"Ja czułam się z tym źle"
Dr Marzena Żylińska zajmuje się metodyką i neurodydaktyką. Jest autorką książek, wykładowczynią. Jej doświadczenie i wiedza sprawiają, iż nie boję się użyć słów "autorytet w oświacie" przed jej nazwiskiem.
Tym razem Żylińska podjęła na swoich oficjalnych profilach temat jedynek, publikując krótkie nagranie ze spotkania nauczycielskiego w jednej ze szkół. Młoda nauczycielka mówi na nim wprost:
"(…) Niektórzy nauczyciele przynosili te wstawione 'jedynki' jak trofea. Ja czułam się źle, kiedy miałam je wstawić uczniowi…".
Siedzący obok niej pedagodzy kiwają głowami. Tak właśnie, proszę państwa, wygląda zmiana, tak wyglądają nauczyciele, którzy przebiją mury skostniałego systemu dla naszych dzieci. Już robią to takie formaty jak ruch Budzących się szkół, takie naukowczynie jak Żylińska.
Również wszyscy ci, którzy swoją pracę wykonują świadomie, z serca, bez poklasku. To o takich nauczycielach będą pamiętać nasze dzieci, takich nauczycieli do dziś pamiętamy jako dorośli. Ja pamiętam tylko takich: o dobrych oczach, wielkiej wiedzy, wyrozumiałości i z człowieczym podejściem. Nauczycieli, którzy nie traktowali ocen jako jedynych kryteriów naszej wartości. Nauczycieli, którzy potrafili podejść, widząc smutne oczy, i zapytać: Czy wszystko ok?
Tak niewiele, a tak wiele jednocześnie. Zawsze będę im wdzięczna.
"Porażka nauczyciela"
Pod nagraniem pojawił się komentarz, który noszę w myślach i analizuję. Jest niezwykle, w moim przekonaniu, trafiony:
I jest w tych słowach wszystko.
Tak, do tanga zawsze trzeba dwojga, a nauczyciel samymi dobrymi intencjami nie zaangażuje w naukę każdego ucznia. A jednak to on jest przewodnikiem, to on jest człowiekiem, który ma tę sprawczość. I od niego zależy, jak z niej skorzysta. Czy się nie podda systemowi, skostniałym strukturom, tylko będzie przebijać je świadomością, aktualną wiedzą i ludzkim podejściem do drugiego człowieka.