Jej szczęście, a my ponosimy konsekwencje

newsempire24.com 22 godzin temu

No problem, here’s your adapted story in Polish culture and language, told in a casual, warm way:

“Szczęście jej, a płacimy my”

– Ojej, Kasiu, jak dobrze, iż cię pod blokiem spotkałam! To choćby nie muszę się wspinać na górę! – zdyszana powiedziała Antonina, teściowa Katarzyny.

– Dzień dobry! – trochę zdezorientowana odpowiedziała Katarzyna, widząc teściową przed klatką.

Nie można powiedzieć, iż miały złe relacje. Po prostu teściowa nieczęsto ich odwiedzała, bo cały czas poświęcała swojej córce – Małgorzacie.

– Kasiu, pożyczysz tysiąc złotych? Małgosia z Wojtusiem jadą do sanatorium. To trzeba kupić, tamto… A ceny teraz, no po prostu kosmos! Sam rozumiesz… – teściowa przewróciła oczami i cmoknęła językiem.

Po raz kolejny Kasia wewnętrznie się gotowała. W głowie przewijała myśl: “Nie jestem waszym bankomatem!” Powiedziałaby to i teściowej, i Małgosi – prosto w twarz, żeby skończyć z tym wiecznym żebraniem.

Ale nie mówiła. Antonina to matka jej męża, Tomka, babcia ich córeczki Zosi. Otwarcie się sprzeciwić – to znaczy narazić się na konflikt, zepsuć relacje, wprowadzić podział w rodzinie. Kasia martwiła się o uczucia Tomka, bo w razie awantury musiałby wybierać między żoną a matką. Właśnie dlatego milczała. Ale jednocześnie wiedziała, iż dłużej tak nie może. Spojrzała na teściową, czuła, jak emocje ją zalewają, ale i tak posłusznie sięgnęła po portfel…

…Kasia wracała z pracy w złym nastroju. Kolejna kontrola, audytorzy czepiali się każdego drobiazgu, a szef wyżywał się na wszystkich. Została dwie godziny dłużej, potem wpadła do sklepu, a teraz jeszcze trzeba ugotować obiad, odrobić lekcje z Zosią, przygotować ubrania na jutro… Spraw nie było końca.

Zmęczona weszła po schodach, otworzyła drzwi kluczem.

– Mamo, cześć! Na przyrodę mamy projekt o ptakach na jutro. Pomóżesz mi? – dziesięcioletnia Zosia wybiegła do przedpokoju i od razu “uraczyła” mamę nowiną.

– Jasne, kochanie. Tylko się przebiorę, obiad szybciutko zrobię i się zabierzemy. – Kasia postawiła torby w kuchni, przeszła do pokoju.

– O, Kasiu, choćby nie słyszałem, iż wchodzisz. Coś się stało, znowu kłopoty w pracy? – zapytał Tomek.

– No, kolejna kontrola. Jak zwykle! – machnęła ręką.

– Słuchaj, przeleciałem matce pięć stówek. Prosiła na wiosenną kurtkę dla Wojtka.

– Tomek, może już wystarczy im fundować? W końcu Wojtek ma ojca, niech on go ubiera! Dlaczego ich problemy zawsze spadają na nas jak grom z jasnego nieba?! – Kasia nie mogła już powstrzymać irytacji.

– Kasiu, no nie nakręcaj się… Wiesz, jaka tam sytuacja…

– Jaka, Tomek?! – ledwo powstrzymywała się, żeby nie krzyczeć.

– Małgosia pracy nie może znaleźć, ex nie płaci alimentów, mama oddaje im połowę emerytury… No serio, czy nam ubędzie, jak kupimy chłopakowi kurtkę? Oboje pracujemy…

– Właśnie, Tomek! Oboje pracujemy! Dlaczego mamy odmawiać czegoś własnemu dziecku i dawać te pieniądze komuś innemu?! Wytłumacz mi to! – czuła, jak gorąco napływa jej do twarzy.

– Kasiu, nie kłóćmy się przez głupoty… Chodź, pomogę ci z obiadem.

Małgosia była młodszą siostrą Tomka. Pięć lat temu wyszła za “bogatego biznesmena” – Artura.

– O, Małgosia z Arturem znów polecieli do Grecji! W takim luksusowym hotelu! A ty, Kasiu, całe dnia w tej księgowości marnujesz i pożytku zero! – Antonina nie omieszkała się pochwalić, jak dobrze żyje jej córka.

A potem okazało się, iż “biznesmen” i jego żona narobili kredytów na fajne życie. Pieniądze poszły bardzo szybko, i zaczęło się…

Najpierw kłócili się, kto ile pożyczył i komu jest co winien. Gdy sprawa wyszła na jaw, mieli już spore zaległości. Telefony z banków, groźby sądowe… Artur rozwiązał problem po swojemu – po prostu zniknął. Mówili, iż wyjechał za granicę.

A “żona biznesmena” została sama z długami i małym dzieckiem. Część emerytury Antoniny szła na spłatę kredytów, które nabrała ukochana córka. Reszta musiała starczyć na miesiąc – samej Antoninie, Małgosi i małemu Wojtkowi. Chyba nie trzeba mówić, iż tych pieniędzy nigdy nie wystarczało.

Wtedy Kasia i Tomek po raz pierwszy zgodzili się pomóc. Gdy Wojtek był mały, płacili za ich rachunki, dokładali się do jedzenia. Tyle iż za każdym razem potrzebowali więcej i więcej.

– No bo co chcecie, ceny rosną jak szalone… – tłumaczyła teściowa, przychodząc po kolejną “dotację”.

Kasia i Tomek pomagali, choćby odmawiając sobie wielu rzeczy. Myśleli sprawiedliwie – rodzina w tarapatach, sytuacja życiowa, nie zostawisz przecież…

Pierwszy bunt Kasi wybuchł, gdy zobaczyła Małgosię w kawiarni, spokojnie pijącą kawę z ciastkiem.

– Gosia, co ty tu robisz? – zapytała zaskoczona Kasia, kiedy weszła do kawiarni z koleżankami na lunch.

– No jak to co? Szłam z galerii, wstąpiłam na małe co nieco. A co?! – odpowiedziała bez zmrużenia oka.

– Gosia, my wam przecież pomagamy, a ty siedzisz w kawiarni!

– I co z tego? Chcesz mi teraz przy wszystkich wypominać te twoje grosze?! Ty sobie możesz pozwolić, a ja nie?! – oburzyła się Małgosia i nadąsała.

Wieczorem Kasia wysłuchała potoku oskarżeń od teściowej. Nazwano ją niewdzięczną, chciwą, oskarżono o rozbijanie rodziny i upokarzanie nieszczęśliwej dziewczyny, która – jak się okazało – miała “niezagojoną traumę” po rozwodzie.

– Antonino, ja wcale nie mam nic przeciwko, żeby Gosia chodziła do kawiarni! Ale niech najpierw znajdzie pracę, a potem niech sobie choćby bankiety urządza. – próbowała wyjaśnić Kasia.

– Mamo, Kasia ma trochę racji. Niech Gosia się w końcu ogarnie. Wojtek już duży, może iść do przedszkola.

– Co?! Do przedszkola?! Oszalałyście z tą swoją chciwością! Chłop”Niech to szczęście Małgosi nie będzie już naszym ciężarem,” powiedziała Kasia, biorąc głęboki oddech i zdecydowanym krokiem wchodząc do mieszkania, wiedząc, iż teraz ich życie wreszcie się odmieni.

Idź do oryginalnego materiału