Nic nie wyszło z naszych planów na grzyby. Ale:
- a – wczoraj na bieganiu dziewczyny mówiły, iż mało padało i rzeczywiście mijani grzybiarze (biegamy w lesie) koszyki mieli puste,
- b – Łucja ma w soboty jazdy, bo tak jej ustawił instruktor, co skutecznie rozbija weekendowe plany.
No i chciałoby się jakoś tę jesień wykorzystać, ale całego weekendu NIE ruszymy aż panna skończy kurs – zostało jej jeszcze 13 godzin. Robimy za to od rana z Lilką ciacho (jabłka i gruszki pod ciepłą kruszonką) i zbieramy się do dziadków! Wykupiłam także szkolne ubezpieczenia dla dzieciaków, zamówiłam bandsy do smartwatcha dla Mieszka (on je zużywa, a na aliku są to rzeczy dostępne we wszystkich możliwych kolorach – tym razem wybrał dwa odcienie szarości) i chyba zbliżam się do końca spraw organizacyjnych tego roku szkolnego!