Każdej nocy pies warczał na ich dziecko — ale gdy rodzice odkryli dlaczego, ich życie zmieniło się na zawsze.

newsempire24.com 1 tydzień temu

Każdej nocy pies warczał na ich dziecko ale gdy rodzice odkryli przyczynę, wszystko zmieniło się na zawsze.
Przez pierwsze trzy miesiące wszystko wydawało się idealne.
Marek i Kasia Nowakowie właśnie przywitali swoje pierwsze dziecko małego Jakuba w swoim przytulnym domu w górach. Przez wiele miesięcy przygotowywali się na jego przyjście: pomalowali pokój dziecięcy na delikatny zielony kolor, przeczytali wszystkie poradniki dla rodziców, a choćby zabrali swojego ukochanego owczarka niemieckiego, Borysa, na dodatkowe szkolenie posłuszeństwa.
Borys, pięcioletni pies ze schroniska, zawsze był łagodny i opiekuńczy. Nigdy nie szczekał bez powodu i uwielbiał Kasię chodził za nią z pokoju do pokoju jak cień. Naturalnie, Nowakowie spodziewali się, iż będzie idealnym towarzyszem dla ich noworodka.
I w ciągu dnia tak było.
Borys leżał spokojnie przy łóżeczku, czujny, ale zrelaksowany. Delikatnie trącał nosem małą stopę Jakuba i skomlał, gdy tylko dziecko zaczynało się niepokoić. Ale gdy zapadał zmrok, coś się zmieniało.
Warczenie zaczęło się w środę około drugiej w nocy. Niski, głuchy pomruk rozległ się przez monitor oddechu. Marek myślał, iż to zakłócenie sygnału. Ale gdy spojrzał na ekran, zobaczył Borysa stojącego sztywno przy łóżeczku Jakuba, z uszami położonymi płasko i wyszczerzonymi zębami ale nie w stronę dziecka.
W stronę ściany.
Daleki kąt pokoju dziecięcego.
Marek wbiegł do pokoju. Panowała tam cisza, przerywana tylko cichym oddechem Jakuba i uporczywym warczeniem Borysa.
Spokojnie, przyjacielu, wszystko w porządku szepnął Marek, delikatnie odciągając psa. Borys przestał warczeć, ale wciąż wpatrywał się w ten sam punkt.
Następnego ranka Kasia uznała to za dziwny sen.
Ale kolejnej nocy sytuacja się powtórzyła. I następnej.
Do piątej nocy warczenie stało się jeszcze intensywniejsze. Borys choćby próbował drapać ścianę łapą.
On coś wyczuwa powiedziała Kasia, a jej głos drżał ze zmartwienia. Zwierzęta widzą rzeczy, których my nie potrafimy.
Marek zaśmiał się nerwowo. Nie mówisz poważnie, iż to coś paranormalnego?
Kasia nie odpowiedziała.
Zamiast tego próbowali wszystkiego spali w pokoju dziecięcym, zainstalowali kamerę, choćby palili olejek lawendowy. Ale zachowanie Borysa się nie zmieniło. Siedział cicho do drugiej w nocy a potem zaczynał warczeć, nisko i groźnie, zawsze w tym samym kącie.
A Jakub?
Zaczął budzić się z krzykiem.
Siódmego wieczoru Marek miał dość.
To już przesada mruknął, biorąc latarkę. Może tam jest przeciąg albo mysz w ścianie.
Kasia trzymała Jakuba mocno w ramionach, kołysząc go, gdy dziecko popłakiwało.
Marek zastukał w ścianę, w miejscu, gdzie Borys warczał. Dźwięk był pusty. Zaintrygowany, wziął śrubokręt i zdjął kratkę wentylacyjną. Powiało stęchłym powietrzem.
Wtedy to zobaczył.
Mały fragment ściany za kratką został wycięty i ponownie przymocowany. Niedbale, ledwo trzymający się na tanim tynku. Kilkoma ruchami Marek go usunął.
Za nim była wąska przestrzeń między belkami stare miejsce, które nie powinno być dostępne.
A w środku małe pudełko.
Wyciągnął je ostrożnie.
Co to jest? zapytała Kasia, przyciskając Jakuba mocniej do siebie.
Marek usiadł na podłodze pokoju dziecięcego i otworzył pudełko.
Były w nim stare listy, zmatowiałe medalik, wyblakłe zdjęcie kobiety trzymającej dziecko, a pod spodem
Dziennik.
Data: 1982. Na pierwszej stronie widniały słowa:
Nikt mi nie uwierzy. Ale coś przychodzi przez ścianę. Każdej nocy. Moje dziecko płacze, a nikt poza mną tego nie widzi. Ale pies widzi. Pies zawsze wie.
Dłonie Marka zadrżały.
Przekartkował strony. Pismo stawało się coraz bardziej nerwowe, rozpaczliwe. Kobieta opisywała cień, który pojawiał się w pokoju dziecięcym w nocy. Ciemną postać, która pochylała się nad łóżeczkiem tylko po to, by zniknąć, gdy zapalało się światło. Jej mąż myślał, iż halucynuje. Lekarze mówili, iż to przez brak snu.
Potem wpisy urwały się nagle.
Ostatnie słowa brzmiały:
Jeśli to czytasz pilnuj dziecka. Słuchaj psa.
Twarz Kasi zbladła.
To nie jest nasza wyobraźnia szepnęła. Coś tu się wydarzyło wcześniej. W tym właśnie pokoju.
A Borys wiedział. Od początku.
Nie warczał na Jakuba.
Warczał, by go chronić.
Kasia nie spała tej nocy. Borys też nie.
Podczas gdy Marek studiował każdą stronę starego dziennika, Kasia siedziała w salonie, kołysząc Jakuba, niezdolna wrócić do pokoju dziecięcego. Borys pozostał blisko, stając między nią a korytarzem, z każdym mięśniem napiętym.
Zawsze myślałam, iż ten dom jest zbyt cichy mruknęła Kasia. Teraz wiem dlaczego.
Marek wszedł, trzymając ostatnie strony dziennika. Ona nie była szalona, Kasiu. Wszystko, co opisała pasuje do tego, co widzieliśmy. Jej dziecko budziło się z krzykiem, pies warczał na ścianę, ten sam kąt pokoju.
Kasia mrugnęła powoli. Co się z nimi stało?
Nie ma żadnych zapisów. Żadnych artykułów w gazetach. Żadnego zgłoszenia zaginięcia. Ktokolwiek tu mieszkał wcześniej zniknął.
Następnego dnia Marek zaprosił miejscową historyczkę, panią Kowalską, która dorastała w tej okolicy. Gdy pokazał jej dziennik i zdjęcie, kobieta wstrzymała oddech.
To Elżbieta Majewska powiedziała szeroko otwartymi oczami. Mieszkała tu na początku lat 80. Jej dziecko Tomek miało zaledwie kilka miesięcy, gdy zniknęła. Ludzie mówili, iż uciekła. Zostawiła wszystko.
Ale dziennik sugeruje coś innego powiedział Marek.
Pani Kowalska skinęła powoli. Dom często zmieniał właścicieli. Niektórzy mówili, iż jest nawiedzony. Inni po prostu wyprowadzali się w ciszy.
Tej nocy nie wrócili do pokoju dziecięcego. Zamiast tego przenieśli Jakuba do swojego pokoju, z łóż

Idź do oryginalnego materiału