"Jestem prawdziwą kobietą, a nie feministką". Kim są ciotki patriarchatu?

dziecisawazne.pl 1 rok temu

Otóż – choć pozornie sporo je dzieli – są one zaangażowane w ochronę systemu, w którym uprzywilejowaną grupę społeczną stanowią mężczyźni. Dlaczego zatem niektóre z nas zamiast wspierać inne kobiety, szczególnie te mniej uprzywilejowane, podcinają im skrzydła lub wręcz próbują wdeptać je w ziemię?

Ty też znasz ciotkę patriarchatu

Nie jestem w stanie przewidzieć, kto w chwili obecnej czyta ten tekst – starszy czy młodszy, prawak czy lewak. Jestem jednak niemal pewna, iż niezależnie od pochodzenia społecznego, wykształcenia czy wieku spotkałeś bądź spotkałaś jedną z ciotek patriarchatu: czyli kobietę, która pilnuje tego, by w kwestii praw kobiet zbyt wiele się na świecie nie zmieniło. Być może jest to twoja krewna, która działalność feministek puentuje starym (i mocno zgranym) „dowcipem” o tym, iż granice feminizmu wyznacza możliwość wniesienia sprzętu AGD na któreś piętro, lub z dumą utrzymuje, iż jest „prawdziwą kobietą, a nie feministką”. Może strażniczką patriarchatu w twojej rodzinie jest babcia, która zawsze kazała swojej córce zrobić kawę bratu i podkreślała, iż mężczyzna musi mieć czas na odpoczynek po pracy. Może „twoją” ciotką patriarchatu jest nauczycielka, która w gimnazjum mówiła, iż dziewczyny są głupsze i mają w głowie tylko uganianie się za chłopakami. A może masz tyle szczęścia, iż głosy patriarchalnych cioteczek znasz wyłącznie z mediów: bo na przykład zdarzyło ci się usłyszeć wystąpienie Urszuli Dudziak, która w mediach należących do Ojca Dyrektora chętnie wypowiada się o tym, co jest „prawdziwym powołaniem kobiet”, albo z literatury – ot, chociażby tytułowa bohaterka Moralności Pani Dulskiej stwierdziła kategorycznie, iż dla kobiety „nie ma jak dom”. Dla wielu kobiet (a także części mężczyzn) fakt, iż to kobiety stoją na straży porządku stawiającego je same na gorszej pozycji, jest zaskakujący i niezrozumiały – mogłoby się bowiem wydawać, iż skoro kobiety korzystają na dokonujących się przemianach obyczajowych, to będą zgodnym głosem owe przemiany popierać i solidarnie zwalczać przejawy seksizmu.

Niestety, czasami dzieje się wręcz odwrotnie – to właśnie kobiety wykazują niekiedy największą zaciekłość w obronie męskiego uprzywilejowania. Nierzadko na psychoterapię zgłaszają się pacjentki, którym matki i babki wpajały, iż powinny „poświęcić” edukację czy karierę dla dzieci albo iż muszą zaakceptować fakt, iż ich partner „czasem popija” lub zdradza. W takich sytuacjach często pierwszą potrzebą, którą artykułują, jest chęć zrozumienia, co sprawiło, iż ich przodkinie ze służenia kobiet mężczyznom uczyniły quasi-religijny dogmat. Młode i starsze kobiety odkrywające, iż toksyczne przekazy na temat ról płciowych płynęły od ich żeńskich krewnych i wychowawczyń, czują się oszukane i zdradzone. Często w złości zakładają również, iż te osoby robiły to z premedytacją, gdyż chciały utrudnić im życie z powodu niechęci lub braku miłości – zwykle nie jest to jednak prawdą.

Aby zrozumieć zachowanie ciotek patriarchatu, trzeba najpierw przyjąć, iż seksizm uderza w niemal wszystkie kobiety. Czasem robi to poprzez tworzenie szklanych sufitów, które utrudniają kobietom karierę. Czasami sprawia, iż to wyłącznie na barki kobiet spada odpowiedzialność za funkcjonowanie rodziny. Kiedy indziej przyczynia się do tego, iż kobiety mają ograniczony dostęp do świadczeń zdrowotnych. Wiele naszych przodkiń w trakcie dorastania w patriarchalnym świecie otrzymało zatem przekaz, iż tego porządku zmienić się nie da – a jeżeli czegoś nie można modyfikować, to nasze mechanizmy adaptacyjne zwykle robią wszystko, byśmy mogli się jakoś w danej sytuacji „urządzić”. Tak więc nasze babki, które nie były w stanie przełamać schematów, w których same dorastały, próbowały znaleźć najlepsze (swoim zdaniem) sposoby na „ułożenie się” z patriarchatem: twierdziły, iż są „szyją”, która obraca głową rodziny, którą stanowi mężczyznami; próbowały zdobyć uznanie mężów i ojców, by nieco „umocnić” swoją pozycję i zapewnić sobie spokój – starały się więc być wzorowymi gospodyniami. Wobec świadomości, iż robienie kariery z małymi dziećmi u boku (którymi mężowie sprzed 40 czy 50 lat raczej nie chcieli się zajmować) jest bardzo trudne, nasze babki i prababki często „dochodziły do wniosku”, iż to nie jest im potrzebne – dzięki takiej racjonalizacji wiele kobiet chroniło się przed poczuciem zawodu. A kiedy na świat przychodziły ich córki, to chcąc je chronić (nie tylko przed samotnością, odrzuceniem, ale również przed agresją ze strony otoczenia) przekazywały im te zasady, które im samym pozwoliły „przetrwać”. Oczywiście, te kobiety, które mimo wszystko „zawojowały” świat, przez cały czas mogą prezentować seksistowskie postawy – przykładem może być była premierka Wielkiej Brytanii, Margaret Thatcher, która była zadeklarowaną przeciwniczką obecności kobiet w polityce (i której przykładem dla poparcia swoich antykobiecych tez ochoczo posługuje się Janusz Korwin-Mikke). Przykładem z polskiego podwórka może być chociażby Małgorzata Rozenek, próbująca tresować nastolatki w Projekcie Lady i pokazująca polskim kobietom w programie Perfekcyjna Pani domu, że szczęście wynika z obsesyjnej wręcz dbałości o porządek. Co ciekawe, ostatnio Rozenek przyznała, iż sama nie jest perfekcyjna – przekaz o konieczności dostosowania się do patriarchalnego wzorca poszedł jednak w Polskę.

