Duża rodzina i dużo prezentów
"Mam dość liczną rodzinę, co jest istotną kwestią, jeżeli chodzi o zbliżające się święta Bożego Narodzenia. Sama mam 3 rodzeństwa, a mój mąż ma aż 4 siostry, więc nasze obie rodziny są dość pokaźne. Do tego dochodzą rodzice, wszyscy też mają już dzieci. W Wigilię zwykle mamy do zaliczenia dwie kolacje, a prezenty, które na nie wieziemy, często zajmują cały bagażnik naszego auta" – rozpoczyna swój list Dagmara, nasza czytelniczka.
"Kiedy zaczęliśmy się z moim mężem spotykać i spędzać razem święta, wspólnie kupowaliśmy prezenty dla naszych rodziców, rodzeństwa i dzieci. Wtedy było w rodzinie raptem po 2 dzieci z każdej strony. Teraz sytuacja zmieniła się: tylko jedna siostra mojego męża pozostało studentką, reszta to dorośli, którzy mają już swoje pociechy. Tym sposobem mamy w rodzinie 7 dzieci z mojej strony rodziny i 5 od strony męża. Plus jeszcze nasza własna 4-letnia córeczka. Od kiedy jesteśmy tak liczną familią, zdecydowaliśmy, iż prezenty pod choinkę będziemy kupować dla dzieci".
Mikołaj zapomniał o rodzicach?
Kobieta opowiada o tym, jak pomysł sprawdził się w praktyce: "Po pierwszych świętach, kiedy prezenty dostały tylko dzieci, okazało się, iż to też nie do końca trafione rozwiązanie. Dzieciaki w wieku przedszkolnym były oburzone tym, iż mikołaj zapomniał o wszystkich dorosłych i iż nikt nie dostał choćby figurki z czekolady.
Wtedy zdecydowaliśmy całą rodziną, iż spróbujemy jeszcze innego sposobu. Miał on pomóc w oszczędzaniu, ale równocześnie sprawić, iż nikt nie będzie pokrzywdzony brakiem prezentu pod choinką. Tym sposobem zaczęliśmy kilka lat temu robić losowanie. Wszyscy – według uznania – kupują prezenty najmłodszym, a starsi losują jedną osobę dorosłą, której kupują prezent".
Losowanie to rozwiązanie
"Budżet jest zwykle w okolicach 80-100 zł, więc za taką kwotę można kupić już coś konkretnego: jakąś książkę, gadżety, planszówkę, butelkę dobrego wina czy voucher do księgarni. Po pierwszym roku nikt nie umiał jeszcze utrzymać w tajemnicy informacji, kogo wylosował, więc i tak wszyscy wiedzieliśmy 'kto nas ma'. Ale w kolejnych latach tak dopracowaliśmy system do perfekcji, iż dorośli zaczęli czerpać taką samą euforia z dostawania niespodziewanych upominków, jaką co roku mają dzieci po wizycie mikołaja.
Uważam, iż to fajny sposób na to, by na buziach bliskich w czasie świat pojawił się uśmiech. Pozwala to także utrzymać w dzieciach wiarę w istnienie mikołaja. No i każdy dostaje jakiś drobny upominek, co nie rujnuje naszego budżetu tak, jak kupowanie wszystkim prezentów, choćby jeżeli były to drobiazgi. Polecam sposób z losowaniem każdej rodzinie, szczególnie, jesteście liczni. To ekonomiczne i miłe rozwiązanie" – kończy swój list mama 4-latki.