Dzisiejsze dzieci to pokolenie fajtłap i głupków? Uważajcie, będę walczyć z Wami niczym T-rex

gazeta.pl 4 miesięcy temu
Zdjęcie: Andrzej Marzec/East News


- Ostatnio uświadomiłem sobie, jak bardzo zmienia się świat, bo ja w wieku swojego dziecka prawie nie miałem pojęcia o istnieniu dinozaurów, a już na pewno nie rzucałem ich nazwami na prawo i lewo, jak on - stwierdził Adam, tata pięcioletniego Olka. Sporo rodziców ma podobne spostrzeżenia.
Ciągle słyszy się o tym, iż dzisiejsze dzieci nie potrafią przyszyć guzika, nie wiedzą, jak przybić gwóźdź czy zrobić inne tego typu rzeczy, które dla naszych rodziców i dziadków były czymś banalnym. Ja mistrzynią szycia też nie jestem, a miałam na technice cerowanie skarpet. Pojawiają się też głosy krytyki, iż nie tylko poziom sprawności manualnych woła o pomstę do nieba. Z niezadowoleniem stwierdza się, iż poziom edukacji jest za niski, więc dzisiejsze dzieci są nie tylko pokoleniem fajtłap, ale także głupków, bo nikt już nie potrafi podać daty bitwy pod Cedynią. Tak, ironizuję, ale naprawdę zetknęłam się z takimi opiniami. Dziś mamy 26 lutego, gdy spojrzałam na to, jakie przypada tego dnia święto, mam siłę, by niczym krwiożerczy T-rex konfrontować się malkontentami, powtarzającymi jak mantrę "kiedyś to było, teraz to nie jest". Otóż jest i jest lepiej, zwłaszcza pod jednym względem. Tak, tym najważniejszym - dinozaurów.


REKLAMA


Zobacz wideo Dinozaury mogły żyć 300 lat?! Mnóstwo ciekawostek o prehistorycznych gadach [Pracownia Bronka]


Dzień Dinozaura. "To dzień wiedzy, o której dorośli często nie mają pojęcia"
Dziś przypada Dzień Dinozaura. Co w związku z tym? Pewnie we wszystkich przedszkolach dzieciaki robią dziś figurki triceratopsów, tyranozaurów i innych wielkich, wymarłych tysiące lat temu gadów. Zauważyłam jednak jedną rzecz, która odróżnia współczesne dzieciaki od tych, które wychowywały się lata temu. Ja mając 5 lat, raczej nie umiałam wymienić choćby trzech nazw dinozaurów (o ile w ogóle jakieś potrafiłam). Z kolei moje dzieci - znają ich całe mnóstwo. Zapytałam rodziców, czy również mają takie spostrzeżenia.


Mój syn jest ogromnym fanem dinozaurów. Wystarczy wejść do jego pokoju - tapeta w dinozaury, lampka z dinozaurem, dywan też, do tego stos książek, gdzie można zobaczyć, jak wyglądały, jakie wydają dźwięki. No i miliony "dinusiów' małych, dużych, pluszowych, jakich tylko dusza zapragnie. Szczerze nie wiem w sumie, skąd to się wzięło.


- powiedział mi Adam, tata pięcioletniego Olka. - Ostatnio jednak uświadomiłem sobie, jak bardzo zmienia się świat, bo ja w jego wieku prawie nie miałem pojęcia o istnieniu dinozaurów, a już na pewno nie rzucałem nazwami na prawo i lewo - dodał.


Dzieci często uwielbiają dinozaury Shutterstock, autor: Creative_Bird


Dinozaury zmieniają dzieci
Podobne spostrzeżenia miała Sandra. - Dinozaury są w tej chwili hitem wśród dzieciaków. Wystarczy pojechać do każdego większego miasta, a bez problemu można znaleźć jakieś atrakcje, które mają związek właśnie z nimi. Moi synowie również są ich fanami, więc odwiedzamy wiele parków jurajskich i muszę przyznać jedno - choćby wysokie ceny biletów nie zrażają rodziców, którzy tłumnie przybywają w tego typu miejsca. Ostatnio będąc ze swoimi kilkulatkami w takim parku, zauważyłam, iż moje dzieciaki szybciej wymieniały nazwy dinozaurów, zanim ja je przeczytałam na tabliczkach - powiedziała rozbawiona.


