Historia jednej teściowej. – Nie uwierzycie, z kim się właśnie poznałam!
Kasia wpadła do domu, gwałtownie umyła ręce i prosto do kuchni. Rodzice już siedzieli przy stole.
Dziewczyna przeprosiła, iż spóźniła się na obiad, i zaczęła opowiadać o niesamowitej nowinie. „Nie uwierzycie, kogo właśnie poznałam! Mój brat znalazł sobie dziewczynę. Śliczna, wesoła, rudowłosa. Jak słoneczko. Ma na imię Weronika. Pracuje na myjni samochodowej, gdzie my jeździmy umyć auto. Tam się poznali. Wygląda na to, iż to poważna sprawa. No super, co?” – szczebiotała bez przerwy Kasia. Szymon Władysławowicz, ojciec Kasi, podniósł głowę znad talerza i uśmiechnął się z zadowoleniem. Stwierdził, iż to dobrze, bo już zaczynał wątpić w orientację syna. Matka Kasi, Helena Janówna, oburzyła się na słowa męża i zmartwiła, iż syn znalazł sobie dziewczynę na myjni.
„Ale kto tam może pracować? Tylko te, których nigdzie indziej nie chcieli. Ani wykształcenia, ani manier, ani wychowania. I w ogóle wszystkie jakieś nieatrakcyjne. Jedno słowo – myjniarki. Żadna z nich nie jest godna naszego syna!” – nie mogła się uspokoić Helena Janówna. Szymon Władysławowicz nie zgodził się z żoną i stanął w obronie dziewczyn: „No co ty, dlaczego tak mówisz? Ludzie są różni. Może ta dziewczyna tylko dorabia, a sama studiuje zaocznie.
Przecież to nic złego, gdy ktoś pracuje. Znaczy, zna wartość pieniądza. I nie będzie naszego syna o nie naciągać, skoro sama zarabia. A tobie od razu wszystko się nie podoba. Przecież jej choćby nie widziałaś. Może jest śliczna. Nie sądzę, żeby nasz syn wybrał byle kogo.” Ale Helena Janówna była wojna i nie dawała za wygraną: „Pójdę i zobaczę tę piękność. Zobaczę, czym naszego syna omotała. Dopilnuję, żeby ją wyrzucili z pracy, nie ma co się gapić na bogatych chłopaków. Niech sobie szuka męża z innej półki.”
Następnego dnia Helena Janówna rzeczywiście poszła na myjnię. Od progu urządziła awanturę. Krzyczała i domagała się, żeby przyprowadzono tę Weronikę, która wisi na szyi jej syna. Żądała, żeby ją zwolnili za romansowanie z klientami. Ale dziewczyna o imieniu Alicja, która ją przyjęła, powiedziała, iż nie zna takiej, może jest z innej zmiany, i zaproponowała, żeby przyszła jutro. Helena Janówna oczywiście chciała natychmiast upokorzyć „nieprzyzwoitą” Weronikę i z hukiem wyrzucić ją z myjni. Ale nic nie poradzi – musiała wrócić do domu z kwitkiem. Obiecała jednak, iż wróci następnego dnia.
Alicja podeszła do Weroniki i powiedziała, iż nie powinna wdawać się z klientami, bo za to rzeczywiście mogą zwolnić, to choćby w umowie stoi. Ale Weronika odparła, iż z Kubą są już od roku. Z początku nie chciała się znać, ale on nalegał, nie dawał spokoju. Teraz chce ją poznać z rodzicami, ale ona sama odwleka tę chwilę – najpierw chce skończyć studia, znaleźć porządną pracę, a dopiero potem się przedstawić.
Teraz potrzebowała tej roboty, bo studiowała i mieszkała w akademiku, a nie chciała brać pieniędzy od rodziców. Alicja obiecała, iż nie powie kierowniczce o całej sprawie, ale Weronika musi poprosić narzeczonego, żeby pogadał z matką i żeby ta więcej nie przychodziła z awanturami na myjnię.
Wieczorem Kuba wrócił do domu i od progu zaczął mówić do matki twardym tonem: „Czego ty chcesz osiągnąć? Chcesz, żebym się z Weroniką pokłócił? Na myjni pracuje tylko tymczasowo. Poza wszystkim każda praca jest szanowana. W ogóle jej nie znasz. To dobra i mądra dziewczyna. Kocham ją, i jeżeli jeszcze raz pokażesz się na myjni, to wyprowadzę się z domu, zabiorę Weronikę, i będziemy żyć na swoim. W ogóle nas nie zobaczysz. Nie wtrącaj się w nasze sprawy. Chcę się z nią ożenić. To moje ostatnie słowo.” Helena Janówna nic nie odpowiedziała synowi – znała jego charakter. Nie rzucał słów na wiatr. Jak powiedział, tak zrobi. Nie chciała stracić syna, więc postanowiła więcej nie pokazywać się na myjni.
Minęły dwa lata, i Kuba z Weroniką wzięli ślub. Krewni pana młodego byli zachwyceni uroczystością. Helena Janówna z dumą oznajmiła, iż w organizacji wesela pomagała synowa Weronika. Okazała się piękną i bardzo inteligentną dziewczyną. Skończyła studia z wyróżnieniem, znalazła pracę w firmie i zarabia nie mniej niż jej syn. A na dodatek spodziewają się dziecka – Weronika jest już w trzecim miesiącu. Kuba ledwo namówił ją na ślub, bo wolała najpierw pomieszkać na kocią łapę. Dobrze, iż Helena Janówna w swoim czasie posłuchała syna i nie wtrącała się w sprawy młodych.
Szymon Władysławowicz podszedł do Heleny Janówny i zaprosił ją do tańca. Szepnął żonie do ucha, iż mu się z nią szczęśliwie ułożyło, tak samo jak ich synowi. Dołączyli do tańczących młodych i zakręcili się w walcu.
A wy co myślicie – czy matka powinna wybierać synowi żonę?