02.11.2025 Dziennik
Alicjo, dość już! błagałem ją, kiedy wpadła w ostatnią z tych napadów, które realizowane są w naszym mieszkaniu przy ulicy Jana Pawła II. Nie możemy tak żyć w jednej przestrzeni! Co cię tak przygniotło? Czy nie masz już ochoty wyjść na dwór? Czy trzymam cię w klatce? Idź, spaceruj, niech ktoś ci nie stoi na drodze.
Siedziała przy dużym oknie w salonie, patrząc smutno na złociste liście w Łazienkowskim Parku. Z zewnątrz nasze życie wyglądało jak piękna, schludna scenka kochający mąż, spodziewane pierwsze dziecko, przestronny dom w Białołęce, kupiony kredytem. Miałam dopiero dwadzieścia pięć lat, a na zewnątrz wydawało się, iż spełniam wszystkie oczekiwania młodej, sukcesywnej kobiety. W środku jednak czaiła się ciężka, lepiąca się otchłań przygnębienia.
Ten stan zapaść się po tym, jak runęła moja jedyna próba profesjonalnego spełnienia się. Trzy lata temu przeprowadziliśmy się do Warszawy, a ja pracowałam jedynie dwa miesiące w agencji HR. Obietnica wysokiej pensji zamieniła się w totalną klapę i od tego czasu ręce mi opadały. Rozmowy kwalifikacyjne, które znajomi organizowali na przysłowiowy uścisk ręki, nie przyniosły efektu, a lęk przed ludźmi stał się moim nieodłącznym towarzyszem.
Paradox polegał na tym, iż mając dyplom psychologa, stałam się najgorszym przypadkiem samej siebie. Wykształcenie, które miało otworzyć drzwi do zrozumienia świata, stało się jedynie gorzkim przypomnieniem, jak bardzo oddaliłam się od własnych kompetencji.
Samotność w dużym domu przytłaczała mnie szczególnie mocno. Mój mąż, Dariusz, starszy o kilka lat, spędzał długie godziny w biurze. Kiedy pewnego wieczoru próbowałam podzielić się ciężarem, odrzucił mnie z irytacją.
O, daj spokój! Nie nudz mnie, wywołujesz u mnie negatywne emocje, odezwał się suchym tonem.
Starałam się nie przypominać mu o sobie, zwłaszcza iż zapewniał nas finansowo. Nie brakowało presji pieniężnej, ale od czasu do czasu przemykały uwagi, które raniły.
Nie doceniasz tego, co robię, mógłby powiedzieć, choć wydawało mi się, iż wydaję minimalne środki na własne potrzeby.
Problemy w rodzinie mojego męża potęgowały sytuację. Teściowa, Ania, nie polubiła mnie od pierwszego spotkania. Nie będąc zbyt towarzyską, unikałam plotek i plotkarskich rozmów, co wydawało się tylko podsycać jej niechęć.
Ona myśli, iż my i nasza rodzina jesteśmy oszustami, przyśniło mi się, gdy wspominałam przedślubne zamieszanie.
Teściowa nalegała na umowę małżeńską, domagając się dowodu powagi naszych zamiarów. Krewni przywieźli sto tysięcy złotych ogromną sumę dla ich rodzinnego gospodarstwa na Mazowszu, ale nie zmieniło to ich nastawienia. Nieustanny negatywizm i fałszywa uprzejmość w osobistych spotkaniach wyczerpywały mnie do granic wytrzymałości.
Mój własny ojciec, Jacek, od zawsze był katastrofą. Zmuszony do wyciągania pieniędzy choćby na jedzenie, nosiłem w sercu głęboki bliznę. Ostatnio zamknął się w drzwiach i powiedział, iż nie jestem jego córką, iż potrzebował ode mnie jedynie pieniędzy.
Dość kombinowania! krzyczał przez telefon, pytaj męża! Wyszłaś za mąż, nie muszę cię utrzymywać!
Wstydziłam się prosić Dariusza, więc odcięłam wszystkie kontakty, ale upokorzenie nie znikło.
Ciąża przyniosła krótką ulgę: teściowa chwilowo ucichła. Jednak Dariusz coraz rzadziej wracał do domu, przychodząc późno nocą.
Muszę więcej spacerować, mówiłam sobie, ale lęk przed ludźmi paraliżował.
Wyjście za próg było dla mnie aktem heroizmu Dariusz nie chciał iść ze mną. Zawsze miał coś ważniejszego.
Sytuację pogarszała młodsza siostra Dariusza, Zuzanna, której pomogłam dostać się na studia w Warszawie. Po wsparciu nagle zaczęła traktować mnie z wyższością, wyzywając mnie niewykształconą lub po prostu ignorując, jakby mnie nie było.
Rozmawia ze mną jak z psem, skarżyła się moja matka, co ja jej zrobiłam? Przecież zawsze pomagałam.
Pewnego wieczoru, gdy Dariusz wrócił z pracy, wziąłem odwagę i usiadłem naprzeciwko niego w salonie.
Musimy pogadać o tym, co się dzieje między nami, rozpocząłem cicho.
On odłożył telefon.
O czym? Miałem ciężki dzień. jeżeli znów zamierzasz narzekać, lepiej nie zaczynaj! odpowiedział, zmęczony.
Dariuszu, nie mogę tak dalej żyć. Czuję się zupełnie niepotrzebna.
Jego twarz się zmarszczyła.
Masz wszystko. Dom, mnie, niedługo dziecko. Co jest nie tak?
Z zewnątrz może i tak, ale wewnątrz nie czuję się częścią tego wszystkiego. Boję się wychodzić z domu, ludzie mnie przerażają, nie mogę pracować. To nie lenistwo, mam problemy.
