Grunt "pracuje" i ściąga je w dół. Tutaj Polska się zapada

kobieta.gazeta.pl 1 miesiąc temu
Jakie są skutki działalności górniczej? Tam, gdzie przez dekady wydobywano węgiel, cynk czy siarkę, ziemia wciąż "pracuje". Skutki tej eksploatacji widać jak na dłoni - zapadliska, pękające budynki i sztuczne jeziora zmieniają kraj. Polska się zapada, a w wielu miastach sytuacja jest bardzo poważna.
Południe Polski wciąż nosi blizny po górniczej przeszłości. Choć większość szybów dawno zamknięto, to pod ziemią wciąż tętni echo dawnych kopalń. Rozległe korytarze i puste wyrobiska, zaczynają żyć własnym życiem. Miejscami grunt traci stabilność, drogi się zapadają, a zagłębienia wypełnia woda. To dowód na to, iż natura odzyskuje teren, ale w sposób, którego człowiek nie potrafi kontrolować. Eksperci ostrzegają, iż ten proces potrwa jeszcze długo, bo ziemia nie zapomina o tym, co przez dziesięciolecia działo się tuż pod jej powierzchnią. Które miasta najbardziej to odczują?


REKLAMA


Zobacz wideo Rząd chce uwolnić się od "węglowego balastu". Ekspertka komentuje


Czy Bytom się zapadnie? Miasto boryka się ze sporymi problemami
Bytom od dziesięcioleci uchodzi za najbardziej jaskrawy przykład tego, jak górnictwo potrafi dosłownie "przeorać" krajobraz miasta. Przez ponad 140 lat drążono tu podziemia w poszukiwaniu węgla kamiennego, a skutki tej działalności widać dziś na każdym kroku. W wielu miejscach grunt obniżył się o kilka, a choćby kilkadziesiąt metrów. Według danych Uniwersytetu Śląskiego, w latach 1883-2011 powierzchnia Bytomia zapadła się średnio o 5,5 metra, a miejscami choćby o około 35.
Jak wyjaśniają eksperci, to efekt metody wydobycia "na zawał", w której po wybraniu surowca nie uzupełniano powstałych pustek. Z czasem górotwór tracił stabilność, co prowadziło do pękania fundamentów, odkształcania dróg i uszkodzeń sieci podziemnych. Najbardziej dotknięte zostały tereny dzielnicy Karb, gdzie ewakuowano mieszkańców i rozebrano ponad 60 budynków. Dla wielu rodzin oznaczało to utratę domów i wspólnot, które tworzyły przez pokolenia.


Skalę zjawiska opisał dr Maksymilian Solarski z Uniwersytetu Śląskiego. - Na pograniczu dzielnic Miechowice i Karb między 2011 r. a 2021 r. doszło do dosyć dużych osiadań, jak na tak krótki okres czasu, bo maksymalnie o około 7 metrów - wyjaśnił w rozmowie z serwisem gazeta.pl. Badacz dodał, iż problem jest trudny do przewidzenia. - W wielu przypadkach nie znamy dokładnego przebiegu dawnych wyrobisk, które potrafią się po latach uaktywnić i może dojść do osiadania lub choćby zapadania się gruntu - uważa Solarski.
Podejmowano próby przeciwdziałania skutkom eksploatacji, między innymi przez wypełnianie pustek piaskiem sprowadzanym z rejonu Pustyni Błędowskiej. Była to jednak operacja bardzo kosztowna, dlatego gwałtownie ją ograniczono. Dziś Bytom wciąż prowadzi monitoring osiadań i współpracuje z kopalniami, ale proces przez cały czas postępuje. Ulice falują, kamienice pękają, a samo miasto stało się przestrogą, jak głęboko górnicza przeszłość potrafi sięgnąć w teraźniejszość.


Dlaczego Bytom się zapada?Bytom. Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl


Nie tylko Bytom. Te polskie miasta również mają kłopoty
W Olkuszu i Bolesławiu przyroda odzyskuje to, co przez dekady należało do górników. Po zamknięciu kopalni "Olkusz-Pomorzany" w 2020 roku wyłączono pompy, które przez lata wypompowywały wodę z wyrobisk. Gdy ucichły maszyny, natura zaczęła wypełniać puste przestrzenie po węglu. W ciągu kilku lat pojawiło się sześć nowych zbiorników, z których największy ma już około 50 hektarów. Naukowcy z Akademii Górniczo-Hutniczej szacują, iż w przyszłości cały system jezior, nazwany Pojezierzem Olkuskim, może objąć ponad 400 hektarów.
Z lotu ptaka wygląda to jak cud natury, ale mieszkańcy patrzą na zjawisko z niepokojem. Woda, która wraca na dawne tereny górnicze, potrafi podmywać grunty i zmieniać kierunki przepływu rzek. Sztoła i Baba, rzeki popularne kiedyś wśród kajakarzy i spacerowiczów, niemal zniknęły z krajobrazu. W Bolesławiu wciąż pojawiają się nowe pęknięcia w jezdniach i chodnikach, bo teren przez cały czas stopniowo osiada. Specjaliści z AGHutniczej, którzy prowadzą pomiary poziomu wód i stabilności gruntu, twierdzą, iż zjawisko to nie jest zwykłym "powrotem natury", ale kolejnym, trudnym do przewidzenia etapem zmian po zakończeniu działalności górniczej.


Podobne zjawisko obserwuje się w Rudzie Śląskiej, choć jego źródło jest inne. Tu nie chodzi o powrót wody po kopalniach, ale o to, iż ziemia od lat osiada po eksploatacji złóż. W rejonie Potoku Bielszowickiego powstała tzw. niecka osiadania - naturalne zagłębienie, w którym woda zaczęła się gromadzić, tworząc zalewisko. Z czasem przerodziło się ono w cuchnące, gnijące bajoro. Władze miasta próbowały je osuszyć, ale bez skutku. Po każdym większym deszczu woda wraca, a teren znów przypomina mokradło.


Wszystkie wymienione miasta pokazują, iż skutków eksploatacji nie da się po prostu "wymazać" razem z kopalnią. Polska leży na gęstej siatce starych szybów i wyrobisk, które po latach mogą się uaktywnić, zmieniając bieg rzek, kształt zboczy i poziom wód gruntowych. Nie da się ich w pełni odtworzyć, ale można ograniczać skutki, np. przez stały monitoring, wypełnianie pustek podsadzkowych i odbudowę zdegradowanych terenów. Coraz częściej mówi się też o ich przekształcaniu w tereny rekreacyjne lub rezerwaty przyrody. Paradoksalnie, to, co kiedyś było źródłem przemysłowego bogactwa, dziś może stać się miejscem, gdzie natura odzyskuje przestrzeń. Co najbardziej przeraża Cię w skutkach działalności górniczej? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Idź do oryginalnego materiału