No problem! Heres your culturally adapted story for Polish context:
—
Ty już STARUCHO jesteś, naszemu synowi potrzebna młoda matka, a nie BABCIUŚ! Wynoszę się i ZABIERAM DZIECKO! syczał mąż.
Tamtego wieczoru Rita choćby w najgorszym śnie nie przewidziałaby, co się wydarzy. Jej mąż, Krzysztof, stał przed nią z lodowatym spojrzeniem, a jego słowa, rzucone w ciszę mieszkania, uderzyły jak grom z jasnego nieba. W rękach mocno ściskała swojego małego synka, Miłosza to kruche, ciepłe stworzenie, którego oddech był dla niej światłem w ciemności. Serce jej się ścisnęło, gdy poczuła, jak napina się ciałko chłopca, jakby choćby nie umiejąc mówić, już rozumiał, iż dzieje się coś strasznego.
Miłosz nie był zwykłym dzieckiem. Był cudem. Cudem, o który Rita modliła się latami. W wieku trzydziestu siedmiu lat prawie pogodziła się z myślą, iż macierzyństwo to szczęście, które ją ominęło. Lata prób, nadziei, rozczarowań i w końcu upragniony pozytywny test. Lekarze mówili, iż wiek nie jest jej sprzymierzeńcem, ale ona się nie poddawała. Kiedy Krzysztof dowiedział się o ciąży, jego oczy zabłysły jak w dniu ślubu. Otaczał ją miłością, troską, luksusem. Mówił, iż teraz ich rodzina stanie się pełna, prawdziwa, jak w starych filmach. Urządzał jej wieczorne spacery, kupował tylko ekologiczną żywność, wynajmował najlepszych lekarzy, co dwa tygodnie jeździli na USG, notował każde kopnięcie dziecka. Był szczęśliwy. Przynajmniej tak się wydawało.
Poród był trudny, ale skończył się dobrze. W dzień wypisu ze szpitala Krzysztof przyjechał po nich, ale jego zachowanie było dziwne. Był powściągliwy, niemal zimny. Nie było łez, nie było uścisków, tylko krótkie no to jedziemy. Rita zrzuciła to na zmęczenie, stres. Ale gdzieś w głębi zadźwięczał alarm. Z czasem jednak wszystko wróciło do normy. Spędzał godziny przy łóżeczku, uczył się trzymać synka, pomagał przy nocnych karmieniach. Rita się uspokoiła. Wmówiła sobie, iż wszystko jest w porządku. Że to tylko przejściowy etap.
Minęło dziewięć miesięcy. Chłopiec rósł, stawał się silniejszy, śmiał się, gaworzył. Rita powoli wprowadzała nowe pokarmy, ale wciąż karmiła piersią tak radził pediatra, tak było wygodnie i dla niej, i dla dziecka. Pewnego wieczoru Krzysztof wrócił z pracy i rzucił ostro:
Dość. Czas odstawić go od piersi. To chłopak! Nie dziewczynka, żeby w rok i dziewięć miesięcy ssał pierś jak trzylatek! To nienormalne!
Rita drgnęła. Tak ostrych słów od niego nie słyszała od dawna. Ale to był dopiero początek.
Z dnia na dzień stawał się coraz zimniejszy. Jego spojrzenia były obojętne, rozmowy krótkie. Prezentów nie było. Kwiatów tym bardziej. choćby zwykłe dzięki za obiad stało się rzadkością. Aż w końcu uderzył jak grom.
Jesteś stara powiedział, zdejmując marynarkę i choćby na nią nie patrząc. Zrozum to. Miłosz potrzebuje młodej, żywotnej matki. A nie kobiety, która wygląda na jego babcię. Wychodzę. I zabieram syna. Mam już inną. Ona będzie mu prawdziwą mamą. A ty ty swoją misję wypełniłaś: urodziłaś. Dlatego mieszkanie zostawiam ci. Rozwód załatwimy spokojnie, bez awantur. Nie chcę cię upokarzać. Ale dalej z tobą żyć też nie.
Rita stała jak sparaliżowana. Serce waliło jej jak oszalałe. Nie mogła uwierzyć, iż to dzieje się naprawdę. Czy on żartuje? Ale nie w jego oczach nie było śladu kpiny. Tylko lód. Tylko pogarda.
Krzyś wszystko w porządku? szepnęła, ledwie powstrzymując drżenie głosu. To żart? Dziś nie prima aprilis. Zdajesz sobie sprawę, co mówisz?
Nie żartuję odparł zimno. Już dawno jestem z nią. Jest piękniejsza, mądrzejsza, młodsza. I, co najważniejsze, chce być matką. A ty? Ty choćby pracować nie potrafisz. Kiedy ostatnio wyszłaś z domu bez dziecka? Kiedy ostatnio pomyślałaś o sobie?
Słowa wbijały się jak noże. Tak, dawno nie pracowała. Tak, poświęciła się rodzinie. Ale czy to zbrodnia? Czy to powód do zdrady?
Nie oddam ci syna wykrztusiła, czując, jak ziemia usuwa się jej spod nóg.
To nie podlega dyskusji odciął się ostro. jeżeli nie zgodzisz się polubownie, wyrzucę cię na bruk. Gdzie pójdziesz? Do siostry, której dzieci głodują? Do matki, która ledwo ma na chleb? Ja mogę dać Miłoszowi wszystko: najlepsze szkoły, zajęcia dodatkowe, podróże, bezpieczeństwo. A ty? choćby jutra mu nie zapewnisz.
Mówił z pewnością człowieka, który wie, iż ma władzę. I miał rację. Krzysztof pracował w sądzie. Miał znajomości. Wiedział, jak działa system. I nie bał się go użyć.
Tamtej nocy Rita nie zmrużyła oka. Siedziała przy łóżeczku synka, gładziła jego włosy, szeptała czułe słowa, bojąc się, iż zaśnie a obudzi się w pustym mieszkaniu. Ale Krzysztof jeszcze nie wyszedł. Pojawiał się rzadziej, ale zostawał. Nadzieja, choć słaba, jeszcze tliła się w jej sercu.
Aż pewnego dnia zapukano do drzwi. W progu stali policjanci.
Jest pani aresztowana za systematyczne spożywanie alkoholu, znęcanie się nad dzieckiem i zaniedbywanie obowiązków rodzicielskich sucho oznajmił jeden z nich.
Rita patrzyła na nich z przerażeniem. To był absurd. Nie piła. Uwielbiała syna. Ale Krzysztof stał za plecami policjantów, z kamienną twarzą. choćby na nią nie spojrzał. Tylko skinął głową.
Syn zostaje ze mną powiedział. Zapewnię mu bezpieczeństwo.
Zabrali ją. Trzy dni na komisariacie. Bez adwokata. Bez wyjaśnień. Bez kontaktu ze światem. A gdy w końcu ją wypuścili, mieszkanie było puste. Tylko kurz na półkach i cisza, w której brzmiało echo zdrady.
Krzysztof przyszedł wieczorem. Siedział naprzeciw, patrzył z lodowatą wyższością.
Pokazałem ci, kto tu rządzi powiedział. Spróbuj cokolwiek zamknę cię w więzieniu. Będziesz tam gnić.
Jesteś okropnym człowiekiem wys