Jak mogłaś, nie mówiąc mi o tym?

twojacena.pl 1 tydzień temu

Dziś zdarzyło się coś niezwykłego. Spotkałam ją po piętnastu latach. „Cześć, Marianna. Dawno się nie widziałyśmy, prawda?” – powiedziała Weronika, patrząc na mnie tym swoim badawczym wzrokiem.

„Chyba choćby dłużej. Ale ty się w ogóle nie zmieniłaś.”

„A ty tak. Zrobiłaś się jeszcze ładniejsza.”

Próbowałam ukryć zdumienie. Po tylu latach stałyśmy naprzeciw siebie w szkole tańca, gdzie przyprowadziłyśmy nasze córki na próbne zajęcia.

„Dzięki, Wera” – odparłam cicho. Chciałam powiedzieć coś miłego, ale słowa utknęły mi w gardle. Wszystkie skończyły się tamtego dnia, gdy ostatni raz rozmawiałyśmy. Pamiętam, jak bolało.

„Kogo przyprowadziłaś? Syna czy córkę?” – spytała Weronika.

„Córkę. Anielka, dziesięć lat. A ty?”

„Też córkę, Ola, skończyła właśnie dziewięć.” Zawahała się. „Urodziłaś ją z Igorem? Wzięliście ślub, czy jak?”

Zamarłam. Czy naprawdę wciąż w to wierzyła? Że mogłam ukraść jej ukochanego, a potem wyjść za niego?

„Zejdźmy do kawiarni. Możemy usiąść, wypić kawę.”

Widziałam, jak Weronika się wzdryga. Spotkanie z dawną przyjaciółką, która nagle stała się rywalką, najwyraźniej nie sprawiało jej radości. Ale po chwili kiwnęła głową. Minęło tyle lat – każda z nas miała swoje życie. Po co teraz budować mury?

„Dobra.”

Schodziłyśmy w milczeniu, rzucając sobie ukradkowe spojrzenia. Obie byłyśmy ciekawe, jak potoczyło się życie tej drugiej, ale żadna nie chciała pierwsza wspomnieć przeszłości.

Gawędziłyśmy o niczym. Okazało się, iż Weronika wróciła do rodzinnego miasta dwa lata temu – jej matka zachorowała, potrzebowała opieki.

„Nie było łatwo” – mówiła – „ale Tomek jest niesamowity. Dobry, troskliwy. Cieszę się, iż go poznałam.”

Uśmiechnęłam się. Więc jednak była szczęśliwa? Miała kochającego męża, córkę… Może już nie żywiła do mnie urazy? Ale zaraz potem padło to samo pytanie:

„A ty? Wyszłaś za Igora? Urodziłaś mu córkę? Jesteś z nim szczęśliwa?”

Spojrzałam na nią zmęczona. Dlaczego życie musi być takie skomplikowane? Przyjaźniłyśmy się od piaskownicy, przez przedszkole, szkołę, aż do studiów – a potem wszystko się rozpadło. Myślałam, iż Weronika w końcu zrozumiała prawdę, ale widocznie przez cały ten czas wierzyła, iż zbudowałam swoje szczęście na jej nieszczęściu.

„Werka, naprawdę myślisz, iż coś było między mną a Igorem? Przecież wtedy wszystko ci wytłumaczyłam. Myślałam, iż zrozumiałaś.”

Weronika przygryzła wargę – robiła tak zawsze, gdy się dąsała.

„W ogóle o was nie myślałam” – odparła, ale poznałam, iż kłamie.

„Wciąż pamiętasz Igora. Żyłaś w przekonaniu, iż wyszłam za niego, iż jestem z nim szczęśliwa, a teraz próbujesz mnie przekonać, iż nas nie ma w twoich myślach?”

Skrzywiła się, patrząc w bok. Analizowałam jej profil, próbując zgadnąć, czy wybaczyła mi – choćby jeżeli wciąż wierzyła w tę zdradę.

„Naprawdę nie myślałam” – powtórzyła. „Tamta nasza rozmowa… Wyrzuciłam was oboje z życia. A twoje słowa, iż nic między wami nie było, uważałam za kłamstwo.”

*Wiec nie wybaczyła.*

Wyjęłam telefon, przeszukałam galerię i podałam jej.

„Patrz. To mój mąż, Krzysiek Zawadzki. Ten sam Krzyś, którego wyśmiewałaś, nazywając go nudziarzem.”

Weronika wpatrywała się w zdjęcia, jej oczy się rozszerzyły. Powiększała detale, przesuwała palcem, aż w końcu spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

„Naprawdę wyszłaś za Zawadzkiego? Myślałam, iż żartujesz, mówiąc, iż coś między wami… Masz z nim dzieci?”

„Córkę i syna. Jakub ma prawie trzynaście, Anielka dziesięć. Jestem szczęśliwa, tak jak ty, Wera. I nigdy nic nie było między mną a twoim Igorem. On wszystko wymyślił, żeby nas poróżnić i skończyć z tobą.”

Znowu przygryzła wargę, a we mnie narastała złość. Ile można było grzebać w przeszłości? Nasza przyjaźń mogła trwać do dziś, gdyby nie Igor, który uwierzył, iż może decydować o życiu innych.

Poznałyśmy się, gdy miałyśmy po pięć lat. Mieszkałyśmy w tym samym bloku, w sąsiednich klatkach. Najpierw pokłóciłyśmy się o lalkę, prawie się pobiłyśmy, ale moja mama nas rozdzieliła. Weronika rozpłakała się, gdy zrozumiała, iż chciała zabrać coś, co nie było jej, a ja, zlitowawszy się, podałam jej moją Barbię.

„Baw się. Ja poczekam.”

Patrzyła na mnie przez łzy, nie wierząc, iż tak łatwo wybaczyłam. Od tamtej chwili stałyśmy się nierozłączne.

Razem w przedszkolu, potem w tej samej szkolnej ławce. Odrabiałyśmy lekcje, bawiłyśmy się, świętowałyśmy razem.

A potem matura, studia, i na drugim roku – Igor. Nowy, przyszedł z innego miasta, a Weronika zakochała się od pierwszego wejrzenia.

„Maryśka! Zakochałam się!” – wyznała mi tydzień później.

Cieszyłam się dla niej. Przed Igorem nie interesowała się chłopakami, więc byłam pełna nadziei.

„Myślisz, iż coś z tego będzie?” – spytałam.

„A ty sądzisz, iż tylko ty możesz mieć szczęście w miłości?” – odparła, przygryzając wargę.

Zaniemówiłam. Skąd ta agresja? Nigdy wcześniej nie robiła mi wyrzutów z powodu moich związków. A teraz okazało się, iż miała mi za złe, iż moje życie uczuciowe układa się lepiej.

Wkrótce zrozumiałam dlaczego. Weronika była zazdrosna. Igor przyjaźnił się z nami obiema, a ja byłam z Krzysztofem. Ona uważała go za dziwaka, ale ja byłam zakochana. A potem nagle okazało się, iż Igor ma do mnie słabość.

Wyznał mi to w Sylwestra. Spodziewał się zachwytu, ale go nie dostałam.

„Przecież spotykasz się z Weroniką. Po co mi to mówisz?”

„Spotykamy się? No, raz czy dwa się przespaOdkąd sięgam pamięcią, najbardziej żałuję tego, iż nie dałyśmy sobie szansy wtedy – ale teraz, patrząc, jak nasze córki śmieją się razem w parku, wiem, iż przynajmniej one nie powtórzą naszych błędów.

Idź do oryginalnego materiału