Kiedy byłam w pracy, mąż poszedł po dzieci, a gdy do niego podeszłam, nie otworzył mi drzwi.

newsempire24.com 16 godzin temu

Pamiętam, iż kiedy byłam w pracy, mój mąż, Marek, poszedł odebrać dzieci z żłobka, a gdy podeszłam do drzwi, nie otworzył mi ich.

Mieszkałam wtedy z rodzicami mamą Zofią i tatą Władysławem a nasze dzieci, Kacper i mała Bogumiła, żyły z Markiem. Nie dlatego, iż bardzo ich kochał, ale dlatego, iż postanowił mnie w ten sposób ukarać.

Nasze poznanie zaczęło się obiecująco. Spotkaliśmy się dzięki wspólnemu przyjacielowi i od razu się polubicieśmy, więc nie chcieliśmy odkładać ślubu. Rok po zaręczynach wzięliśmy za dwoje ślub w kościele pod Krakowem. Byłam w ciąży, a rodzice pomogli nam znaleźć mieszkanie małą kawalerkę przy warszawskiej Pradze. Była skromna, ale nasza własna.

Zaraz po narodzinach Kacpra pojawiły się problemy. Marek nie był przygotowany na nocne płacze, rozrzucone zabawki i zawieszone pieluchy. Męczyło go, iż cały czas to ja dbałam o synka.

Rok później przyszła kolejna radosna nowina spodziewałam się kolejnego dziecka. W końcu na świat przyszła Bogumiła. Wtedy nasz związek z Markiem pogorszył się jeszcze bardziej. Życie w jednej małej kawalerce stało się nie do zniesienia. Marek często był zirytowany, kłóciliśmy się nieustannie i on obarczał mnie winą za wszystko za to, iż nie dostał od rodziców lepszego mieszkania, za przybranie na wadze po dwóch ciążach, za to, iż jestem złą matką i iż nasze dzieci hałasują. Widziałam, jak nasza rodzina powoli się rozdziera.

Postanowiłam posłać dzieci do przedszkola i szukać pracy, bo dotąd byłam w domu. Marek coraz częściej wracał do domu pijany, a żądania wobec mnie i dzieci narastały. Uznałam, iż muszę odejść i utrzymać się samodzielnie, wynajmując mieszkanie, jeżeli znajdę pieniądze.

Znalazłam pracę w biurze i poznałam miłego pana Andrzeja, z którym zaczęliśmy się spotykać. To było dla mnie jak ujście. W domu czekała mnie tylko praca domowa, pranie, gotowanie i pijany mąż. Pewnego dnia nie wytrzymałam i podjęłam decyzję.

Wzięłam Kacpra i Bogumiłę i wyjechałam. Najpierw spędziłam kilka dni u rodziców, a potem wynajęłam małe mieszkanie przy Łodzi. Pewnego dnia, gdy byłam w pracy, Marek przybył do przedszkola po nasze dzieci. podszłam do niego, ale nie otworzył drzwi, chociaż stał w domu.

Teraz wymaga ode mnie wyboru: albo wrócę, albo złoży pozew o rozwód, a dzieci zostaną u niego, a ja będę płacić alimenty. Boję się, iż tak się stanie, bo ma znajomości i sąd może przychylić się do jego racji. Najgorsze jest to, iż Marek wcale nie dba o dzieci używa ich tylko jako przynęty, by mną manipulować. W głębi serca wiem, iż jeżeli nie spełnię jego warunków, w końcu znudzi się nimi i wróci do mnie. Jak mam jednak przetrwać ten czas oczekiwania, nie wiem

Idź do oryginalnego materiału