Kiedy mężczyzna uważa, iż jego jedyny obowiązek to praca

dziecisawazne.pl 1 rok temu

Kiedy mężczyzna uważa, iż jego jedyny obowiązek to praca?

Anna Wieradzka-Pilarczyk: Coraz więcej ojców aktywnie opiekuje się i wychowuje swoje wyczekane, upragnione dzieci. Świadome ojcostwo, urlopy tacierzyńskie, równouprawnienie, partnerstwo w związkach – to wszystko sprawia, iż ojciec nie jest tylko figurą, ale realną, obecną w życiu rodziny osobą. Bywa jednak tak, iż pojawienie się dziecka wkracza w relacje między matką a ojcem. Weryfikuje deklaracje, współodpowiedzialność, wspólne stanowienie o życiu domowym. Niejednokrotnie młoda mama pozostaje z domowymi obowiązkami i opieką nad dzieckiem sama – jako ta, która za obopólną zgodą przez początkowy okres rozwoju dziecka pozostaje w domu, nie kontynuuje pracy zawodowej. Zdarza się, iż rodzi się wtedy podział – mąż-ojciec, który pracuje i utrzymuje rodzinę, żona-matka, która o tę rodzinę i dom dba. Podział ten niczym klin wchodzi coraz głębiej i szerzej w relacje, w podział obowiązków, funkcjonowanie rodziny. Oddala, wyobcowuje, utrwala odrębność i dwutorowość życia.

Czy każdy mężczyzna nadaje się na partnera i tatę?

Anna Wieradzka-Pilarczyk: Nie do końca da się przewidzieć zachowanie mężczyzny po pojawieniu się dziecka. Warto, by wiele spraw między partnerami zostało dopracowanych wcześniej. I nie chodzi tylko o deklaracje, zapewnienia, bujanie w obłokach, ale faktyczną pomoc w pracach domowych. Współodpowiedzialność. Wiele z takich zachowań bądź ich brak daje się zaobserwować na etapie narzeczeństwa, zanim zapadnie decyzja o wspólnym życiu. Chodzi tu o poczucie empatii, zauważanie potrzeb, ich realizację itp. Podstawowym założeniem powinno być “to nasz dom, nasze dziecko”. W równym stopniu jesteśmy odpowiedzialni zarówno za utrzymanie, porządek, wyposażenie mieszkania, jak i rozwój, pielęgnację, zdrowie, wychowanie dziecka. To sprawia, iż dom jest wolny od pretensji typu: Ty tego nie robisz, a Ty wciąż czegoś ode mnie oczekujesz.

Uwaga! Reklama do czytania

Uwaga! Złość

Jak się złościć nie krzywdząc?!
Niezwykła książka o złości, akceptacji i trudnych momentach.

Odwiedź księgarnię Natuli.pl

Co powoduje wycofanie się mężów, ojców z prac domowych, wsparcia mamom opiekującym się maluszkami – nieświadomość, wygoda, brak kompetencji?

Anna Wieradzka-Pilarczyk: Jeśli chodzi o opiekę nad dzieckiem, powodów może być wiele. Kobieta ma to zadanie ułatwione przez naturę – uruchamia się instynkt, a w dodatku dużo wcześniej rodzi się jej więź z dzieckiem. Ojciec musi się tego dopiero nauczyć, co więcej – to kobieta-matka-żona jest tą, która ma go wspierać. Obudzić w nim ojca. Świat mężczyzn nastawiony jest na budowanie, tworzenie, szczególnie poza ogniskiem domowym. Natomiast kobiety nastawione są na relacje, wszystko, w co są wyposażone, temu służy.

