Zdjęcie od Radia Leliwa (jedyne, na którym jestem) - wierzę, iż Pan Redaktor mi wybaczy
W piątek 17 stycznia, w rocznicę „wyzwolenia” Warszawy przez Ruskich, pod patronatem Władysława Ortyla, Fryderyka Kapinosa, Wydziału Katechetycznego Diecezji Tarnowskiej i
Ruchu Ochrony Szkoły odbyła się konferencja zatytułowana „Jak uchronić dzieci przed deprawacją w szkole”.
Ta deprawacja jest – w zamyśle organizatorów – związana głównie z nowym pomysłem minister Nowackiej, przedmiotem „Edukacja zdrowotna”, przeciwko której trwały liczne protesty.
Konferencja skierowana była do wszystkich chętnych: „rodziców, dziadków, młodzieży, nauczycieli, dyrektorów szkół i samorządowców”.
Młodzieży chyba nie było wcale, trochę młodych, czyli tak koło czterdziestki, pewnie rodziców, za to dużo dziadków i babć, a także chyba sporo nauczycieli. Że byli nauczyciele wywnioskowałem nie wprost ze słów radnej Pani Marii Orłowskiej, która siedząc chwilę obok mnie mruknęła pod nosem takie mniej więcej słowa: „stara kadra przyszła, ale gdzie są młodzi?”. Potem chyba bała się mojego sąsiedztwa i poszła usiąść w rejony bardziej polityczne. Bo lokalnych polityków PiS było dużo.
Prelegentami konferencji byli: Barbara Nowak – była Małopolska Kurator Oświaty i Marek Puzio – Instytut Ordo Iuris
Na początek przeleciała mi przez głowę myśl, iż wraz ze zmianą rządu trochę się zmieniło, ale w oświacie niewiele. Bo Barbara Nowak została zamieniona na Barbarę Nowacką.
Ten przebłysk świadomości potwierdziła potem sama bohaterka spotkania. Obie panie mają jedną cechę wspólną – wspaniale bajerują. Takiego mądrego słowotoku, jak z ust pani Nowak dawno nie słyszałem. Bo panią Nowacką przyszło mi słyszeć wcześniej.
Na początek wyjaśnijmy, co znaczy słowo deprawacja. I dlaczego deprawacja, a nie demoralizacja? Ano dlatego, iż demoralizację rozumiemy jednoznacznie, natomiast deprawacja to tylko (albo aż) zepsucie obyczajów, przyjętych zasad zejście z uczciwej drogi. Czyli także łamanie prawa.
Więc jak? Demoralizujemy nowym przedmiotem „Edukacja zdrowotna” młodzież czy tylko ją deprawujemy? A może tylko robimy polityczną rozróbę?
Bo słowem „deprawacja” można też objąć obok Edukacji zdrowotnej (czytaj: Edukacji seksualnej) inne sprawy, o których mówiła pani Nowak, a w dyskusji pani Orłowska, takie jak zmniejszenie pensum dla religii do jednej godziny (co wg pani Nowak jest złamaniem konkordatu) a także takie jak odchudzenie podstaw programowych, edukacja włączająca czy ograniczenie prac domowych.
No ale miało być o edukacji seksualnej, powie ktoś już znudzony czytaniem. Ja też czekałem na tę edukację seksualną przez całe przemówienie pani Nowak i się nie doczekałem. Ale za to dużo mówiła o innych grzechach pani Nowackiej: redukcji lekcji religii, redukcji (zmianie) programów polskiego i historii, by młodzi ludzie mniej się dowiedzieli o naszych wspaniałych bohaterach (w tym o „niezłomnych) i naszych wspaniałych dziejach, by byli coraz głupsi i coraz bardziej europejscy, a nawet o wprowadzeniu do szkół tzw. Ustawy Kamilkowej”, która sprawi, ze nauczyciel nie będzie mógł nawiązać bliskich relacji z uczniem, bo od razu będzie podejrzany po np. pedofilię czy inne świństwa, a także o tzw. sygnalistach w szkole, którzy gdzieś tam będą bezkarnie donosić co się dzieje w szkole, jak im się coś nie spodoba. No i dużo o tzw płci kulturowej.
