Z Nadzieją jesteśmy małżeństwem od sześciu lat. Przed naszym ślubem była już raz zamężna. Nie mamy wspólnych dzieci, choć żona ma syna z poprzedniego związku. I właśnie dlatego nie mogę się pozbyć myśli, iż Nadzieja nie jest pewna, czy chce spędzić ze mną resztę życia.
Poznaliśmy się, gdy była już w ciąży. Ojciec dziecka, gdy się o tym dowiedział, po prostu zniknął – bez odpowiedzialności, bez słowa. Pracowaliśmy razem, a mnie było jej po ludzku żal. Ale jednocześnie bardzo mi się podobała – jej ciąża nie była dla mnie żadną przeszkodą. Zakochałem się.
Pobraliśmy się jeszcze przed narodzinami chłopca. On wie, iż ma biologicznego ojca, ale mówi do mnie „tato”, i wychowuję go jak własne dziecko.
Czuję się jak jeden z najszczęśliwszych ludzi na świecie. Ale żona ciągle odkłada decyzję o kolejnym dziecku. Tłumaczy to najpierw tym, iż musi dojść do siebie po porodzie, potem iż syn musi podrosnąć, a teraz iż w pracy szykuje się awans. Moja mama dolewa oliwy do ognia – twierdzi, iż Nadzieja wyszła za mnie tylko dlatego, iż bała się zostać sama z dzieckiem, a tak naprawdę mnie nie kocha. Nie chcę w to wierzyć – przez sześć lat nasze życie było udane i spokojne.
Nadzieja jest ciepłą i troskliwą kobietą. Zawsze czeka na mnie z kolacją, przygotowuje miłe niespodzianki. Nie kłócimy się. Znajomi uważają nas za idealną parę.
Ale niedawno do miasta wrócił biologiczny ojciec naszego syna. Mieszkał za granicą, nie interesował się losem dziecka, aż nagle – chce się z nim widywać. Syn również wyraził taką chęć. Nie mogę mu tego zabronić – nie mam do tego prawa. Bardziej jednak zdziwiło mnie spokojne podejście żony do całej sytuacji. Jakby wszystkie dawne urazy gdzieś zniknęły.
A dziś – obrączka na półce. I ten niepokój… Czy naprawdę była wtedy w pracy? Czy może spotkała się z nim? Po powrocie zachowywała się normalnie, jak zawsze. Ale w mojej głowie kłębią się myśli… A co, jeżeli te dawne uczucia wróciły?
Może moja mama miała rację. Może żona nie chce ze mną dziecka, bo nie kocha mnie. Wiem, iż prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw i będę musiał się z nią zmierzyć. Ale na razie nie mam odwagi, by porozmawiać z żoną. Już śpi. A ja siedzę i szukam racjonalnych wyjaśnień jej zachowania. I nie znajduję.
Po co zostawiła obrączkę? Przypadek? A może coś więcej? Jak myślicie – co mam robić? Jak mam zareagować? Nie chcę ich stracić – ani jej, ani mojego syna.