Dzisiaj znów wracałam do pustego mieszkania po pracy. Włączałam telewizor, podkręcałam głośność, żeby udawać, iż ktoś jest w domu. Córka, Julka, już dawno wyszła za mąż. A mąż Mąż Marek zostawił mnie dla młodszej.
Wciąż nie mogę uwierzyć, iż Marek mnie zdradził. Przeżyliśmy razem dwadzieścia cztery lata w zgodzie, bez awantur. Marzyliśmy już, iż dwudziestopięciolecie ślubu spędzimy w restauracji wszak to srebrne gody. Ale los chciał inaczej.
„Mamo, nigdy bym nie pomyślała, iż tata mógł tak postąpić” płakała Julka. „Jestem na niego zła i nie mam zamiaru z nim rozmawiać.”
„Córeczko, tak nie można. Tata odszedł ode mnie, nie od ciebie. Kocha cię tak samo. Nie zrywaj z nim kontaktu” przekonywałam ją.
Nie chciałam, żeby córka odwróciła się od ojca. Często obwiniałam siebie: może za mało kochałam, za mało dawałam mu uwagi? Powinnam była bardziej skupić się na rodzinie niż na karierze.
Marek poznał tę młodą dziewczynę w kawiarni, gdzie siedział po pracy z kolegami przy piwie. Spotkał wzrok Aliny miała piękne, brązowe oczy, w których skrzyły się iskry. Ten spojrzenie utkwiło mu w pamięci. Podeszła do niego, zagadali Skończyło się tak, iż znalazł się w jej wynajętym mieszkaniu. A potem już potoczyło się samo. Zakochał się.
Nie umiał mnie długo oszukiwać. Już i tak coś podejrzewałam. W końcu wybuchła rozmowa. Marek przyznał się.
„Kasia, zakochałem się. Wiem, iż cię skrzywdziłem, ale nie chcę kłamać” powiedział cicho.
Trudno było to przeżyć. Tego dnia wróciłam z pracy, przebrałam się, gdy zadzwoniła moja siostra, Magda.
„Cześć, Kasia, jesteś w domu? Mam do ciebie sprawę, zaraz podjadę.”
„Jestem, czekam” ucieszyłam się. Przynajmniej nie będę sama wieczorem.
Magda wpadła jak burza, z dwiema torbami pełnymi smakołyków i butelką wina. Wyjęła wędliny, sery, a ja patrzyłam na nią, nie rozumiejąc, skąd ten szał.
„Magda, co za uczta? Co świętujemy?”
„Świętowanie? Wręcz przeciwnie moja Dominika jest w ciąży. Ma dopiero siedemnaście lat. Idiotka!”
„Serio?” zdziwiłam się. „Przecież osiemnastkę ma za trzy miesiące, prawda?”
„Właśnie! Za trzy! A już duży brzuch. choćby usunąć nie można. Wychowujesz, dbasz, a ona choćby porządnie wyjść za mąż nie potrafi. Ten chłopak, z którym się ostatnio spotykała, odmówił. Dziecko jej niepotrzebne, a mi tym bardziej” mówiła ostro, nalewając wino.
Słuchałam z przerażeniem.
„No, Kasia, napijmy się. Muszę trochę odreagować. Głowa mi pęka. Dominika choćby nie wie, od kogo, bo latali po klubach, wracała nad ranem. Nic dziwnego, iż ten chłopak się wycofał.”
Magda wychyliła niemal cały kieliszek, ja tylko sączyłam.
„Wiesz, co postanowiłyśmy z Dominiką?” zaczęła znowu. „Chciałam się z tobą naradzić, w końcu jesteś starsza. Jak urodzi, zostawimy dziecko w szpitalu. Boję się, iż jak dorośnie, będzie szukać matki. Będzie rościć jakieś prawa”
Patrzyłam na nią szeroko otwartymi oczami. W końcu wykrztusiłam:
„Magda, ogarnij się! Jak możesz choćby o tym myśleć? Dominika to jedno, ale ty? To twoja krew!”
„Oj, Kasia, nie moralizuj. Wiesz, iż nie jestem taka święta jak ty. Nie potrzebujemy tego dziecka. Dominika musi skończyć technikum, a nie niańczyć. A ja? Mam się tym zajmować? Też mam swoje życie.”
Zamyśliłam się.
„Kiedy termin? Robiłaś USG?”
„Robili. Dziewczynka. Pewnie taka sama lekkoducha jak jej matka” odparła szorstko, zaciągając się papierosem.
„Magda, oddajcie mi tę dziewczynkę. Proszę, nie zostawiajcie jej w szpitalu. Mam mieszkanie, dobrą pracę, zarabiam przyzwoicie.”
„Co ty nie powiesz!” prychnęła. „A jak dorośnie, to jej wszystko opowiesz?”
„Nie, Magdo, słowo honoru. To będzie moja córka. Nigdy się nie dowie, jeżeli sama nie powiesz.”
Długo przekonywałam siostrę, ale w końcu się zgodziła. Pojawił się jednak inny problem do adopcji potrzebna była pełna rodzina, a Marek wyprowadził się, choć jeszcze nie byliśmy rozwiedzeni. Nie chciałam go prosić miał już nową rodzinę.
Dominika urodziła zdrową dziewczynkę. Od razu podpisała dokumenty, choćby na nią nie spojrzała. Ja załatwiałam formalności. Pomogła mi przyjaciółka, która pracowała w urzędzie udało się uzyskać opiekę nad dziewczynką, którą nazwałam Zosią.
Gdy wreszcie zabrałam Zosię do domu, wzięłam urlop. Nie chciałam rezygnować z pracy zarabiałam za dobrze. Zadzwoniłam do mamy. Mieszkała niedaleko, sama, od dwóch lat, odkąd pochowaliśmy tatę. Kiedyś pracowała jako pielęgniarka.
„Mamo, cześć, muszę z tobą pilnie porozmawiać.”
„Dobrze, córeczko, zaraz przyjdę”
Gdy mama zobaczyła w łóżeczku noworodka, oniemiała.
„Córko, co to? Kiedy? Co za niespodzianka?” nie wiedziała o niczym.
Magda nie powiedziała jej o Dominice, ja też milczałam. Myślałam, iż siostra sama wszystko wyjaśni, ale ona choćby nie zamierzała.
„Mamo, usiądź, proszę” nalałam jej herbaty z miętą. „Wypij, uspokój się, wszystko opowiem.”
Mama była w szoku, gdy dowiedziała się, co zrobiła jej młodsza córka.
„Jak to możliwe, Kasia? Wychowywałyśmy was tak samo Magdę choćby bardziej kochaliśmy, bo była najmłodsza!”
Gdy mama ochłonęła, wyjaśniłam:
„Mamusiu, pomóż mi. Zosia to twoja prawnuczka. Czujesz się dobrze, prawda? Nie chcę rezygnować z pracy, a niani nie potrzebuję, jeżeli ty możesz pomóc.”
„Córko, nie musisz mnie przekonywać. Dla mnie to radość. Z ciebie będzie dobra matka, a ze mną ci będzie łatwiej.”
„Kochanie, dziękuję. Wiedziałam, iż mogę na ciebie liczyć.”
O Magdzie nie rozmawiałyśmy. Nie dzwoniła, nie pytała o dziecko. Ale gdy przyjechała Julka, od razu pokochała Zosię.
„Będzie moją młodszą siostrzyczką! J