A na koniec spotkania, wspólnie z panią radną Marią Orłowską, narzekały na pomysł edukacji włączającej, która ma spowodować, iż dzieci mniej zdolne, ba, upośledzone, nie będą kształcone w szkołach specjalnych, ale w zwykłych, co spowoduje drastyczne obniżenie poziomu nauczanie w myśl równia do „głupszych”. Obie panie zapomniały widocznie o tzw klasach integracyjnych, które miały spełniać tę samą rolę, a których przez 8 lat rządów PiS jakoś nie zlikwidowały, ani niczego nowego nie zaproponowały. Np. szkół dla wybitnie uzdolnionych dzieci. A klasy integracyjne także znacząco obniżają poziom nauczania.
No ale wreszcie przyszedł czas na „Edukację zdrowotną” Mówił o niej PRAWNIK z Ordo Iuris. Dlaczego prawnik a nie seksuolog katolicki? Może takich nie ma?
Jak powiedziała we wprowadzeniu do Konferencji pani radna Maria Napieracz (też wspaniale nawija, pierwszy raz jej słuchałem), będzie się tu mówiło o tym, czego nie usłyszymy w TVN albo w TVP, albo głównych portalach internetowych
No i się nie mówiło. Po pierwsze pan prawnik (miał wygląd inkwizytora – to moje pierwsze skojarzenie) zrównał w swoim wykładzie Edukację zdrowotną z Edukacją seksualną.
Słowem nie wspomniał, ani on, ani nikt inny, oprócz mnie na końcu w części dyskusyjnej, że Edukacja zdrowotna składa się z 10 działów, a w nim tylko jeden to Zdrowie seksualne.
A wygląda to następująco:
Dział I. Wartości i postawy
Dział II. Zdrowie fizyczne
Dział III. Aktywność fizyczna
Dział IV. Odżywianie
Dział V. Zdrowie psychiczne
Dział VI. Zdrowie społeczne
Dział VII. Dojrzewanie
Dział VIII. Zdrowie seksualne
Dział IX. Zdrowie środowiskowe
Dział X. Internet i profilaktyka uzależnień
Gdy po wykładach, zadając pytania, powiedziałem o tym fakcie i stwierdziłem, że mówienie półprawd to całe kłamstwo, państwo zaczęli się niezręcznie tłumaczyć.
Aby pójść dalej, powiem o dwu sprawach. Po pierwsze jestem za Edukacją zdrowotną w szkołach, po pewnych modyfikacjach działu Zdrowie seksualne (i zgadzam się w sporej części z uwagami pana prawnika, ale o tym będzie poniżej). Po drugie zaś, ruch premiera Tuska, by „Edukacja zdrowotna” nie była przedmiotem obowiązkowym, był posunięciem genialnym. Wytrącił zupełnie z rąk przeciwników ostry oręż i zostawił ich z kijami w rękach, którymi mogą jedynie zawracać Wisłę.
Bo teraz się okaże, jak duża część rodziców zechce jednak wysłać swoje dzieci na „Edukację zdrowotną” i jaką moc miały te, wg słów pani Nowak, milionowe protesty przeciwko. prawdopodobnie protestowali głównie dziadkowie i babcie.
A podnoszone przez prelegentów prawo pierwszeństwa rodziców do wychowania (m.in.) seksualnego swoich dzieci, można skwitować następująco: oczywiście iż mają takie konstytucyjne prawo pierwszeństwa, ale rzadko z tego pierwszeństwa korzystają, a pierwsi są najczęściej koledzy i telefony z pornografią.
No ale idźmy dalej.
Pan prawnik w swoim wykładzie o tytule „Edukacja zdrowotna a prawa wychowawcze rodziców” tak ogólnie to strasznie nudził. Gadał godzinę. Na początku porównywał zakresy programowe Wychowania do życia w Rodzinie oraz Edukacji zdrowotnej. Zgadzam się z jego stanowiskiem o konieczności większego podkreślenia w Edukacji zdrowotnej roli rodziny, jej pozytywnego wpływu (gdy sama jest pozytywna) na rozwój dziecka, jego zdrowi fizyczne i psychiczne. A iż z rodzinami różnie bywa (rozwody) trudno ten fakt w Edukacji zdrowotnej pomijać, jak to chyba czyni Wychowanie do życia w rodzinie, które przedstawia idealny już, mijający (czy się chce, czy nie) katolicki obraz świata. To ważna uwaga. I chyba nie kontrowersyjna.
