Wakacje na obozie
Obozy i wyjazdy na kolonie wzbudzają wiele emocji zarówno w rodzicach, jak i w dzieciach. Dzieciaki są żądne przygód, zabawy z rówieśnikami, poznawania nowych miejsc i osób, i spędzania ciekawie czasu. Tymczasem ich rodzice głównie się zamartwiają: o to, jak finansowo sobie poradzą z koloniami dzieci, czy ich pociechy są już gotowe na samodzielność w takim wymiarze i czy wrócą bezpiecznie do domu z wakacji.
Ostatnio dużo miejsca w sieci zajmują refleksje o tym, iż współczesne pokolenia zet i alfa diametralnie różnią się od poprzednich. Zaznacza się, iż te dzieci wracają z wakacji bez połowy zawartości walizki, nie radzą sobie z tęsknotą i samodzielnością. Z każdej strony słyszymy, iż to pokolenie wyginie. Tymczasem warto zaznaczyć, iż ci młodzi ludzie są tacy niesamodzielni przede wszystkim przez dorosłych, którzy ich tak wychowują.
Gdybyśmy tylko dali im wolną rękę, być może okazałoby się, iż najlepiej się czują właśnie wtedy, kiedy dorośli pozwalają im być wolnymi. O tym między innymi jest jeden z najnowszych postów na facebookowym profilu Dzieckiem po Oczach. Autor bloga opowiedział o rozmowie ze swoim synem, który wrócił z wakacyjnego obozu. W poście przytacza krótką wymianę zdań z dzieckiem:
"Wiesz, co było tam najlepsze? – pyta. [...] Jak nas w nocy wypuścili samych do lasu z mapami, żeby odnaleźć punkty z mapy. – I tak bez dorosłych? – No bez. Byli ukryci w lesie" – cytuje rozmowę z dzieckiem bloger.
Dajcie im wolność
W dalszej części wpisu autor pozwala sobie na refleksję o tym, jak na taką informację od dziecka zareagowaliby współcześni rodzice. Są oczywiście tacy, którzy byliby zachwyceni nauką samodzielności i dawaniem wyzwań dzieciom. Większość jednak podniosłaby panikę: "[...] dzwoni już po kuratoriach, iż jak to w lesie same nastolatki, iż dzik jest dziki, mówił Brzechwa, iż na Netfliksie 'strendżersi' z lasu, iż mógł nadepnąć na trującego jeża, w wiewiórczej dziupli łbem utknąć i 'hubebube' na korze drzewnej polizać omyłkowo. Niebywale mocno pętlę bezpieczeństwa wiążemy dzieciom na szyjach. Osmyczamy ich, lokalizujemy 'dżipiesami' i obserwujemy Librusem" – komentuje postawę wielu rodziców.
Mimo tego strachu i obaw ze strony rodziców, które są jeszcze większe z powodu dostępu do informacji, dzieci i tak instynktownie wybierają bardziej niebezpieczne zajęcia, dzięki którym wzmacniają się i rozwijają, a także uczą życia. Choć dziś odbywa się to w nieco inny sposób niż u dzieci biegających po podwórku samopas w latach 80. i 90., to wciąż jest to nauka samodzielności przez dawanie wolności.
"Ale oni wciąż ewolucyjnie wybierają ryzyko i po swojemu rozumianą wolność. Kiedyś godziny na podwórku i wino w lesie, dzisiaj e-papieros w toalecie i wirtualne eksploracje" – podsumowuje z mądrością bloger.
To pewnego rodzaju informacja dla rodziców: dajcie dzieciom luz, zatrzymajcie tę karuzelę lęku, bo w taki sposób tylko im szkodzicie. Gdybyśmy umieli odpuścić i pozwalali dzieciom na więcej, one nie tylko byłyby szczęśliwsze i bardziej samodzielne, łatwiej im byłoby też później w dorosłym życiu.