Przechytrzyłam własną córkę
"Moja córka ma 13 lat. Jest mądra, samodzielna, coraz bardziej niezależna. I jak wiele nastolatek – raczej nie przejmuje się specjalnie porządkiem w swoim pokoju. Choć wiele razy prosiłam, tłumaczyłam, czasem nalegałam, by utrzymywała wokół siebie ład, efekty były chwilowe. Pokój gwałtownie wracał do 'stanu naturalnego' – nie brudnego, ale bardzo nieuporządkowanego.
Aż wstyd się przyznać, ale do tej pory to ja ogarniałam tę przestrzeń. Zdarzało się, iż i łóżko za nią ścieliłam. Układałam książki, zbierałam brudne ubrania do prania.
W pewnym momencie po prostu odpuściłam. Nie miałam już siły. Przestałam co chwilę przypominać, przestałam wchodzić i poprawiać za nią. Pomyślałam: to jej przestrzeń – niech zobaczy, jak sama będzie się w niej czuła.
Kilka dni temu córka poinformowała mnie, iż zaprasza koleżanki po lekcjach. Skinęłam głową, nie komentując wyglądu jej pokoju. Byłam ciekawa, co zrobi.
I zrobiła. Bez słowa, bez przypominania – po prostu posprzątała. Dokładnie. Sama z siebie. Pokój był czysty, schludny, wszystko miało swoje miejsce. Było widać, iż się postarała. Zapytałam, czy potrzebuje pomocy, ale odpowiedziała, iż już wszystko gotowe. I przyznaję, w pokoju było czyściej niż u Perfekcyjnej Pani Domu.
Wtedy pomyślałam: znalazłam sposób. Nie przez kontrolę, nie przez naciski, ale przez danie jej przestrzeni i odpowiedzialności. Przez pozwolenie, by to ona sama zdecydowała, co wypada, a co nie. I to zadziałało.
Nie wiem, czy będzie tak zawsze. Być może to jednorazowy zryw. Ale zobaczyłam coś ważnego: iż czasem lepiej się wycofać, by dziecko mogło samo wykonać krok naprzód. Nie dlatego, iż musi – ale dlatego, iż chce".