"Jadą za pół darmo na all inclusive do Turcji i jęczą, iż nie ma luksusów. Za to się płaci"

mamadu.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: Wakacje typu all inclusive błędnie są uznawane za synonim luksusu. fot. Michal Wozniak/East News


Wiele mówi się o tym, iż to ostatni tak tani sezon, a od przyszłego roku ceny wczasów w Turcji mogą znacząco podrożeć. Dziś znalezienie oferty za mniej niż 2000 zł od osoby nie jest wyzwaniem. Jednak, jak twierdzi nasza czytelniczka Iza, za niską ceną zwykle idzie niska jakość, a Polacy oczekują luksusów.


"W ostatnich dniach dużo się mówi o tej inflacji w Turcji, o cenach, iż są niskie i będą wyższe, o tym, iż resorty świecą pustkami itd. A jednak wiele osób tam jeździ. Ja sama lubię taki typ wypoczynku, zorganizowany, iż nie muszę się o nic martwić. Tylko iż ja jestem realistką i wiem, iż jak za 7 dni od osoby na all inclusive w jakiejś Antalyi płacę, powiedzmy, 2200 zł, to nie będę mieć apartamentu prezydenckiego, kąpieli w szampanie i klocków ze złota dla dzieci.

Poprzeczka na odpowiednim miejscu


Nawet jeżeli ten mój hotelik ma 3 albo 4 gwiazdki, to wiecie, to nie jest Michelin i gwiazdka gwiazdce nierówna. Ja się staram nie schodzić poza standard tych 4 gwiazdek, ale wiem, iż to nie znaczy, iż będzie luksus. Zwykle meble są takie... kilkuletnie co najmniej, podniszczone. Czasem widok z okna będzie na ścianę albo krzaki jakieś. Jedzenie może być smaczne, ale monotonne albo np. będą tylko 4 posiłki, a nie 6 czy 7.

Ja mam realne oczekiwania. Wiem, iż jadę tanio, więc tylko mi zależy, żeby było czysto, żeby nie przywieźć jakiegoś robactwa czy czegoś. Do tego: żeby było jedzenie smaczne i świeże, żeby były animacje dla dzieci i basen z brodzikiem. Plaża może być tak 5 minut max. od hotelu, nie musi być hotel z własną plażą. My z mężem nie pijemy, może jeden drink jakiś na cały wyjazd i tyle, na strumieniach alkoholu nam nie zależy. I to są realne oczekiwania.

W tym roku byliśmy w Bodrum akurat, hotel 4 gwiazdki. Moje dziewczyny były zachwycone, bo było dużo dla nich atrakcji, np. dyskoteka, zajęcia plastyczne, mnóstwo gier na świeżym powietrzu. Na naszym turnusie było kilka innych rodzin z Polski, a ja akurat lubię sobie pogadać, jakoś się zaznajomić, a nie tylko na dzień dobry z kimś być. No i pytałam, jak im się podoba. Co się okazało, poza jedną rodziną z takim 3-letnim brzdącem, to te inne były zawiedzione strasznie.

Skąpią kasy, a narzekają


Argumenty padały takie, iż oni myśleli, iż jedzenie będzie 24 godziny na dobę dostępne, a tu są posiłki o stałych porach i to tylko kilka. Do tego myśleli, iż będzie widok na plażę z okien, chociaż w broszurze było napisane, iż plaża jest 500 m od hotelu. Co jeszcze... Że pościeli nie zmieniają codziennie. No ja w domu też codziennie nie zmieniam... Ważne, iż ręczniki były wymieniane.

Ja z tych rozmów tak wywnioskowałam z nimi, iż oni za te 2200-2500 zł oczekiwali kryształowych żyrandoli, całodobowych nianiek, kawioru, nie wiem. Za luksusy się płaci. Chyba nie zdziwię nikogo, jak napiszę, iż nie nawiązały się tam żadne przyjaźnie między nami... No, chciałam się tylko tym podzielić, bo wydaje mi się, iż mało się o tym mówi, iż ludzie są zawiedzeni, bo mają za duże oczekiwania względem ceny. A gdyby byli realistami, to jeszcze mogłoby im się spodobać. Izka".

Idź do oryginalnego materiału