Znacznie trudniej jest ze sprawą seksualności. To zapisy obu programów zupełnie się rozjeżdżają. Nie jestem ekspertem, ale wiem jedno: katolickie na wskroś zapisy tych spraw w WdŻwR mają się nijak do rzeczywistości. Do tego, kiedy seksualnie dojrzewa i inicjuje się seksualnie młodzież, a choćby dzieci. Też bym chciał, by było inaczej, ale nie jest i nie będzie. Czy zapisy „Zdrowia seksualnego” nie są za daleko idące, nie wiem. Wiem, iż zapisy których broni Ordo Iuris są zupełnie odklejone od rzeczywistości. Ich wdrażanie, przywracanie, to właśnie zawracanie Wisły kijem. W dyskusji zaproponowałem panu prawnikowi, by zamiast krytykować propozycję Ministerstwa Oświaty zaproponować swoje zapisy takich kontrowersyjnych spraw, gdy dotychczasowe były zupełnie odklejone od świata, a wszyscy w PiS i Kościele udawali, iż jest wspaniale. Jak i czy można by je tak zapisać, by obie strony je zaakceptowały, nie wiem.
Zaproponowałem też w dyskusji, by zacząć kształcić na nauczycieli „Edukacji zdrowotnej” tych katechetów, którzy nie będą mieli pracy w związku z redukcją ilości lekcji religii. Bo to, jak się uczy, zależy oczywiście od programu, ale w dużej mierze zależy od uczącego. Więc zamiast narzekać, lepiej działać. A przecież brak wykładowców tego przedmiotu będzie dotkliwy.
Trudno się też było nie zgodzić z panem prawnikiem w sprawach zmiany płci czy wyboru płci. Dla mnie jest zbrodnią czynienie tego barbarzyństwa na dzieciach i młodzieży, namawianie do takich tragicznych decyzji.
Tych różnic pomiędzy stanowiskiem prezentowanym przez prawnika Ordo Iuris a Nowacką nie było aż tak wiele, by przy dobrej woli obu stron sporu nie znaleźć jakiegoś kompromisu, a przynajmniej znacznego zbliżenia stanowisk. Może ten rok eksperymentu nieobowiązkowych zajęć, po którym na pewno nastąpi korekta programu, pozwoli na zbliżenie stanowisk.
PS. No i tyle. Był to zwykły polityczny wiec z „okazji”, na którym pani Maria Napieracz miała świetną mowę wprowadzającą, w której rozjechała obecny rząd. Dla porządku przytoczę z pamięci główne tezy gąsienic tego politycznego czołgu .
Tak dla edukacji, nie dla deprawacji: Tusk się wystraszył: Rząd rujnuje Polskę: Zmiany w edukacji to likwidacja religii: To pierwszy rząd, który podważa Konkordat: Zmiany w nauczaniu historii i literatury tak by uczniowie oduczyli się myśleć: Zbrodnia na narodzie polskim: Zbrodnia na dzieciach polskich: Nie dopuścimy, by grupa, która ma kilka procent poparcia, zawładnęła naszymi dziećmi: Precz od naszych dzieci.
Ale są ludzie, którzy kochają Polskę i zamiast leżeć na kanapie, przyszli na to spotkanie. My wybieramy Polskę, bo tu jesteśmy. Chylę czoło i dziękuję wam.
No i tak zostałem patriotą, któremu zależy.
Ps1. Spodziewałem się więcej i bardziej ostro, ale nie było. Choć może było, kiedy zarzuciłem całemu pisowskiemu audytorium, iż przez 8 lat rządów niczego nie zrobili, by wzrosła dzietność, a teraz obwiniają o to Tuska i Nowacką, sala tak krzyknęła, iż przez moment pomyślałem, iż mnie wyproszą. Ale nie.
ps2. Za edukacją zdrowotną dzieci i młodzieży przemawia też moje doświadczenie z egzorcystą w Przecławiu. Ksiądz egzorcysta powiedział, iż w jednym roku zgłosiło się do niego 550 osób, rzekomo opętanych przez szatana. Ksiądz, słuchającym go dzieciom (klasy 7 i 8) uczciwie powiedział: nie myślcie, iż tylu było opętanych. Było ich 15.
I pomyślałem sobie, iż tych 535 (lub więcej) powinno iść do psychologa, psychiatry, psychoterapeuty, ale o tym nie wiedzieli. Ile wśród nich było dzieci i młodzieży, tego ksiądz nie powiedział.