Jest nauczycielem WF-u. "Sukcesem powinno być dla nas to, iż uczeń polubił sport"

kobieta.gazeta.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Marta Błażejowska / Agencja Wyborcza.pl, Tomasz Rompczyk


- W-F w Polsce jest traktowany jak przedmiot drugiej-trzeciej kategorii. Świadczy o tym chociażby pomysł likwidacji oceny z wychowania fizycznego, który wrócił jakiś czas temu - mówi nasz rozmówca. Wiemy już, co myślą uczniowie, których pytaliśmy o to, dlaczego nie ćwiczą na WF-ie. Teraz swoją perspektywą podzielił się z nami nauczyciel tego przedmiotu.
Kondycja fizyczna uczniów spada wraz z wiekiem i jest gorsza niż 15-20 lat temu - wynika z badania kompetencji ruchowej młodzieży szkolnej, w którym wzięło udział ponad 3 mln uczniów z klas 4-8 szkół podstawowych. O problemach z WF-em mówią nie tylko rodzice, ale przede wszystkim sami uczniowie, którzy przyznają, iż zajęcia nie są dla nich atrakcyjne, a ich organizacja (np. brak podziału na grupy z uwagi na płeć czy powielanie tej samej tematyki lekcji) pozostawia wiele do życzenia.

REKLAMA





Co powinno się zmienić, żeby uczniowie chętniej i aktywniej uczestniczyli w lekcjach? Zapytaliśmy o to Jakuba Sztejnwalda, nauczyciela wychowania fizycznego i wiedzy o społeczeństwie w IV LO im. K.K. Baczyńskiego we Włocławku oraz autora fanpage’a poświęconego edukacji "Całe Życie w Szkole".
"Nie ćwiczę na WF-ie, bo nie mam na to czasu" - przyznała uczennica, która wzięła udział w naszej sondzie ulicznej. Coraz częściej słyszy się też o tym, iż zwolnienie z zajęć wychowania fizycznego potrafi mieć choćby połowa klasy. Ma pan podobne obserwacje?
Przez ostatnie cztery lata pracowałem w takim zespole nauczycieli WF-u, który wyróżniał się na tle innych szkół. Naszym atutem było właśnie to, iż uczniowie ćwiczyli na lekcjach - stawialiśmy na ich aktywność, zależało nam, żeby frekwencja była jak największa. Natomiast wiem, iż są niestety takie szkoły, w których dzieci opuszczają te zajęcia albo mają problem, żeby brać w nich aktywny udział.


Zobacz wideo Dlaczego uczniowie nie lubią WF-u? "Jest nudny"



Powodów takiego stanu jest bardzo dużo. Jednym z nich jest to, iż WF w Polsce jest trochę bagatelizowany, traktowany jak przedmiot drugiej-trzeciej kategorii. Świadczy o tym chociażby pomysł likwidacji oceny z wychowania fizycznego, który wrócił jakiś czas temu. I choć sam mam negatywny stosunek do wystawiania ocen - np. w jednej szkole piątka może być związana z zupełnie innymi wymaganiami niż w drugiej - to mimo wszystko ocena jest dla ucznia jakąś motywacją. Oczywiście nauczyciele powinni dążyć do tego, żeby od motywacji zewnętrznej ważniejsza była ta wewnętrzna, ale pytania o to, czy coś jest na ocenę, pojawiają się na każdej lekcji. A skoro już teraz mamy do czynienia z marginalizacją WF-u, to boję się, co by było, gdybyśmy w ogóle zrezygnowali z jego oceniania.
Dużym problemem jest też to, iż lekcje wychowania fizycznego po prostu nie są atrakcyjne dla uczniów.



To także wybrzmiało w naszej sondzie. Uczniowie mówili na przykład, iż po szkole chętnie chodzą na jogę, ale WF wygląda u nich tak, iż gra się tylko w koszykówkę. W dodatku w grupach mieszanych, co nie jest komfortowe dla dziewcząt.
Możliwości prowadzenia lekcji i spędzania czasu w formie aktywnej jest naprawdę wiele, ale nie wiadomo, czemu nie zawsze się z tego korzysta. Z moich obserwacji wynika, iż szkołom często bardzo zależy na podziale na grupy, który robi się pod konkretne przedmioty - np. języki, chemię, biologię - i potem łatwiej powielić ten podział na WF-ie niż zrobić grupy stricte pod niego. A uważam, iż to ma duże znaczenie, bo w okresie dojrzewania, kiedy różnice między płciami są coraz bardziej widoczne, uczniowie niekoniecznie chcą ćwiczyć w grupach koedukacyjnych. Tym bardziej, iż mają inne potrzeby i inne zainteresowania.
Przykładowo, grupy żeńskie bardzo lubią zajęcia przy muzyce - zumbę, tabatę, fitness itp., z kolei chłopcy często wolą sporty drużynowe. W grupach mieszanych dużo trudniej o indywidualne podejście do uczniów i ich preferencji.


