Ile powinno wynosić kieszonkowe? Nie jesteś bankomatem. Rodzice często popełniają błąd

gazeta.pl 2 dni temu
Edukacja finansowa zaczyna się od rozmowy i od pierwszych decyzji zakupowych dziecka. Pedagożka Kamila Małkiewicz przekonuje, iż kieszonkowe to nie fanaberia, tylko narzędzie wychowawcze, które powinno być w każdym domu.
Czy rozmawiamy z dziećmi o pieniądzach? Często nie, bo temat jest zbyt trudny albo... zbyt dorosły. Tymczasem brak rozmów prowadzi do braku kompetencji, które odbijają się w dorosłym życiu. W rozmowie z Anną Kalitą dla weekend.gazeta.pl pedagożka Kamila Małkiewicz wytłumaczyła, dlaczego warto zacząć edukację finansową od drugiej klasy podstawówki i dlaczego "kieszonkowe bez limitu" to więcej szkody niż pożytku.


REKLAMA


Zobacz wideo Karolina Gilon zdradza, jaką chciałaby być mamą


Kieszonkowe nie jest nagrodą. To lekcja życia w praktyce
Kamila Małkiewicz nie ma wątpliwości – kieszonkowe to fundament edukacji finansowej. W jej ocenie sens ma już od drugiej klasy, kiedy dziecko potrafi liczyć. 11-letnia córka pedagożki dostaje 100 zł miesięcznie. Nie dlatego, iż matki nie stać na więcej, ale dlatego, iż większa kwota zaburzyłaby sens nauki. Dziecko ma nauczyć się decydować, planować i odróżniać potrzeby od zachcianek. A to wymaga ograniczeń dokładnie tak, jak w dorosłym życiu.
"Na wszystko cię nie stać". I bardzo dobrze
Zasada w domu Małkiewicz jest prosta: kieszonkowe jest na przyjemności, a nie na potrzeby. Za ubrania, kosmetyki czy książki płacą rodzice, ale jeżeli córka chce iść do kina albo kupić gazetkę, sięga po swoje pieniądze. Gdy wyda wszystko zbyt szybko, nie ma dodatkowej puli – chyba iż naprawdę wyjątkowa okazja, jak wspólne wyjście z klasą. Wtedy może dostać "kredyt", ale z konsekwencją: w przyszłym miesiącu dostaje mniej. Dziecko uczy się planowania i odpowiedzialności, a rodzic nie musi być bankomatem.


Im więcej dasz, tym mniej nauczysz. choćby jeżeli cię stać
Rodzice w zamożnych domach często popełniają jeden błąd. Dają dziecku wszystko, czego zapragnie. Efekt? Nastolatek z 2–3 tys. zł kieszonkowego, który nie wie, czym jest wartość pieniądza. Małkiewicz jest zdania, iż choćby przy dochodzie 100 tys. zł miesięcznie, 18-latek nie powinien dostawać więcej niż 500 zł na przyjemności. Pieniądze, które "spadają z nieba", nie uczą samodzielności. A jeżeli dziecko pożycza na droższy zakup (jak telefon), powinno oddać z niewielką górką. W końcu choćby dorosły kredyt coś kosztuje.
Ile kieszonkowego miesięcznie dostaje Twoje dziecko? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Idź do oryginalnego materiału