Może jeszcze daleko nam do tego, aby na herbie zamiast Orła Białego umieścić silesaurusa, to jednak trudno nie zauważyć naszej narodowej słabości do tych pradawnych gadów (silesaurus opolensis - pradinozaur, którego szczątki odkryto w 2000 roku w Krasiejowie na Opolszczyźnie). Jak na kraj, który nie jest światową potęgą paleontologiczną, parki dinozaurów, wystawy o dinozaurach, parki jurajskie, parki skamieniałości i skamielin itp. są podstawowymi atrakcjami niemal każdego już regionu Polski. Dodajmy do tego, iż nad Wisłą łatwiej jest kupić dziecku dowolną zabawkę/ubranie/książkę o dinozaurach niż na przykład o policjantach, a z uśmiechem na ustach, chcę wierzyć, iż dinozaury to nasze narodowe hobby.


Sklep zabawkowy Kidiland, Warszawa, 19.10.1993 Fot. Andrzej Marzec / East News


- Jak byłam mała, widziałam jednego dinozaura. Przy placu Konstytucji w Warszawie był dwupiętrowy sklep z zabawkami. W środku stał wielki tyranozaur. To było coś niesamowitego. Jeździłam do niego jak na pielgrzymkę do Częstochowy. Wiedziałam, iż i tak nic nie dostanę z tego sklepu, bo kupowano tam tylko zabawki "na prezent dla kogoś innego", ale sama obecność tego dinozaura była nieziemska. Moje dziecko natomiast pierwszego dinozaura zobaczyło jako roczniak. Byliśmy w parku dinozaurów, więc od razu obejrzało chyba ze 100. Czy nowe pokolenie nie ma lepiej?
Z kolei Gosia "wydała fortunę na książki o dinozaurach". - Moje dzieciaki codziennie je oglądają, przyciskają dźwięki, uwielbiają je i świetnie znajdą wszystkie nazwy, a przecież niektóre są serio bardzo trudne. Ja mam czasem problem z ich wymówieniem, a co dopiero zapamiętaniem - stwierdziła.


Czy dzieci faktycznie mają mniejszą wiedzę, a poziom w szkołach spada?
Mówi się, iż w szkołach spada poziom, dzieciaki siedzą w telefonach, więc mają coraz mniejszą wiedzę. A może wręcz przeciwnie? Maluchy są dużo mądrzejsze, tylko interesują je zupełnie inne rzeczy, niż interesowały dzieci kiedyś?


Moim zdaniem dzieciaki mają ogrom zainteresowań i niesamowitą wiedzę. Tylko my, dorośli często tego nie zauważamy. Wychodzimy z założenia, iż jak nie znają wzoru mydła, nie wiedzą zbyt wiele o pantofelku, to są głupsze. Nieprawda. Wiedzą mnóstwo rzeczy, o których my nie wiemy. Wystarczy zapytać je o rzeczy, które ich interesują. Moje dziecko oprócz dinozaurów, doskonale ogarnia stworzenia wodne. I nie mówię tu o jakichś karpiach i karasiach, ale takich, o których ja do niedawna pojęcia nie miałam


- opowiadała Katarzyna, mama siedmioletniej Julki i ośmioletniego Karola. - Niestety wiem, iż szkoła te zainteresowania zabije. Dosłownie zabije. Bo nie będzie czasu, żeby je pogłębiać, a będzie mnóstwo wymagań, by uczyć się rzeczy, które dla dziecka są mniej istotne. Lecimy schematem, to jakby rozumiem. Pewnie nie da się inaczej, albo nikt nie wie, jak to zrobić. Niestety ten schemat jest sprzed kilkudziesięciu lat. I jak słyszę o kolejnych zmianach w szkolnictwie, to wiem, iż pewnie nie będą one wcale takie, jakich dzieci naprawdę potrzebują. Czyli te, które pozwolą im się rozwijać, stawać bardziej kreatywnymi. To smutne i w sumie nie wiem, co można byłoby z tym zrobić - dodała.


Czy Twoim zdaniem faktycznie z wiekiem zabija się dziecięcą kreatywność i hamuje zainteresowania? Napisz nam, co o tym sądzisz: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Zapewniam anonimowość. Zapraszamy również do udziału w sondzie.
Idź do oryginalnego materiału