Do książek, których wokół jest dużo szumu, podchodzę z odrobiną sceptycyzmu.
Tyle osób zachwyconych, tylu osobom się podoba, tyle osób zachwala,
A co jeżeli mnie nie przypadnie do gustu? Nic ;-p
Dziś dołączam do wielbicieli powieści Delii Owens
pod tytułem "Gdzie śpiewają raki" :-)
To spokojna opowieść w starym dobrym gawędziarskim stylu,
z opisami przyrody, okoliczności, ludzi, emocji.
Opowieść o wielu samotnych latach "dziewczyny z bagien".
Porzuconej przez matkę, ojca, ukrywającej się przed innymi.
To opowieść o jej scaleniu z naturą, o jej zachwytach, marzeniach,
tęsknotach, miłościach, zaufaniu i zawodach, lękach, postanowieniach,
rozwoju, dorastaniu, budzącej się kobiecości.
A także o uprzedzeniach, plotkach.
I wyalienowaniu z ludzkiego świata.
Leniwie płynącym samotnym dniom,
przeplatanym próbami przeżycia w dziczy,
ciężką pracą, podglądaniem przyrody,
towarzyszy poczucie odrzucenia
i silna wola przetrwania.
Wsiąkłam w ten świat, chciałam czytać i czytać.
Przywiązałam się do głównej bohaterki, polubiłam ją,
śledziłam jej czyny i myśli, trzymałam za nią kciuki.
Miałam żal do tych, którzy ją opuścili / skrzywdzili.
Historia jej życia przeplatana jest fragmentami śledztwa
w sprawie zabójstwa młodego mężczyzny, którego z nią widziano.
Czy to było morderstwo, czy nieszczęśliwy wypadek?
Czy "dziewczyna z bagien" miała coś z tym wspólnego?
Źle zniosła dwa miesiące w więziennej celi.
Jak to się skończyło?
Przeczytajcie!
Polecam!
I zgłaszam książkę do
wyzwania lubimyczytac.pl LC 2024
.