Mówię, bo sam widzę, co się dalej stało. Mamo, rozumiem, ale naprawdę nie mogłaś wcześniej dać znać? Już miałam umówioną wizytę u fryzjerki, ona wzięła ode mnie zaliczkę, a teraz przez ciebie ją zawodzę. Nie można być babcią tylko wtedy, kiedy ma się ochotę albo jesteś babcią, albo wcale nie jesteś.
Kasiu, nie mogę po prostu odpaść i wrócić do domu? Nie zdążę fizycznie zaczęła tłumaczyć Jadwiga. A ja co teraz? Miałam umówioną wizytę, zapłaciłam 120 złotych. Nie oddadzą mi kasy, jeżeli nie przyjdę!
Kasia złożyła pretensje, jakby matka przykuła ją do grzejnika i nie pozwoliła wyjść z salonu. W rzeczywistości to Kasię było wina, bo przywykła, iż wszyscy przybiegają na jej znak. Myślała, iż otoczenie ma się dostosowywać do niej bowiem była młodą mamą dwóch dzieci.
Poszukaj kogoś, kto pomoże, albo odwołaj wizytę powiedziała Jadwiga spokojnym tonem. Ja w tej sytuacji nic nie mogę zrobić.
No Kasię ogarnął gorączkowy dreszcz myślenia o alternatywach. Spróbuję przełożyć na jutro albo pojutrze. Czy zdążysz wrócić?
Jadwiga zamarła. Chciała powiedzieć tak, ale coś ją powstrzymało pozostałości dumy, które wciąż tliły się głęboko w środku.
Nie, Kasiu. Wrócę we wtorek, za pięć dni.
Co? Za pięć? Tu jedzie się maksymalnie trzy godziny!
Tak, ale umówiłam się z moimi dziewczynkami. Nie mogę ich zostawić.
A więc mogę zostawić wnuki, co? wściekle podniosła Kasia. Twoje dziewczyny i tak zjadłyby kiełbasę bez ciebie. Rozumiem, to kwestia priorytetów. Oczywiście, niektóre stare babcie są ważniejsze niż rodzina. Wiesz, mamo, skoro nas już nie potrzebujesz, nie zobaczysz nas więcej. Przepraszam za kłopot, pa.
Usłyszeliśmy odgłos silnika. Serca Jadwigi przyspieszyły. Wiedziała, iż córka zachowuje się wobec niej źle, ale Kasia była jedyną jej córką i bardzo bała się ją stracić. Była gotowa opuścić ośrodek i wrócić do miasta, byle nie kłócić się z nią.
Tak to wypadło, iż Jadwiga wychowała Kasię sama. Gdy dziewczynce było osiem, zniknął ojciec i matka starała się to rekompensować uwagą, prezentami i bezgraniczną miłością. To właśnie Kasię zniszczyło.
Zaczęła dostrzegać, iż coś jest nie tak, kiedy Kasia zamieszkała z chłopakiem. Kaprysy, które dawniej można było tłumaczyć okresem dojrzewania, teraz dotyczyły dorosłego człowieka, który nie potrafił znaleźć wspólnego języka z nikim.
Piotr, mąż Kasi, był cichy, spokojny i zupełnie niekłótliwy. Pracował w serwisie AGD, naprawiał sprzęt i przyzwoicie zarabiał. Kasia nie pracowała wcale. Kiedy zaszła w ciążę, pieniędzy zaczęło brakować i wybuchły kłótnie.
On naprawdę zwariował! wyładowywała się Kasia, wyciągając rzeczy z walizki. Powiedział, iż tej nocy nie wróci do domu. Podobno znalazł pracę jako ochroniarz, jasne. Musi chyba gdzieś wstępować w jakieś historie.
Kasiu On nie taki. Sama chciałaś, żeby zarabiał więcej. Teraz on się tak kombinuję uspokajała ją Jadwiga.
Chciałam, ale miałam na myśli dzienną dodatkówkę! Normalny facet powinien nocować w domu, przy żonie. Do dodatkówki jest czas po pracy i w weekendy. Nie mogę żyć z facetem, który nocą gdzieś wędruje.
