Jestem tylko mamą. Miłość bez praw i czasu

newskey24.com 2 dni temu

Jestem tylko mamą. O miłości — ani prawa, ani czasu

Mojej córce Weronice skończyło się szesnaście lat. Młodszy, Kacper, ma dwanaście. Już prawie nastolatki. A ja wciąż jestem tylko mamą. Nie kobietą, nie człowiekiem z marzeniami i prawem do własnego życia, po prostu mamą. Rano — szkoła i śniadania. W dzień — praca. Wieczorem — zajęcia dodatkowe, lekcje, kolacja. Nocą — zmęczenie i łzy w poduszkę. Cicho, żeby nikt nie usłyszał.

Z ich ojcem, Piotrem, rozstaliśmy się pięć lat temu. Bez awantur. Bez sądów. Pewnego dnia po prostu powiedział, iż zniknęłam w macierzyństwie, iż między nami nie ma już namiętności. Choć prawda była inna — już wtedy pisał z inną kobietą, którą, jak się okazało, znał od dawna.

Nie robiłam z tego dramatu przy dzieciach. Powiedziałam im, iż tak będzie lepiej — teraz mają dwa domy. Przeżywali, oczywiście. Weronika nie jadła, Kacper wieczorami milczał. Ale minęło. Przywykli. Ja byłam z nimi zawsze. A tata — tylko czasami, na spacerach, w kawiarni, w kinie. Wynajmował mieszkanie w Poznaniu, żył z tą kobietą. Dzieci tam nie zapraszał — mówił, iż nie jest gotowy na takie spotkanie. Nie protestowałam. Niech się widują, niech nie tracą kontaktu. Choć w środku wszystko we mnie pękało.

Ale dzieci i tak się dowiedziały. O ślubie. O nowej kobiecie. Weronika płakała całą noc, a rano patrzyła na mnie z bólem i pogardą — jakby to ja ją zdradziłam. Z Kacprem było jeszcze ciężej — zamknął się w sobie, przestał dzielić się choćby drobiazgami. Nie miałam im tego za złe. Było im źle. Ale mnie też.

A potem nadszedł Sylwester. Poszłyśmy z dziewczynami z pracy na firmową imprezę. W restauracji było pełno ludzi, światła, muzyka. Śmiałyśmy się. Pierwszy raz od lat pozwoliłam sobie po prostu być sobą.

I wtedy go spotkałam. Tomasz. Nie przystojniak z okładki, ale coś w jego oczach — ciepłe, żywe, prawdziwe. Był starszy, mieszkał sam, syn już dorosły, dawno wyprowadzony. Rozmawialiśmy, dałam mu numer. I zaczęło się.

Przynosił kwiaty. Mówił, iż jestem piękna. Tak po prostu. Bez powodu. Pytał, jak mi minął dzień. Nie wymagał, nie oceniał. A ja chowałam te bukiety jak nastolatka. Prezenty w szafie. Zmywałam zapach perfum przed powrotem do domu. Czułam, iż oszukuję wszystkich — zwłaszcza dzieci. Przecież obiecałam sobie, iż dopóki nie dorosną, ani kroku w stronę własnego szczęścia.

Mama wiedziała. Tylko ona. To ona zostawała z dziećmi, gdy wymykałam się na randki. Ale pewnego dnia… się wyrwała. Tak zupełnie przypadkiem w rozmowie z Weroniką powiedziała, iż jestem z mężczyzną. Weronika wybuchnęła.

— Jesteś taka jak on! — krzyczała. — Okłamywałaś nas! Jesteś obłudna!

Stałam jak sparaliżowana, niezdolna wydusić słowa. A ona, moja dziewczynka, moja duma, rzucała we mnie słowami jak nożami. Każde trafiało w samo serce. A Kacper… Po prostu poszedł do pokoju i nie odezwał się ani słowem. Od tamtej pory prawie ze mną nie rozmawia.

Próbowałam tłumaczyć. Że wciąż jestem ich mamą. Że ja też jestem człowiekiem, który potrzebuje czułości. Że Tomasz jest dobry, życzliwy, nie chce nikogo zastąpić, tylko być obok. Ale Weronika nie słucha. Dla niej jestem zdrajczynią.

Tomasz proponuje, żebyśmy zamieszkali razem. Proponuje ślub. Chce razem planować przyszłość. A ja… stoję w miejscu. Bo córka postawiła ultimatum: albo on, albo one. I nie wiem, co wybrać.

Serce mówi — zasługujesz na miłość. A macierzyństwo krzyczy — dzieci są ważniejsze. Ale czy jestem tylko matką? Czy bycie dobrą mamą oznacza, iż muszę na zawsze zapomnieć, iż jestem kobietą?

Boję się. Boję się, iż stracę ostatnią szansę na szczęście. Boję się, iż zawiodę dzieci. Boję się, iż zostanę sama. A czasu jest coraz mniej…

Co mam robić? Jak wytłumaczyć im, iż można być mamą — i jednocześnie kochającą kobietą? Jak nie zgubić siebie dla tych, dla których żyję, oddycham, walczę już tyle lat?

Dziewczyny, które były w takiej sytuacji — odezwijcie się. Może znacie wyjście. Bo ja… jestem zmęczona byciem cieniem.

Idź do oryginalnego materiału