pozostało jeden problem. Nauczyciele wychowania fizycznego, choć stanowią jedną z największych grup wśród kadry pedagogicznej, najmniej korzystają z dodatkowych form dokształcania. Mamy nowe sposoby pracy z uczniami, nowe formy aktywności fizycznej, ale nauczyciele nie zawsze o tym wiedzą albo z tej wiedzy nie korzystają. Trzeba jednak zaznaczyć, iż nic się nie dzieje bez przyczyny. To, iż tak długo nie było podwyżek, iż nauczyciele po 10 latach pracy byli na najwyższym szczeblu awansu zawodowego i tak naprawdę nie było żadnej perspektywy dla ich rozwoju - to wszystko sprawiło, iż weszliśmy w pewne schematy i często brakowało motywacji do zmiany.
Może po prostu łatwiej jest rzucić uczniom piłkę niż ćwiczyć z nimi podczas jogi czy fitnessu?
Są nauczyciele, którzy na każdej lekcji ćwiczą razem ze swoimi uczniami - biegają po lesie, tańczą - ale rzeczywiście niektórzy tego nie robią. Młodych nauczycieli w szkołach jest coraz mniej, a mamy coraz starszą kadrę, której zwyczajnie czasami tego zdrowia brakuje.



Po drugie, wzrost wieku nauczycieli powoduje to, iż mają już za sobą ścieżkę awansu zawodowego - która zresztą po zmianach wygląda zupełnie inaczej. Kiedyś robiło się teczki, prezentacje, młody nauczyciel musiał się w to wszystko zaangażować, żeby potem było się czym wykazać na egzaminie. A teraz tego nie ma. Lekcje WF-u nie kończą się też żadnym egzaminem zewnętrznym, trudno więc sprawdzić, jakie osiągnięcia edukacyjne uzyskali uczniowie. Jest to na pewno wygodne dla nauczycieli wychowania fizycznego, gdyż wymaga się od nas mniej niż od innych.
Efekty tego wszystkiego są widoczne na kolejnych etapach kształcenia. Pracuję w liceum i z dziećmi, które do nas przychodzą, najpierw musimy nadrobić zaległości. Młodzież przychodząca do szkoły ponadpodstawowej ma braki w wiedzy i umiejętnościach, które wynikają z realizacji podstawy programowej ze szkoły podstawowej. I nie chodzi tu o kwestię ocen, bo my na WF-ie nie możemy oceniać zdolności motorycznych uczniów…


Co ma pan na myśli? Wiele osób pamięta jeszcze ze szkoły słynny test Coopera, w którym dostawało się ocenę w zależności od tego, jaką pokonało się odległość, biegało się też na czas - także na ocenę.
Zgodnie z przepisami oświatowymi i rozporządzeniem ministra, na WF-ie, technice, muzyce i plastyce powinniśmy oceniać przede wszystkim wysiłek ucznia, a nie jego talent bądź jego brak. Nie możemy natomiast oceniać szybkości, skoczności, wytrzymałości np. w biegu na 1000 metrów - te wszystkie zdolności motoryczne wynikają z naszej biologii oraz genetyki i choć możemy nad nimi pracować, to mamy na nie ograniczony wpływ.
Zamiast tego w przypadku wychowania fizycznego oceniamy to, czy uczeń jest na lekcji, czy ćwiczy, jaki wkłada w to wysiłek, czy potrafi dokonać samooceny swojego stanu zdrowia, wie, jakie są normy aktywności fizycznej dla swojej grupy wiekowej według Światowej Organizacji Zdrowia, zna mięśnie posturalne i wie, jak rozwijać w nich siłę. Ocenie podlegać mogą też umiejętności ruchowe, np. jesteśmy w stanie nauczyć się dwutaktu w koszykówce albo wyćwiczyć odbicia sposobem górnym i dolnym w siatkówce. Inaczej jest z bieganiem: możemy pobiec sto razy na 100 metrów i nie osiągnąć takiego czasu, jaki ktoś zamieścił w tabelce opracowanej w latach 60. czy 70.