Nie ma prawa ci się nie chcieć! grzmi Rozenek do uczestniczki programu.

https://youtu.be/xsmWyYKAm6s

Takie uprzywilejowane ciotki patriarchatu przyjmują strategię mimikry: dostosowują się do otoczenia oraz identyfikują się z tymi, którzy są silniejsi i bardziej sprawczy – to pozwala im rozwijać poczucie własnej skuteczności i wyjątkowości. jeżeli zaś ktoś całe życie spędza na survivalu w seksistowskim świecie, to nic dziwnego, iż gdy nagle pojawia się możliwość zmiany, to trudno jest mu porzucić stare schematy funkcjonowania. Dla niektórych ciotek patriarchatu możliwość życia w świecie, w którym prowadzenie wygodnego życia nie wiązałoby się już z koniecznością przypodobania się mężczyznom (tym rządzącym w rodzinach i tym sprawującym władzę w korporacjach czy partiach politycznych) jest niemal tak lękotwócza, jak dla Brooksa ze Skazanych na Shawsank opuszczenie więzienia. Każda nowa sytuacja budzi lęk – dlatego właśnie niektórzy ludzie nie dążą do zmian, a choćby aktywnie zapobiegają ich nadejściu.

Uwaga! Reklama do czytania

Cud rodzicielstwa

Wsłuchaj się naprawdę w głos swojego dziecka

Noszenie dzieci

Poradnik dla noszących rodziców

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Feminizm, który nie wyklucza

Wpajanie dziewczętom i młodym kobietom patriarchalnych zasad na dłuższa metę jest jednak krzywdzące; wiele Polek (i nie tylko!) walczy z zaniżonym poczuciem własnej wartości i skuteczności, a także ma poczucie, iż nieustannie są „niewystarczające”, zaś ich opinia jest warta mniej, niż ta, którą wygłosiłby mężczyzna. Niektóre kobiety, aby odzyskać wiarę we własne możliwości i dostrzec, iż kobiecość nie jest przekleństwem słabości, potrzebują psychoterapii – trudno jest bowiem wyzwolić się od stereotypowego postrzegania siebie samej, jeżeli przez całe życie słyszało się dewaluujące komunikaty ze strony otoczenia. Aby kobiety odzyskały swoją siłę – i na skutek poczucia bezradności nie wchodziły w rolę ciotek patriarchatu – potrzebne są również pewne przemiany społeczne: edukacja, która kładzie nacisk na prawdziwą równość (obecnie wiele lektur szkolnych ukazuje dziewczęta jako wątłe i słabe, jak nieustannie blada Oleńka Billewiczówna czy infantylna Nel), walka z dyskryminacją kobiet w miejscach pracy oraz obecność inkluzywnego feminizmu. Feminizm, którego nam potrzeba, to taki, w jakim odnajdą się zarówno osoby wspierające na przykład Strajk Kobiet, jak i te, które nie podpisują się pod wszystkimi jego postulatami bądź z zasady trzymają się z daleka od wielkich manifestacji. Młodym ludziom trzeba wyjaśnić, iż feminizm nie jest aktem agresji wymierzonym w mężczyzn, ale ruchem bardzo różnorodnym, którego celem jest to, by przynależność do konkretnej płci nie ograniczała naszych pasji i stylu życia. Sądzę, iż również marketing może sprzyjać zdobywaniu przez kobiety poczucia podmiotowości i wyrywania ich z ram słabości, w których próbuje umieszczać je patriarchalna kultura – oczywiście, nie chodzi tutaj o popfeministyczne koszulki z napisami w typu „girl power”, ale raczej o kampanie w stylu Jak dziewczyna firmy Always, które pokazują, iż bycie kobietą nie jest żadną ułomnością.

Jeśli w swoją siłę uwierzą dorastające dziewczyny i młode kobiety to, być może – zgodnie z prawami działania systemów rodzinnych – będą one miały szansę dowieść przedstawicielkom starszego pokolenia, iż poza patriarchatem również istnieje życie. I iż wobec tego nie ma już potrzeby patriarchatowi ciotkować.

Idź do oryginalnego materiału