Takie sprzeczki stały się codziennością. Następnego dnia po kłótni Piotr przychodził z pluszakiem albo bukietem, Kasia krzyczała na niego, iż wydaje pieniądze z rodzinnego budżetu na bibeloty, ale i tak wybaczała i wracała. Po tygodniudwóch sytuacja się powtarzała.
Pewnego razu Jadwiga była już zmęczona byciem trzecim elementem w tym trójkącie. Nie wpuściła córki, gdy ta kolejny raz przyjechała z rzeczami. I wtedy usłyszała
Super, czyli mam cię po prostu w nosie. Nie obchodzi cię, iż twoja córka będzie nocować na ulicy, co? wybuchła Kasia przy drzwiach.
Zawstydzili ją sąsiedzi. Bała się o córkę, ale po tym Kasia już nie wyjeżdżała od Piotra.
Po narodzinach pierwszego wnuka pojawiły się nowe problemy. Kasia stała się jeszcze bardziej kapryśna i zrzucała wszystko na hormony i depresję poporodową. Często zostawiała syna u babci, nie prosząc o pomoc, a po prostu żądając.
Mamo, weź go choć na dzień, albo go przygnębię. Nie mogę już słuchać tych płaczu wkurzona krzyczała Kasia. Chciałabym choć się rozluźnić, iść na manicure.
Wtedy córka trochę przyjmowała odmowy. Lizała się, obrażała, ale następnego dnia dzwoniła jakby nic się nie stało i nie groziła, iż odetnie kontakt z wnukami.
Prawdopodobnie winna była teściowa. Gdy Jadwiga nie mogła zaopiekować się wnukiem, Kasia zwracała się do Ludmiły Pawłowej. Relacje z nią też nie były najlepsze.
Dość mnie już! Ciągle mówi Piotrowi, iż synu, nie zapominaj, iż masz dom naśladowała Kasia wysokim, wrzaskliwym głosem. Sugeruje, iż czeka na niego. Chyba śni, iż się rozwodzimy i wróci pod jej spódnicę.
Gdy wnukowi skończyły się cztery lata, Ludmiła Pawłowa przeprowadziła się do innego miasta. Kasia już miała dwoje dzieci i przerażona była, iż bez babć nie da rady.
Rozwiązanie było proste Kasia przerzuciła całą odpowiedzialność na matkę i przestała dopuszczać przypadkowe odmowy.
Jadwiga kochała wnuki. Bardzo. Ale miała własne życie. Nie przeszła jeszcze na emeryturę, lubiła spotkania z przyjaciółkami. Jedna z nich była samotna, inne mężczyzn po pierwszym mężu nie mogły już znieść.
Dla Kasi nie istniały cudze sprawy, problemy i życzenia.
Mamo, muszę, żebyś pilnowała Maksa i Szymona. Przywiozę ich za godzinę mówiła bez czy ci to pasuje i proszę. Kasia zawsze stawiała to jako fakt. Na szczęście Jadwiga pracowała zdalnie i mogła jakoś się wykręcić, choć nie zawsze się udawało. Kiedy nie mogła znaleźć czasu, Kasia szantażowała.
No i oczywiście, twoje sprawy są ważniejsze niż rodzina wkurzona pofcierała. Nie będziemy cię już niepokoić.
Po tym Kasia zamilkła. Nie dzwoniła, nie pisała. Jadwiga wiedziała, iż córka nie ma racji, ale bała się stracić kontakt z rodziną i więc pierwszym krokiem podjęła próbę pojednania. Po kolejnych kłótniach starała się nie złościć córki: brała zwolnienia, odwoływała plany na wieczór z przyjaciółkami, oddawała bilety do teatru.
Tak to zawsze było. Ale nie tym razem.
Kilka dni temu Jadwiga przyjechała z dwiema przyjaciółkami na ośrodek w Bieszczadach. Miał wakacje i chciała się odprężyć. Nie ostrzegła Kasi bała się reakcji i liczyła, iż w tygodniu nie będzie kryzysu.
Błędnie. Kasia po raz kolejny potrzebowała pomocy, bo miała wizytę u fryzjerki i nie chciała omawiać planów z mamą. Córka uważała, iż matka powinna od razu przyjechać. Jadwiga wiedziała, iż fizycznie nie zdąży i nie chce wydawać dodatkowych pieniędzy na transport. Poza tym już była w trybie relaksu. Dlaczego miałaby rzucać wszystko i biec, jak tresowany pies?