Choć te przepisy funkcjonują już od dawna, z doświadczenia wiem, iż niektórzy nauczyciele dalej niestety oceniają sprawność fizyczną właśnie poprzez ocenianie zdolności motorycznych. To też zraża uczniów do uczestnictwa w lekcjach.
Myślę, iż wielu czytelników będzie bardzo zaskoczonych tym, co pan mówi. Dla mnie taki punkt widzenia to też zupełna nowość.
Powiem pani szczerze, iż są nauczyciele, którzy też są zbulwersowani, gdy się dowiadują, iż nie mogą postawić oceny sprawnym uczniom za to, iż gwałtownie przebiegli albo daleko skoczyli. Ale takie jest prawo oświatowe i tego robić nie można, zapadały choćby wyroki i nauczyciele przegrywali o to sprawy w sądzie.
Natomiast ja na swoich lekcjach test Coopera przeprowadzam, bo dwa razy do roku robimy tak zwaną diagnozę sprawności fizycznej. Nie oceniamy jednak wyników ucznia, ale to, iż wykonał tę diagnozę i dokonał samooceny - sprawdził, czy jest w dobrej, czy złej kondycji, czy powinien poprawić swoją sprawność itp. On może mieć w każdej próbie słabe wyniki, ale o ile poprawnie dokonał samooceny, to ocena za taką diagnozę będzie celująca. Ale takie podejście wielu nauczycielom wciąż nie mieści się w głowie.
Zapytam panią o jedną rzecz: dla kogo jest nauczyciel WF-u w szkole? Większość wuefistów zrobiło na przestrzeni lat specjalizację z jakiejś dyscypliny sportowej i jest równocześnie trenerami - ale nie tylko po szkole, także w trakcie zajęć. Tyle iż nie powinniśmy nimi być. Nauczyciel WF-u dla ucznia zdolnego, sportowca, jest adekwatnie niepotrzebny. Ten sportowiec dobrze wie, jak ma grać czy biegać, jest aktywny, bo lubi ten sport, chodzi na treningi. Jego do ćwiczeń nie trzeba zachęcać.



Nauczyciel WF-u powinien być dla tych, którzy nie są utalentowani, nie mają chęci, żeby uprawiać sport. Te trzy godziny w tygodniu w liceum i cztery godziny w szkole podstawowej na lekcjach wychowania fizycznego to dla wielu osób jedyny czas, kiedy podejmują jakąkolwiek aktywność i jedyny moment, żeby ich do niej zachęcić, sprawić, by ją polubili i chcieli do niej wracać sami z siebie. Może jeżeli pozna różne formy aktywności - gry zespołowe, jogę, sztuki walki, gimnastykę - coś mu się spodoba i będzie się chciał dalej rozwijać w tej dziedzinie?
Tymczasem my chwalimy się tym, iż mamy dobrych sportowców, niektórzy nauczyciele wręcz odbierają sukcesy sportowe uczniów jako swoją zasługę - mimo iż te dzieci na co dzień trenują w klubach i po prostu chodzą do danej szkoły, dla której zdobywają potem medale Zamiast tego powinniśmy chwalić się tym, iż ktoś polubił WF albo znalazł swoją niszę, w której się odnajduje.
Przykładem może być Finlandia - tu w ogóle nie ma czegoś takiego jak rozgrywki międzyszkolne, oni nie uznają w ogóle rywalizacji sportowej. Tam priorytety są zupełnie inne, stawiają na ruch, aktywność, zdrowie. Ale do tego dochodzili przez wiele, wiele lat.
Na początku naszej rozmowy wspomniał pan, iż dzięki wysiłkom zespołu, który działa w pana szkole, zwolnień z WF-u jest mniej, a uczniowie chętniej biorą udział w lekcjach. Co takiego powinni robić inni nauczyciele, żeby WF był przyjemniejszy dla uczniów, a sport lepiej się im kojarzył?
Myślę, iż żeby frekwencja na WF-ie była jak największa, to przede wszystkim nauczyciel powinien oceniać uczniów tak jak jest to zawarte w przepisach - nie za zdolność motoryczną, tylko przede wszystkim za wysiłek wkładany za zajęciach. Nauczyciel musi również sam być aktywny i otwarty na nowe rozwiązania. Musi starać się dążyć do jak największej indywidualizacji, a wręcz personalizacji na lekcjach WF.



Do wychowania fizycznego powinno się podejść przede wszystkim w kontekście profilaktyki, poprawy zdrowia, zadbania o siebie. Wiem, iż mając kilkanaście lat, człowiek nie myśli o tym, iż przez brak ruchu grozi mu przedwczesna śmierć, choroby układu krążeniowo - oddechowego, mniejsza sprawność na starość czy bezpłodność. Ważne, by pokazywać uczniom, iż brak aktywności blokuje nas w codziennym funkcjonowaniu. Proste czynności powodują u nas wielkie zmęczenie, a wakacyjne zwiedzanie turystycznych miejsc jest wręcz niemożliwe przez brak kondycji. Brak aktywności fizycznej to również mniej endorfin, czyli hormonów szczęścia.
Dzieci obserwują też dorosłych, nie tylko nauczycieli, ale rodziców, dziadków i to, iż im się chce ćwiczyć razem z nimi, sprawia, iż uczniom również się chce. Ja akurat jestem takim nauczycielem, który bardzo dużo się rusza, ale jednocześnie ma dosyć dużą nadwagę. I to jest dla nich przykład, iż ćwiczyć można niezależnie od wagi czy sprawności fizycznej. Na każdej lekcji staram się być w pełni zaangażowany i ćwiczyć z nimi. Tylko wtedy wiedza o zdrowiu, którą przekazują nauczyciele WF, ma sens.
Idź do oryginalnego materiału