Mel Robbins
Mel Robbins jest mówczynią i autorką książek. Wspiera dorosłych na wielu płaszczyznach życia, również tej rodzicielskiej. W niedawno opublikowanym przez nią poście, fragmencie podcastu, wybrzmiewa świetna myśl, szczególnie wspierająca dla rodziców starszych dzieci, nastolatków.
Pytanie, jakie Robbins sugeruje zadawać dzieciom, brzmi: "Potrzebujesz mojej rady? Czy może potrzebujesz, tylko bym cię wysłuchała?".
I jest w tym niezwykła siła prostoty. Mel wyjaśnia, iż w większości przypadków człowiek chce zostać tylko wysłuchany. Nie przychodzi do nas po rozwiązanie, które my jako starsi, bardziej doświadczeni, od razu próbujemy zaproponować.
Czasami to tylko pogarsza sprawę.
Myślę sobie, iż dziecko może poczuć się bardziej "popsute" niż wysłuchane, kiedy nie zadamy mu właśnie tego potężnego pytania. Tymczasem w tym słyszeniu i widzeniu tkwi właśnie core relacji.
Robbins mówi pięknie: "Zadanie tego pytania pozwala im poczuć sprawczość. Pozwala im na zarządzanie własnym życiem, na doświadczanie własnego życia. Dajesz im tym pytaniem bezpieczne miejsce, w którym mogą się odnaleźć, ale nie narzucasz im niczego. Jesteś przewodnikiem, nie dyktatorem".
"Słyszę cię"
Wiele mówimy o przewodnictwie, o mądrym i świadomym prowadzeniu dziecka przez życie. Nie jest to proces łatwy, ale myślę, iż o ile zatrzymujemy się przy takich małych krokach, częściach i zadajemy sami sobie pytanie: czy daje dziecku wolność? To już robimy bardzo wiele.
Kiedy zadajemy mu pytanie sugerowane przez Robbins: już robimy bardzo wiele. Zatrzymujemy się, przerywamy być może pokoleniowe schematy. Słuchamy i towarzyszymy dziecku w dojrzewaniu, a nie próbujemy nim kierować według własnych perspektyw, ale tym samym, również ograniczeń.
A to drugie nie ma nic wspólnego z wolnością.