Nikt już nie biega po podwórku z kolegami
Pamiętacie, jak największą karą w dzieciństwie było zawołanie nas do domu, gdy na podwórku dopiero zaczynała się najlepsza zabawa? Trzepak, rowery, zabawa w chowanego i podchody, gra w klasy, budowanie bazy w krzakach czy bieganie do zmroku – wszystko działo się na zewnątrz. A w domu? Nuda, obowiązki i... czekanie na kolejny wypad na dwór. Dziś ten świat już istnieje tylko we wspomnieniach milenialsów i starszych pokoleń. A może raczej – został zamieniony na cyfrową wersję, w której dzieci czują się jednak inaczej.
Zabawny, ale i gorzki filmik na Instagramie opublikowany w 2024 roku pokazuje tę nową rzeczywistość w dość zabawny sposób. Na nagraniu ojciec rozmawia przez kuchenne okno z synem, który stoi na zewnątrz i błaga: "Tato, mogę już wrócić do domu?". "Nie, synu, masz szlaban" – odpowiada spokojnie tata. "Ale wszyscy moi kumple, jak mają szlaban, to nie mogą wychodzić z domu!" – żali się syn. "Cóż, w twoim przypadku jest inaczej, bo ty wolisz być w domu. Dla ciebie karą jest bycie na dworze. Bądź dzieckiem, porób coś" – kończy rozmowę tata.
To nie tylko dowcipna scenka. To obraz pokolenia, które wychowało się z ekranem w ręku, a nie z kijem udającym miecz. Pandemia tylko pogłębiła ten trend – gdy dzieci przez długie miesiące nie mogły wychodzić, nauczyły się żyć w cyfrowej bańce. Teraz często nie chcą już z niej wychodzić i traktują cyfrowy świat na równi z realnym.
To również wina nas dorosłych
W komentarzach pod filmem przeważa krytyka. Ale nie dzieci, tylko rodziców. Trudne słowa, z którymi nie da się nie zgodzić. jeżeli dzieci nie widzą dorosłych, którzy cieszą się spacerem, piknikiem, wycieczką rowerową, to skąd mają wiedzieć, iż to w ogóle fajne? Zobaczcie przykładowe komentarze:
"Może tato, wychowując go, powinien mu pokazać, co można robić na zewnątrz. Dzieci nie słuchają nas, tylko nas naśladują. jeżeli nie nauczyłeś go wspinać się na drzewa, bawić w piaskownicy, grać w piłkę, to nie oczekuj, iż sam z siebie to sobie wymyśli"
"Nie chce nic mówić, ale to wina i wyłącznie wasza. Nie dajecie żadnego dobrego przykładu. Nie wychodzicie z dzieckiem, nie chce wam się choćby chwilę pobawić czy poczytać książkę. Później tylko kręcicie ozorem na te dzieci. A to tylko WASZA wina. Żeby nie było, mam dziecko, dlatego się wypowiadam".
Oczywiście nie brakuje też słów pełnych nostalgii: "Dobrze, dobrze. Nas kiedyś trudno było do domu zagonić i nie nudziliśmy się pod blokiem" – wspomina jeden z komentujących. "Mnie to rodzice nie mogli zaciągnąć do domu ,zawsze było za wcześnie" – pisze ktoś inny. I rzeczywiście, dla wielu współczesnych dzieci "na dworze" nie oznacza niczego ekscytującego, a raczej wieje tam nudą. Bo nie ma YouTube’a, nie ma czatu, nie ma gier i konsoli.
Trzeba się wysilić, coś wymyślić, pobrudzić ręce. A tego często już dzisiejsze dzieciaki nie potrafią. Lub – co bardziej prawdopodobne – nikt ich tego nie nauczył albo im na to nie pozwolił. Może więc, zamiast mówić: "Idź na dwór!", lepiej powiedzieć: "Chodź, pokażę ci, co fajnego można robić na dworze". Bo to nie dzieci się zmieniły. Zmienił się świat. Ale my wciąż możemy nauczyć je cieszyć się tym, co realne, a nie tylko wirtualne.