Jedno zdanie przy obiedzie obnażyło smutną prawdę o rodzicielstwie. Wszyscy spuścili wzrok

mamadu.pl 2 godzin temu
Niedawno byłam świadkiem sceny, która wydarzyła się w mojej rodzinie. Stół nakryty, gwar rozmów, a w tle – mama, która jednym okiem zerkając na telefon, próbowała udawać, iż w pełni uczestniczy w rozmowie. I wtedy mały głos przerwał wszystko. Niby to tylko jedno zdanie, a jednak czułam, iż to coś znacznie większego niż zwykła prośba.


Obiad jak co tydzień


Weszłam do salonu, pachniało pieczonym mięsem i ciastem. Dzieci biegały jeszcze między stołem a kuchnią, ktoś przynosił talerze, ktoś inny już nalewał rosół. Sielanka, naprawdę.

Ale już wtedy zauważyłam, iż mama – gospodyni tego obiadu – miała przy sobie telefon. Odkładała go obok talerza, po chwili znowu brała do ręki, przeglądała coś szybko, jakby z niecierpliwością czekała na jakąś wiadomość. Znam to aż za dobrze, bo sama nieraz łapię się na podobnym zachowaniu.

"Mamo, odłóż telefon"


W pewnym momencie, jej dziecko spojrzało na nią i powiedziało:


"Mamo, odłóż telefon".

Bez krzyku, bez łez, bez fochów. Po prostu spokojnym, dziecięcym głosem, który uderzył w nas wszystkich mocniej niż cokolwiek innego.


W sekundę zapadła cisza. Łyżki zawisły nad talerzami, nikt nie wiedział, czy się odezwać, czy udawać, iż nic się nie stało. To jedno zdanie miało w sobie coś takiego, iż sparaliżowało cały stół.

Mama się speszyła, odłożyła telefon, próbowała się uśmiechnąć, jakby chciała powiedzieć: "To nic takiego, przecież wszyscy tak robią". Ale to nie było nic takiego. To był moment, w którym dziecko głośno nazwało to, co inni tylko czuli.

Reszta rodziny tylko spuściła wzrok, jakby nagle każdy z nas poczuł się przyłapany. Bo prawda jest taka, iż każdy z nas wpadł już kiedyś w tę samą pułapkę.

To nie była tylko jej wina


Siedziałam wtedy przy stole i poczułam wstyd, chociaż to nie ja trzymałam telefon w ręku. Zrobiło mi się przykro, bo zdałam sobie sprawę, iż to przecież też moja historia.

Ile razy ja sama mówiłam dziecku: "Jeszcze chwilę, tylko coś sprawdzę", a ta chwila zamieniała się w pół godziny?

Ile razy moje dziecko opowiadało mi coś z pełnym zaangażowaniem, a ja kiwałam głową, wpatrzona w ekran? To był moment, kiedy zobaczyłam siebie jak w lustrze – i nie spodobał mi się ten obraz.

Dorośli wciągnięci w cyfrową otchłań


To jest właśnie najbardziej bolesne: dzieci widzą więcej, niż chcemy. One naprawdę czują, kiedy nie jesteśmy obecni. Możemy mówić, iż słuchamy, iż jesteśmy obok, iż ogarniamy dwie rzeczy naraz – ale dzieci tego nie kupują. One wiedzą, kiedy tak naprawdę jesteśmy w innym świecie.


A my – dorośli – przepadajmy w tym cyfrowym wirze. Powiadomienia, wiadomości, krótkie filmiki, zdjęcia, newsy. Coś, co miało być na chwilę, nagle staje się najważniejsze. Internet kradnie nam życie kawałek po kawałku. A kiedy choćby dziecko musi nam to wytknąć – to naprawdę znak, iż poszło za daleko.

Rodzicielstwo to nie jest tylko zadbanie o to, by dziecko miało pełny plecak i czyste ubranie. To nie tylko wożenie na zajęcia i odrabianie lekcji. Rodzicielstwo to obecność. To spojrzenie w oczy, prawdziwe słuchanie, zainteresowanie tym, co dziecko chce nam powiedzieć.


Tymczasem my uciekamy. Chowamy się w telefonach, jakby tam było coś ważniejszego niż te kilka godzin spędzonych razem przy stole. A to dziecko – swoim prostym zdaniem – rozbiło tę iluzję jak szkło.

Idź do oryginalnego materiału