Jestem tylko mamą. O miłości — brak czasu i praw

twojacena.pl 1 dzień temu

Dzisiaj moja córka, Weronika, skończyła szesnaście lat. Młodszy, Kuba, ma dwanaście. To już prawie nastolatkowie. A ja wciąż jestem tylko mamą. Nie kobietą, nie człowiekiem z marzeniami i prawem do własnego życia — po prostu mamą. Rano — szkoła i śniadania. W ciągu dnia — praca. Wieczorem — zajęcia dodatkowe, lekcje, kolacja. Nocą — zmęczenie i łzy w poduszkę. Cicho, żeby nikt nie usłyszał.

Z ich ojcem, Piotrem, rozstaliśmy się pięć lat temu. Bez awantur, bez sądów. Pewnego dnia po prostu stwierdził, iż zniknęłam w macierzyństwie, iż między nami nie ma już namiętności. Choć prawda była inna — już wtedy pisał z nową kobietą, którą, jak się okazało, znał od dawna.

Nie robiłam z tego dramatu przy dzieciach. Powiedziałam im, iż tak będzie lepiej — teraz mają dwa domy. Przeżywali, oczywiście. Weronika nie jadła, Kuba milczał wieczorami. Ale minęło. Przyzwyczaili się. Ja byłam z nimi zawsze. A tata — tylko czasami, na spacerach, w kawiarni, w kinie. Wynajmował mieszkanie w Gdańsku, żył z tamtą kobietą. Dzieci tam nie zapraszał — twierdził, iż nie pozostało gotowy na takie poznanie. Nie protestowałam. Niech się widują, niech nie tracą kontaktu. Choć we mnie wszystko się rwało.

Ale i tak się dowiedzieli. O ślubie. O nowej kobiecie. Weronika płakała całą noc, a rano patrzyła na mnie z bólem i pogardą — jakby to ja ją zdradziłam. Z Kubą było jeszcze gorzej — zamknął się w sobie, przestał dzielić się choćby drobiazgami. Nie miałam im tego za złe. Cierpieli. Ale przecież ja też.

A potem nadszedł Nowy Rok. Poszłyśmy z dziewczynami z pracy na firmową imprezę. W restauracji było tłoczno, muzyka, światła. Śmiałyśmy się. Po raz pierwszy od lat pozwoliłam sobie po prostu być sobą.

I wtedy go spotkałam. Jakub. Nie przystojniak z okładki, ale coś w jego oczach — ciepłe, żywe, prawdziwe. Był starszy, mieszkał sam, syn już dorosły, dawno wyprowadzony. Rozmawialiśmy, podałam mu numer. I tak się zaczęło.

Przysyłał kwiaty. Mówił, iż jestem piękna. Bez powodu. Pytał, jak minął mój dzień. Nie wymagał, nie osądzał. A ja chowałam te bukiety jak nastolatka. Prezenty w szafie. Zmywałam zapach perfum przed powrotem do domu. Czułam, iż oszukuję wszystkich — zwłaszcza dzieci. Przecież obiecałam sobie, iż dopóki nie dorosną, ani kroku w stronę własnego szczęścia.

Mama wiedziała. Tylko ona. To ona zostawała z dziecimi, gdy wymykałam się na randki. Ale pewnego dnia… wyrwało jej się. W rozmowie z Weroniką wspomniała, iż jestem z mężczyzną. Weronika wybuchła.

— Jesteś taka jak on! — krzyczała. — Okłamywałaś nas! Obłudna!

Stałam, nie mogąc wydusić słowa. A ona, moja córka, moja duma, ciskała we mnie słowami jak nożami. Każde trafiało w sedno. A Kuba… Po prostu zamknął się w pokoju i nie odezwał. Od tamtej pory prawie ze mną nie rozmawia.

Próbowałam wytłumaczyć. Że nie przestałam być ich mamą. Że ja też jestem człowiekiem, który potrzebuje ciepła. Że Jakub jest dobry, uczciwy, nie chce zająć czyjegoś miejsca, tylko być obok. Ale Weronika nie słucha. Dla niej jestem zdrajczynią.

Jakub proponuje wspólne mieszkanie. Chce, żebyśmy się pobrali. Planuje przyszłość. A ja… stoję w miejscu. Bo córka stawia ultimatum: on albo my. I rozdzieram się.

Serce szepcze — zasługujesz na miłość. A macierzyństwo krzyczy — dzieci są ważniejsze. Ale przecież ja też jestem człowiekiem, czyż nie? I czy bycie dobrą matką oznacza zapomnienie, iż jest się kobietą?

Boję się. Boję się, iż przepuszczę ostatnią szansę na szczęście. Że zawiodę dzieci. Że zostanę sama. A czasu już coraz mniej…

Co mam robić? Jak wytłumaczyć dzieciom, iż można być jednocześnie matką i kobietą, która kocha? Jak nie zgubić siebie dla tych, dla których żyję, oddycham, walczę?

Dziewczyny, jeżeli któraś z was przeżyła coś podobnego — odezwijcie się. Może znacie wyjście. Bo ja… jestem zmęczona byciem cieniem.

Idź do oryginalnego materiału