Gdy babcia ma czas na jogę, ale nie na wnuka. Coś tu bardzo nie gra

mamadu.pl 4 godzin temu
Nie każdy dziadek to złota rączka, a nie każda babcia piecze szarlotkę. Coraz częściej dziadkowie są po prostu... nieobecni – nie z powodu odległości, ale z wyboru. A dzieci coraz częściej uczą się, iż na niektórych bliskich lepiej nie liczyć.


Dziadek, który nie majsterkuje. Babcia, która nie piecze


Jeszcze zanim na świecie pojawią się dzieci, mamy pewien obraz tego, jak to wszystko będzie wyglądało. Rodzina jako wspierająca sieć – czasem trochę poplątana, ale silna.

A w niej dziadkowie: ci od budyniu z sokiem malinowym, ci od opowieści "za moich


czasów", ci od naprawiania zepsutych zabawek i spacerów do sklepu po lody. Tylko iż życie nie zawsze chce zagrać pod nasz scenariusz...

Z rozmów z przyjaciółkami wiem jedno – coraz częściej dziadkowie są fizycznie obecni, ale emocjonalnie "gdzieś indziej". Na emeryturze realizują swoje pasje, podróżują, uczą się włoskiego albo... po prostu nie mają potrzeby uczestniczenia w życiu wnuków.

Owszem, przychodzą czasami na przedstawienia, siedzą w trzecim rzędzie na szkolnej akademii i machają ręką w stronę sceny, ale gdyby zapytać dziecko: "Jaką zupę gotuje twoja babcia?", odpowiedź brzmiałaby: "Nie wiem". Dlaczego? Bo nigdy nie próbowało.

Kiedy kontakt jest... jednostronny


Coraz więcej rodziców dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym mówi jedno: my dzwonimy, my zapraszamy, my podsyłamy zdjęcia. A dziadkowie? Czasem klikną serduszko na Messengerze. Czasem odbiorą telefon. Odpiszą na SMS-a. Ale żeby zadzwonić sami? Albo zapytać, jak minął sprawdzian, czy wypadł pierwszy ząb? Rzadko.

I nie chodzi tu o wielkie poświęcenie, tylko o prostą obecność. Zainteresowanie. Autentyczne "chcę wiedzieć, co u ciebie".

Trudna rozmowa, której prawie nikt nie prowadzi


I teraz pytanie: rozmawiacie o tym z dziadkami? Mówicie im wprost: "Słuchaj, twoje wnuki cię potrzebują"? Bo z tego, co słyszę, większość z nas milczy. Bo głupio. Bo po co robić dramę. Bo to delikatna sprawa. Tyle iż przemilczana zostawia dziury.

Bo jak dziecko kolejny raz powie: "Babcia nie może, bo ma pilates" albo: "Dziadek mówi, iż dziś nie ma siły", to w końcu przestanie pytać. I nie chodzi o to, żeby nagle robić z babci "niańkę na zawołanie". Chodzi o zainteresowanie. O obecność – nie na scenie przedszkolnej, tylko w zwykłej codzienności.

A może im się po prostu nie chce?


To brutalne pytanie, ale ono wraca w rozmowach przy kawie, herbacie, na placach zabaw i czatach rodziców. Może tym dziadkom po prostu się nie chce? Może nie mają potrzeby bliskości? Może nie widzą wartości w relacji z małym człowiekiem, który jeszcze nie

umie składać pełnych zdań?


A jeżeli tak – czy mamy prawo ich oceniać? Nie wiem. Ale wiem, iż dla wielu dzieci to nie jest niezauważalne. Dzieci czują, iż ktoś ich nie widzi. I to boli bardziej, niż brak prezentu na urodziny.

Przepis na "babcię z książek" nie działa


W dzieciństwie karmiono nas obrazem babci, która siedzi w fotelu i dzierga na drutach i dziadka, który naprawia rower w garażu. Tyle iż świat się zmienił. Dziadkowie dziś są młodsi niż kiedyś – duchem, stylem życia, czasem też potrzebą niezależności.

I to jest okej. Tylko fajnie by było, gdyby ta niezależność nie oznaczała zupełnego oderwania od życia rodzinnego. Bo kontakt z wnukami to nie obowiązek – to przywilej. Tylko trzeba chcieć go mieć...

Idź do oryginalnego materiału