Przez ponad godzinę obserwowałam młodych ludzi przyszłych rodziców, którzy ledwo co opuścili mury liceum.
Niedawno byłam w przychodni w centrum Warszawy na wizycie u ginekologa. Jak zwykle tłok, a lekarz spóźniony. Za mną w kolejce stała dziewczyna, Karolina, nie więcej niż osiemnaście lat, wyraźnie w ciąży. Towarzyszył jej jej chłopak, Krzysiek widać, iż miał tyle samo lat. Para ewidentnie nie przejmowała się innymi i zachowywała się tak, jakby cały świat należał do nich. Krzysiek wybuchał śmiechem iż będzie miał syna!, co chwilę rzucał na cały korytarz:
Ale to jest mega! Syn, rozumiesz to, syn! Heheheheheee!
Powtarzał to kilkukrotnie, aż nagle stanął w miejscu, jakby coś sobie przypomniał:
Ej! Przecież jeszcze nie wybraliśmy imienia! Może damy mu na imię jakiegoś lekarza?
I zaczął spacerować po korytarzu, czytając nazwiska z plakietek na drzwiach i komentując każde z nich. Po tej inspekcji Krzysiek wrócił na ławkę obok Karoliny i znów zaczął rechotać. Przechodząca obok starsza pani nie wytrzymała i w końcu zwróciła mu uwagę:
Młody człowieku, trochę kultury, proszę!
Krzysiek, z miną pełną zdumienia, spojrzał na starszą panią i odpalił:
Może i babcia w ciąży! Hue hue hue
Karolina tylko się zachichotała pod nosem, z nieco bezmyślnym uśmiechem na ustach. Ja ledwo powstrzymałam się, żeby nie wybuchnąć. Awantura z ciężarną nie miała sensu. Krzysiek jednak nie przestawał rozpoczął nowy temat:
Ależ jestem głodny! O matko, zaraz tu umrę!
No, jeszcze pół godziny kolejki marudziła Karolina.
Chodźmy na pierogi do baru mlecznego, potem wrócimy!
Nie mam ochoty na pierogi
Ty to masz fanaberie, o matko, przeżywam zgasił ją śmiechem.
Od gwaru i ich rozgadania bolała mnie głowa, ale na szczęście w końcu wyszli czy rzeczywiście na pierogi, czy może na knedle to już była najmniej istotna kwestia. Najważniejsze, iż zapanowała cisza.
Z przerażeniem pomyślałam, jak wychowają to dziecko. Może przynajmniej dziadkowie będą próbowali, choć jeżeli to efekt ich wychowania, to i dla wnuka nie wróży to najlepiej.