Jadwiga odczuwała ból, ale starała się trzymać, odwracać myśli, wrócić do wypoczynku. Na próżno.
Dlaczego taka kwaśna? zapytała Marzena, jedna z przyjaciółek, nabijając mięso na patyczki. Co się stało?
Jadwiga opowiadała, iż córka zadzwoniła, postawiła fakt, a ona się obraziła. Teraz pewnie nastąpi cisza z jej strony, a może i gorzej. Jadwiga była już zmęczona strachem przed utratą Kasi i wnuków.
No, moje też nie są ideałem, ale przynajmniej zachowują się z umiarem wtrąciła druga przyjaciółka, Ela. Słuchaj, sama bym już nie wytrzymała i totalnie je zignorowała.
Po co? Przestaną ze mną rozmawiać. Kto na tym zyska?
Ty. Kto inny pomoże Kasi, jeżeli nie ty? zadzierała Marzena. Teściowa daleko, a małe dzieci ciągle jakieś problemy. Przyjedzie, jak tylko przyjdzie chwilka, i od razu będzie inna rozmowa, bo zrozumie, iż to nie tylko twoje, ale i jej sprawy.
Po półtorej godziny debatowały o sytuacji. Jadwiga doszła do wniosku, iż przyjaciółki mają rację. Teściowa wyjechała. Rodzina ze strony męża nie istnieje. Nie stać jej było na nianie. Pozostała jedynie niezawodna matka, której dosyć były ultimatum.
Kolejne dwa tygodnie minęły w niepokoju. Jadwiga regularnie sprawdzała telefon, ale nie było żadnych wiadomości od Kasi. Kobieta już prawie poddała się i chciała, jak zwykle, zrobić pierwszy krok, gdy nagle rozległ się telefon.
Mamo, cześć. Szymon się przeziębił, potrzebuję, żebyś go pilnowała powiedziała, jakby nic się nie stało. Chciałabym wziąć zwolnienie, ale mamy taką robotę, iż mnie nie wypuszczą. Czy dasz radę?
To było coś nowego w pytaniu Kasi. Zwykle nie interesowała się planami innych.
Jadwiga mogła się zorganizować, wziąć urlop i rzucić wszystko, ale nagle pomyślała: co jeżeli zachoruję i będę potrzebować tego urlopu, czy ktoś mi pomoże? Mało prawdopodobne.
Kasiu, bardzo mi przykro, ale mam też pełny grafik w pracy Wiesz, chętnie pomogłabym, ale gdybyś przynajmniej wczoraj dała znać
Zawiesił się krótkie milczenie. Jadwiga czekała na wybuch, którego nie było.
No cóż, kto by pomyślał, iż Szymon będzie miał gorączkę odpowiedziała Kasia z lekkim zdenerwowaniem. Mamo, może w weekend dasz radę? Proszę. Spróbuję dogadać się z szefem i rozłożyć pracę.
Kasia nie była nieugięta. Przynajmniej spokojnie przyjęła odmowę i zaproponowała kompromis. Jadwiga dostrzegła w tym krok w stronę porozumienia i postanowiła odpowiedzieć.
W weekend dam radę, nie mam planów.
Dziękuję, wezmę to pod uwagę. Dzięki.
Rozmowa nie była idealna, ale w końcu matka i córka spokojnie się dogadały, bez przymusowych ustępstw i presji.
Od tego momentu Kasia zaczęła pytać, czy matka może zajrzeć na wnuki, i dziękowała za pomoc. Czasem przynosiła herbatę i ulubione ciastka Jadwigi. Zdarzało się, iż znów zaczynała naciskać, ale już bez szantażu, a raczej z miłością. Jadwiga już nie uginała się pod presją: mogła odłożyć własne plany na bok dla wnuków, ale jeżeli czuła, iż ktoś jej na karku przyciska, po prostu odmawiała. Bo pomoc to dobrowolna sprawa, a nie przymusowa, i najpierw potrzebujący powinien poprosić.