No to przecież psycholog, uśmiechnął się złośliwie, i jego uśmiech palił, jak szewc bez butów. Sam wpadłaś w ten kąt strachu. Przebij się i żyj jak normalny człowiek.
Nie rozumiesz, to nie strach, to wyobcowanie. Po nieudanej próbie zawodowej zgubiłam orientację. A twoja mama jej postawa jest nie do zniesienia.
Nie wchodź w tematy o mamie. Wiem, iż bywa ostra, ale to już nie młoda kobieta i martwi się o mnie.
Z uśmiechem, choć smutnym, odpowiedziałam:
Martwi się, iż ją oszukamy? Że nie jesteśmy tacy, jak się wydaje? przez cały czas nie wierzy w nasz związek, czuję to. Dariuszu, ona uważa mnie za jakąś oszustkę.
Alicjo, dramatyzujesz. Musisz po prostu znaleźć zajęcie. Idź do przyjaciółki, spaceruj po parku. Sprzątaj w końcu mieszkanie! Wróciłeś z pracy, a w domu bałagan!
Nie mam tu przyjaciółek. A sama wychodzić się boję! I nic nie pomogło, kiedy powiedziałeś, iż wywołuję u ciebie negatywne emocje. Myślisz, iż to mnie wzmacnia? Potrzebuję wsparcia
Mam dość twoich ciągłych narzekań! Ja pracuję, żeby cię utrzymać, a ty tylko jęczysz
Nie proszę, żebyś wszystko mi zapewniał! Potrzebuję wsparcia. Twojej uwagi, troski, współczucia, przynajmniej trochę. Czuję się niżej niż podłoga, a ty to tylko pogłębiasz.
Dość! wybuchł Dariusz. Zachowujesz się jak niewdzięczna.
Łzy zaczęły podsuwać się do gardła, ale udało mi się je powstrzymać.
Nie czuję się twoją żoną, czuję się służącą w tym domu, który tylko maskuje pozory dobrobytu. Twoja siostra mnie obraża, twoja matka knuje intrygi, a ty przychodzisz i mówisz, iż wywołuję u ciebie negatywność.
Może to ty prowokujesz ich swoim zachowaniem?
Rozmowa zakończyła się ciszą. Dariusz wstał i udał się do sypialni, nie mówiąc nic więcej. Ja zostałam w salonie, przekonana, iż otwarcie serca jedynie podbudowuje mur między nami. Relacje z ojcem, upokorzenia od teściowej, zawodowa porażka wszystko to zlało się w jedną masę, która dusiła każdy oddech.
—
Następnego dnia podjęłam decyzję. Nie mogłam zmienić teściowej ani ojca, ale mogłam zmienić własne podejście. Mogłam się poddać, zamknąć w skorupie i zerwać wszelkie kontakty z światem. Nie mogłam tego zrobić niedługo zostanę matką i dla dziecka muszę podnieść się z tego bagna.
Wzięłam laptopa i po raz pierwszy od dawna otworzyłam konto w portalu społecznościowym. Wśród znajomych byli dawni koledzy ze studiów, którzy mogli mi pomóc.
Cześć, Aniu. Potrzebuję wsparcia. Totalnie się zgubiłam, napisałam jednej z byłych koleżanek, która prowadziła prywatną praktykę.
Wkrótce otrzymałam wiadomość z propozycją rozmowy telefonicznej. Gdy zaczęłyśmy rozmawiać, po raz pierwszy od długiego czasu poczułam, iż ktoś mnie słucha bez oceniania i bez wymogu bycia wdzięczną.
Alicjo, nie pomożesz sobie, będąc w izolacji. Ciąża to stres, a twój mąż nie jest psychologiem, nie wie, jak cię wesprzeć.
Jak wyjść z tego lęku przed światem? Nie mogę pracować, nie mogę choćby po prostu iść do sklepu przy każdym wyjściu drży mnie ciało
Zacznijmy od małych kroków. Codziennie opisuj mi, co czujesz, bez upiększeń. Nie zostawię cię w potrzebie.
Rozpoczęłam pracę z Anią online, omawiając nie tylko traumę z dzieciństwa związaną z ojcem, ale i bieżący stan. Lęk nie zniknął od razu, ale systematycznie go osłabiałam. Rozmowa z Dariuszem o przyszłości w końcu doszła, ale tym razem nie obwiniałam.
Zamierzam podjąć pracę zdalną. To będzie moja terapia i mój zawód. Nie będę prosiła o pieniądze, będę zarabiać na własne zajęcia.
Dariusz zaskoczony zapytał:
Co to będzie za praca?
Centrum kryzysowe szuka operatora. Będę rozmawiać z kobietami w trudnych sytuacjach. Słuchając ich, pomagam im i sobie jednocześnie.
Dariusz wzruszył ramionami:
No tak, jesteś psychologiem. Spróbuj. Gorsze już nie będzie.
Pod czujnym okiem przyjaciółki zaczęłam zmieniać swoje życie. Powoli, ale wytrwale, odnajdywałam sens w pracy. Wreszcie czułam, iż jestem potrzebna. Marzę, by znów być sobą, by moje dziecko nie odczuło skutków depresji. Wiem, iż muszę wydostać się z tej ciemności.
**Lekcja:** Zrozumiałem, iż nie mogę ratować drugiej osoby, jeżeli sam nie postawię się na nogi. Wsparcie, rozmowa i małe kroki są kluczem do wyjścia z własnego otchłani. Teraz wiem, iż najważniejszy jest mój własny balans, bo tylko wtedy mogę być prawdziwym partnerem i ojcem.








