„Jak mogłaś pozwolić byłej teściowej zobaczyć wnuczkę? Gdzie twoja duma?”

newskey24.com 5 dni temu

Świat zatoczył dziwny krąg, gdy mojej córeczce skończyły się dwa lata. Małe przyjęcie w gronie najbliższych. Jej ojciec, mój były mąż, choćby nie raczył pamiętać o tej dacie. Ani telefonu, ani wiadomości, nic. A jednak jego matka, była teściowa, zadzwoniła wcześniej. Powiedziała, iż chciałaby przyjść, życzyć małej wszystkiego najlepszego. Pomyślałam: co w tym złego? Przyszła, przyniosła prezent — pluszowego misia, trochę słodyczy i kopertę z pieniędzmi. Poszłyśmy do parku, pospacerowałyśmy. A potem wróciłyśmy do domu… i wtedy zaczął się prawdziwy koszmar — opowiada z goryczą 30-letnia Kinga.

— Co się stało?

— Moja mama, ujrzawszy mnie z Bronisławą Janową, wpadła w szał. Krzyczała, iż zhańbiłam rodzinę, iż nie mam ani wstydu, ani godności. Jak mogłam pozwolić byłej teściowej przytulać dziecko? Wrzeszczała, iż powinnam rzucić jej ten „żałosny podarunek” w twarz i wyrzucić za drzwi.

— Naprawdę miała pretensje o prezent?

— Tak! Mówiła, iż miś jest tandetny, czekoladki niezdrowe, a pieniędzy mogła dać więcej. Całą noc mamrotała pod nosem! Oskarżała mnie, iż rzuciłam się byłej teściowej na szyję. Że oto „zła babka”, a ja ją prawie do domu wpuściłam. Jakbym zapomniała, jak ta kobieta kiedyś wyrzuciła mnie na bruk bez grosza przy duszy.

Kinga rozwiodła się rok temu. Mąż okazał się niegotowy do prawdziwego życia rodzinnego. Gdy zaczęły się trudności — nieprzespane noce, dziecięce płacze, brak pieniędzy — po prostu się poddał. Uznał, iż łatwiej, taniej i spokojniej żyć bez żony i dziecka. W milczeniu spakował walizki i wyszedł. Mieszkanie było na nazwisko jego matki, i Kingę po prostu wyrzucił za drzwi.

— Wtedy choćby nie zrozumiałam, co się dzieje. Jakby ktoś zgasił światło. Gdzie iść, co robić? Byłam w szoku.

Sprawą rozwodu zajmował się adwokat teściowej. Choć dzielić się nie było co — mieszkanie i samochód były na rodziców męża, a on sam oficjalnie niczego nie posiadał. choćby alimenty płaci śmieszne. Kinga nie miała siły, by walczyć w sądzie. Była zbyt zmęczona i złamana.

— Prosiłam tylko o jedno — żeby pozwolili mi zostać w tym mieszkaniu do końca urlopu macierzyńskiego. Nie chciałam wracać do mamy: to kobieta trudna, o ciężkim charakterze. Ale Bronisława Janowa odmówiła. Powiedziała, iż nie jestem pierwszą ani ostatnią synową. To nie hotel — stwierdziła.

Przed wyjazdem jednak pomogła z organizacją przeprowadzki: wynajęła firę, spakowała rzeczy, choćby przetransportowała je do mamy Kingi. Pozwoliła zabrać, co potrzeba, ale Kinga wzięła tylko swoje. Nie chciała, by ktokolwiek mógł później zarzucić jej cokolwiek.

Od ośmiu miesięcy mieszka z córeczką w maleńkiej kawalerce u matki. Alimenty ledwo starczają na pieluchy. Ani ojciec, ani jego rodzina nie interesują się dzieckiem. Nikt nie dzwoni, nie pisze. Tylko Bronisława Janowa, była teściowa, czasem pyta o dziewczynkę.

— Nie chciałam kłótni. Dlatego zgodziłam się spotkać z nią na neutralnym gruncie — w parku — wzdycha Kinga. — Wiedziałam, iż mama będzie przeciw, ale liczyłam, iż zrozumie. Na próżno.

— Nie tylko się obraziła. O mało mnie nie wyrzuciła z domu. Nazwała zdrajczynią. Stwierdziła, iż jeżeli jestem taka miła, to niech idę mieszkać do byłej teściowej. „Nie potrafisz córki wychować — krzyczała — bo sama nie masz godności ani charakteru. Oni cię poniżali, a ty jeszcze drogę przed nimi brukujesz!”

— Kinga, ale Bronisława Janowa nie musiała dzwonić. Zrobiła krok w twoją stronę?

— Ja też tak myślę. Ale mama jest nieugięta. Dla niej świat jest czarno-biały. jeżeli to wrogowie, to żadnych spotkań. Żadnych prezentów. Żadnych spacerów. A dla mnie ważne było, by córka miała kontakt z ludźmi, którzy ją kochają, choćby jeżeli to druga strona.

Teraz Kinga boi się powtórzenia tej sceny. Babcia, która kiedyś pomagała, stała się teraz najgorszym wrogiem. Matka żąda całkowitego zerwania z przeszłością. A Kinga miota się między tym, co słuszne, a tym, co konieczne.

— Co mam robić? Odebrać dziecku drugą babcię — to słuszne? Ale kłócić się z mamą — to też nie wyjście. Jestem sama, z małą, bez wsparcia. Boję się. Ale zmęczyło mnie życie między młotem a kowadłem. Chcę tylko, by moja córka rosła w pokoju, a nie w wiecznych wojnach dorosłych kobiet.

Idź do oryginalnego materiału