Ja płakałam, w szkole syna jest wspaniały zwyczaj. Metoda nauczycielki działa cuda

mamadu.pl 11 miesięcy temu
Zdjęcie: Koniec semestru zbliża się wielkimi krokami, a tym samym nadszedł czas wystawiania ocen. fot. samurkas/123rf


Kiedy chodziłam do podstawówki, starałam się być wzorową uczennicą. Stopnie to jedno, a zachowanie drugie. Pamiętam, jak pod koniec semestru nauczycielka oznajmiała, kto i jakie zachowanie otrzymał. Wzorowe było oczywiście najlepsze. U mojego syna, który chodzi do pierwszej klasy, dzieci otrzymują medale. Przyznaję, byłam miło zaskoczona. Żałuję, iż za moich czasów tak nie było.


Kiedy wracaliśmy wczoraj ze szkoły do domu, rozmawialiśmy o tym, jak minął nam dzień. Syn opowiadał, co u niego, a ja co u mnie. Koniec semestru zbliża się wielkimi krokami, a tym samym nadszedł czas wystawiania ocen, nie tylko z konkretnych przedmiotów, ale i z zachowania. Z racji tego, iż rozpoczynamy dopiero przygodę ze szkołą, emocje sięgają zenitu. O tym właśnie rozmawialiśmy.

Wzorowe czy bardzo dobre?


W podstawówce, a w szczególności w klasach 1-3, bardzo zależało mi, by otrzymać wzorowe zachowanie. Nie chciałam być przypadkiem gorsza od moich koleżanek. To bardzo dobre nie było już tym, o czym marzyłam. Było też dobre, poprawne i niedostateczne (takiego na szczęście nie miałam, bo chyba zalałabym się łzami). Teraz się z tego śmieję, wtedy wcale mi do śmiechu nie było.

Do dziś pamiętam, jakie emocje mi towarzyszyły, kiedy wychowawczyni czytała, kto jak został oceniony. Przyznaję, nie wspominam tego zbyt dobrze. Choć w pierwszych latach podstawówki byłam wzorową uczennicą, potem zdarzało się, iż zachowanie było bardzo dobre. Najchętniej to całe zachowanie wymazałabym z pamięci. Ten stres, te emocje, to oczekiwanie i ta rywalizacja do dziś powodują, iż na moim ciele pojawia się gęsia skórka.

Czas na zachowanie


Już rok temu, kiedy syn poszedł do zerówki, zaczęłam mu powtarzać i wpajać, iż uczy się dla siebie, a nie dla ocen. Tymi słowami chciałam zdjąć z niego ten stres, tę odpowiedzialność, tę chęć bycia najlepszym. Czy mi się udało? Chyba nie do końca.

Przyznaję, o zachowaniu zapomniałam, bo to w zerówce nie było oceniane. Teraz kiedy syn jest już pierwszoklasistą, wszystko się zmieniło. Koniec semestru to nie tylko oceny (z angielskiego i religii), z przedmiotów wczesnoszkolnych nie są jeszcze na tym etapie wystawiane, ale także zachowanie. I tutaj od razu powróciły wspomnienia, te niekoniecznie najlepsze. Ten strach, niepewność, jak zostałam oceniona. Czy zrobiłam coś źle, czy moja żywiołowość, głośniejsze zabawy z koleżankami na szkolnym korytarzu odebrały mi szansę na bycie "wzorem"? Sama nie wiem, dlaczego mi tak strasznie na tym zależało.

Będą medale


Choć syn jest "grzecznym" chłopcem, czasami zdarza mu się łobuzować. Wiem, iż niekiedy pani zwraca mu uwagę, iż biega z kolegami podczas przerwy czy z rozmawia podczas lekcji. Jest dobrze, ale nie jest idealnie. A ja wcale tej idealności od niego nie oczekuję. To moje dziecko, nieco szalone, zwariowane, a z drugiej strony wrażliwe, kochane i niepowtarzalne.

Jest ambitny, pracowity i nie lubi być gorszy od innych. Bałam się, iż jeżeli nie otrzyma wzorowego zachowania (a tak przecież może się zdarzyć), będzie smutny, zapłacze. Jednak ku mojemu zaskoczeniu, wychowawczyni wymyśliła coś zupełnie innego (nie wiem, jak jest w pozostałych klasach).

Zachowanie dzieci zostanie ocenione w inny sposób. Będą medale, takie prawdziwe. Syn z ogromnym podekscytowaniem w głosie opowiadał, iż wychowawczyni będzie im wręczała medale jak na prawdziwych zawodach. Był pod wrażeniem, ja również. I właśnie tutaj zadziała się magia. Stał się cud.

Wiem (rozmawiałam też z innymi rodzicami), iż dla dzieci nie jest już najważniejszy


kolor medalu – złoty, srebrny, czy brązowy, ale sam fakt, iż go dostaną do ręki, fizycznie. Będzie ich. Przez te kilka miesięcy na niego pracowały, a teraz będą go miały tylko dla siebie.

Jest szansa


Kiedy wracaliśmy do domu, syn powiedział, iż póki co pani przygotowała dla niego srebrny medal, ale ma jeszcze szansę na złoty. Będzie starał się o ten najlepszy, ale od razu zaznaczył, iż ze srebrnego również się cieszy, bo to i tak podium. Niezależnie od zachowania, każdy uczeń będzie na podium, każdy dostanie medal i zabierze go do domu. Nie ma tej rywalizacji, tego czekania, czy będzie się wzorem.

Każdy dostanie medal, każdy będzie nagrodzony. Żałuję, iż za moich czasów wychowawczyni nie miała takiego podejścia, nie wpadła na podobny pomysł. Jednak cieszę się, iż moje dziecko póki co nie musi się tym stresować.

Idź do oryginalnego materiału