Jak moja mama nie chciała, żebym wychodziła za mąż za Olka… Ale mnie tak bardzo podobało się chodzenie do drogich restauracji, te wszystkie kosztowne prezenty, które mi dawał. Tylko przed koleżankami Olka nie pokazywałam – wstydziłam się, bo był ode mnie starszy o 20 lat. Po ślubie zamieszkaliśmy u niego. Teraz wszystko mnie w nim drażni. Nie podoba mi się, jak Olek je, jak mówi, jak się ubiera… po prostu wszystko, na co spojrzę, wywołuje irytację. Okazało się, iż tak naprawdę nie znałam swojego męża

przytulnosc.pl 6 dni temu

Z Olkiem poznałam się w kawiarni. On miał wtedy 40 lat, ja – 20, ale wyglądałam na starszą niż byłam, a on wydawał się młodszy. Pracował w dobrej prywatnej firmie budowlanej. Szczerze mówiąc, na początku myślałam tylko o pieniądzach. Ciągle kupował mi drogie prezenty, zabierał do ekskluzywnych restauracji, przedstawił swoim znajomym.

Swoim koleżankom go nie przedstawiłam – wstydziłam się różnicy wieku. Ale koleżanki same odeszły na dalszy plan. Dużo ciekawsze było dla mnie pójść z nim do eleganckiej restauracji, na bilard czy bowling niż siedzieć z dziewczynami w taniej kawiarni. Lubiłam się wystroić i pokazać wśród ludzi. Mama oczywiście była przeciwko ślubowi, ale wyszliśmy za mąż i ożeniliśmy się mimo wszystko. Tata zaciskał zęby, ale się pogodził. Olek obiecywał wnuki, ja tylko się czerwieniłam.

Tak przeżyliśmy kilka lat. Olek cały czas był jakiś obojętny, brakowało mu ciepła, serdeczności. Nigdy nie potrafił szczerze porozmawiać. Czułam się, jakbym mieszkała z obcym człowiekiem. Z moimi bliskimi i przyjaciółmi nie chciał utrzymywać kontaktu. Kiedy rodzina zapraszała nas na święta, on nigdy nie chciał jechać – zawsze jeździłam sama. Powtarzał, iż moja rodzina go nie interesuje, a najlepiej by było, żebym i ja rzadziej się z nimi spotykała.

Po pewnym czasie okazało się, iż spodziewam się dziecka. Myślałam, iż wtedy wszystko się zmieni, ale dla Olka dziecko było tak samo potrzebne jak żona. Zabierał mnie do restauracji, pokazywał swoim znajomym – ale już wtedy rozumiałam, iż żona była mu potrzebna jedynie jako element wizerunku, a najlepiej młoda i ładna.

Nie brakuje nam niczego – pewnie dlatego wciąż z nim jestem. Dziecko chodzi do prywatnego przedszkola, ja nie pracuję, studiów nie dokończyłam. Kiedy próbuję rozmawiać o tym, żeby wrócić na uczelnię, mówi: „Po co ci to?”. Mam pieniądze na wszystko, ale jestem tak nieszczęśliwa, iż gdyby ktoś wiedział…

Denerwuje mnie w nim wszystko. Jak je, jak mówi, jak się ubiera, każda drobnostka mnie irytuje. Sama wpakowałam się w tę sytuację i nie wiem, jak z niej wyjść. A przecież mówią, iż najważniejsze, żeby mężczyzna był dobrym mężem i ojcem… On taki jest. Ale czy to daje mi szczęście? Nie. Sama zniszczyłam sobie życie. Tak bardzo żałuję, iż kiedyś nie posłuchałam rodziców. A teraz… nie wiem, jak znaleźć drogę powrotną.

Idź do oryginalnego materiału