Dziadek, który nie majsterkuje. Babcia, która nie piecze
Jeszcze zanim na świecie pojawią się dzieci, mamy pewien obraz tego, jak to wszystko będzie wyglądało. Rodzina jako wspierająca sieć – czasem trochę poplątana, ale silna.
A w niej dziadkowie: ci od budyniu z sokiem malinowym, ci od opowieści "za moich
czasów", ci od naprawiania zepsutych zabawek i spacerów do sklepu po lody. Tylko iż życie nie zawsze chce zagrać pod nasz scenariusz...
Z rozmów z przyjaciółkami wiem jedno – coraz częściej dziadkowie są fizycznie obecni, ale emocjonalnie "gdzieś indziej". Na emeryturze realizują swoje pasje, podróżują, uczą się włoskiego albo... po prostu nie mają potrzeby uczestniczenia w życiu wnuków.
Owszem, przychodzą czasami na przedstawienia, siedzą w trzecim rzędzie na szkolnej akademii i machają ręką w stronę sceny, ale gdyby zapytać dziecko: "Jaką zupę gotuje twoja babcia?", odpowiedź brzmiałaby: "Nie wiem". Dlaczego? Bo nigdy nie próbowało.
Kiedy kontakt jest... jednostronny
Coraz więcej rodziców dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym mówi jedno: my dzwonimy, my zapraszamy, my podsyłamy zdjęcia. A dziadkowie? Czasem klikną serduszko na Messengerze. Czasem odbiorą telefon. Odpiszą na SMS-a. Ale żeby zadzwonić sami? Albo zapytać, jak minął sprawdzian, czy wypadł pierwszy ząb? Rzadko.
I nie chodzi tu o wielkie poświęcenie, tylko o prostą obecność. Zainteresowanie. Autentyczne "chcę wiedzieć, co u ciebie".
Trudna rozmowa, której prawie nikt nie prowadzi
I teraz pytanie: rozmawiacie o tym z dziadkami? Mówicie im wprost: "Słuchaj, twoje wnuki cię potrzebują"? Bo z tego, co słyszę, większość z nas milczy. Bo głupio. Bo po co robić dramę. Bo to delikatna sprawa. Tyle iż przemilczana zostawia dziury.
Bo jak dziecko kolejny raz powie: "Babcia nie może, bo ma pilates" albo: "Dziadek mówi, iż dziś nie ma siły", to w końcu przestanie pytać. I nie chodzi o to, żeby nagle robić z babci "niańkę na zawołanie". Chodzi o zainteresowanie. O obecność – nie na scenie przedszkolnej, tylko w zwykłej codzienności.
A może im się po prostu nie chce?
To brutalne pytanie, ale ono wraca w rozmowach przy kawie, herbacie, na placach zabaw i czatach rodziców. Może tym dziadkom po prostu się nie chce? Może nie mają potrzeby bliskości? Może nie widzą wartości w relacji z małym człowiekiem, który jeszcze nie
umie składać pełnych zdań?
A jeżeli tak – czy mamy prawo ich oceniać? Nie wiem. Ale wiem, iż dla wielu dzieci to nie jest niezauważalne. Dzieci czują, iż ktoś ich nie widzi. I to boli bardziej, niż brak prezentu na urodziny.
Przepis na "babcię z książek" nie działa
W dzieciństwie karmiono nas obrazem babci, która siedzi w fotelu i dzierga na drutach i dziadka, który naprawia rower w garażu. Tyle iż świat się zmienił. Dziadkowie dziś są młodsi niż kiedyś – duchem, stylem życia, czasem też potrzebą niezależności.
I to jest okej. Tylko fajnie by było, gdyby ta niezależność nie oznaczała zupełnego oderwania od życia rodzinnego. Bo kontakt z wnukami to nie obowiązek – to przywilej. Tylko trzeba chcieć go mieć...