracy. “Działanie w pojedynkę nic nie da. Samotni jesteśmy wprost skazani na porażkę” – mówią niemal zgodnie.
Podobnie jak kompetencje w zakresie “dobrych relacji społecznych” oraz “znajomość mieszkańców”. To wszystko cechy, które są podstawą lokalnej transformacji energetycznej. Stare odchodzi, nowe toruje sobie zieloną drogę. Przyszedł czas działania kobiet!