W początkowym okresie życia dziecka ojcowie niejednokrotnie obawiają się, iż maleństwo skrzywdzą. Nie wiedzą (bo niby skąd, ich natura w instynkt nie wyposażyła) jak je podnosić, trzymać, przewijać. Dla mamy wszystko także jest nowe, ale łatwiejsze. I już od początku może wprowadzać ojca w opiekę nad niemowlęciem. istotny jest jednak sposób – strofowanie, nieustanne poprawianie, niedawanie przestrzeni i brak zaufania przyniosą skutek odmienny od zamierzonego. Ten początkowy okres dla niektórych ojców trwa dość długo, bo choćby do 6 roku życia dziecka. Odsuwają się niejako, nie tworzą silnej więzi z banalnego powodu – nie umieją wejść w relację z kimś, kto nie rozmawia, nie jest w ich pojęciu komunikatywny.

Niektórzy mężczyźni traktują dom jako miejsce odpoczynku po swojej pracy zawodowej. To ważne, muszą kiedyś odpocząć i nabrać sił. Tyle tylko, iż pozostająca w domu mama raczej tego odpoczynku dzień w dzień nie ma. Wprost przeciwnie – boryka się ze wzrastającą frustracją, rozgoryczeniem, rozżaleniem spowodowanym zwyczajnie zmęczeniem pracą i ogromem odpowiedzialności, brakiem zrozumienia ze strony mężczyzny.

Innym jeszcze w angażowaniu się w opiekę nad niemowlakiem przeszkadza ich własny perfekcjonizm. Matka w sposób naturalny reaguje na płacz dziecka, odgaduje jego samopoczucie, przyczynę marudzenia. Tuli, rozmawia, uspokaja. Niektórym mężczyznom trudno jest pogodzić się ze swoistą porażką – dzieckiem płaczącym mimo licznych prób zaradzenia jego dyskomfortowi. Narusza to ich obraz siebie jako tego, któremu wszystko wychodzi, podwładni wykonują jego polecenia, respektują zdanie, który cieszy się ogólnym poważaniem, ba choćby podziwem. A własne kilkumiesięczne dziecko ma za nic jego pozycję. To trudny kąsek do przełknięcia.

W jaki sposób młode mamy mogą mieć wpływ na wycofanie się ojców?

Anna Wieradzka-Pilarczyk: Matki z racji dłuższego przebywania z dzieckiem mają znacznie większą wiedzę na jego temat. W mig rozpoznają jego potrzeby, reakcje. Wiedzą, jaki płacz, mimika, gesty oznaczają zmęczenie, potrzebę snu, głód czy podenerwowanie. W tej kwestii są ekspertkami. Problem w tym, iż jako ekspertki chcą zdominować sytuację. jeżeli choćby tata próbuje włączyć się w opiekę nad dzieckiem, to robi to pod czujnym okiem mamy, która wie lepiej, która i tak zrobi po swojemu, która jeżeli choćby o coś poprosi, udzieli tysięcy wskazówek jak to zrobić, czasami poprawi, skomentuje. Nikt nie lubi być wciąż kontrolowany i krytykowany, odczuwać swojej niekompetencji. Czasem lepiej dać ojcu być ojcem, choćby jeżeli posmarował dziecięcą pupę nie tym kremem, zapomniał wziąć na spacer ulubioną zabawkę dziecka czy ubrał je w za duże i niedobrane kolorystycznie ubranka. Warto posługiwać się zasadą, iż lepsze jest wrogiem dobrego. Ciągły krytycyzm, brak zaufania, perfekcjonizm mogą wpływać na wycofanie się ojców z pomocy.

Nie bez znaczenia jest też szczególna dbałość o relacje małżeńską. Zabsorbowana niemowlęciem mama ukierunkowuje swoją uwagę, czas, wysiłki na dziecko, mężczyzna ma więc prawo czuć się nieco odsunięty. A relacja małżeńska ma pozostać niezmiennie nadrzędna. Dziecko, by prawidłowo się rozwijało, potrzebuje czuć, iż ma zarówno matkę, jak i ojca, a oni mają siebie. Nie ma lepszej atmosfery do wychowania malucha niż przestrzeń wzajemnej miłości, czułości i troski obojga rodziców. Trzeba o to zadbać, zachować określoną odległość małżonków wobec siebie – ani nie za blisko, by dać drugiemu wolność, ani nie za daleko, by widzieć siebie. A widzieć, to czuć potrzeby, zauważać troski i dopiero wtedy dać miejsce empatii.

Czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał – czy jeżeli nasze teściowe nie nauczyły swoich synów obsługi odkurzacza, pralki, zmywarki, ściereczki i wielu tego typu wynalazków, to my mamy jakąkolwiek na to szansę?

Anna Wieradzka-Pilarczyk: Nic nie stoi na przeszkodzie dołączyć do aktu ślubu owe instrukcje. To nie jest niewykonalne. Mężczyźni funkcjonują zadaniowo i mają lepiej rozwinięty zmysł techniczny. Wspaniałe połączenie, przynajmniej w przypadku odkurzacza. To, czy mężczyzna potrafi zetrzeć blaty po szykowaniu posiłku lub wyrzucić puste opakowania do kosza, zależy od tego, czy traktuje dom jako coś naszego, wspólną przestrzeń, wspólny teren. choćby jeżeli tak nie jest, kobiety mają tysiące sobie tylko znanych sposobów, aby to w nim obudzić. Nie może to być jednak kolejny obowiązek kobiety – tak wpływać na męża, by on podjął się zadania oczywistego. Są w domu rzeczy do zrobienia i tyle, nie od naszych umizgów powinno zależeć mężowskie zaangażowanie w umycie podłogi, nastawienie zmywarki, wywieszenie prania. A swoją drogą – warto zastanowić się nad tym, jak wychowujemy swoich synów: czy wszystko robimy za nich, czy mają obowiązek choćby pościelić po sobie łóżko?

Jak rozbudzić w mężczyźnie empatię – rzucić na głęboką wodę i pozostawić na wieczór samego z maluchem?

Anna Wieradzka-Pilarczyk: Czy pojawienie się dziecka spowodowało unik od obowiązków, czy były one już wcześniej? Czy kobieta ciężarna doświadczyła troski, opieki, namacalnej pomocy choćby w masowaniu nóg? Empatii nie sposób nauczyć, niezaspokojone oczekiwania zrodzą frustrację. Ciągłe, powtarzające się prośby będą wywoływały opór. Niekiedy pomocne może okazać się “potrząśnięcie”. Właśnie pozostawienie samego z dzieckiem przez jakiś czas. Zostawienie brudnych naczyń tam, gdzie je użyto, a same do zlewu wejść nie potrafią, tak samo z odzieżą, która zapomniała drogi do kosza na pranie. Niech leży tak długo, aż właściciel się zorientuje. Można też zaproponować podział wypłaty – za obowiązki zawodowe i domowe, za czynności wykonane na rzecz wspólnego dobra (pensja pracującej w domu mamy). Wypisać listę codziennych czynności (zasłanie łóżek, ubranie dzieci, toaleta, przygotowanie śniadania, sprzątnie po śniadaniu, wyprawienie dzieci do szkoły, przygotowanie obiadu, w międzyczasie kilka zmian pieluch, porządki w szafkach kuchennych, odkurzanie, dwa prania, stos prasowania, zakupy, trzy wieże z kloców i sprzątanie po nich, zrobienie toru wyścigowego dla samochodzików, spacer…). Taka lista może okazać się cenna w uświadomieniu, co mama robi, “siedząc” z dzieckiem w domu. Warto też znaleźć sobie opłacane zajęcia na choćby kilka godzin w tygodniu i w tym czasie – zamiana ról: mama w pracy, tata z maluchem. To samo dotyczy wieczoru wolnego mamy. Tata uprawia sport, ma klubowe spotkania z kolegami. Świetnie. Mama też ma wprost obowiązek dbać o siebie i swoją kondycję fizyczną i psychiczną. A tata ma obowiązek jej to umożliwić – dla wspólnego dobra.

Jak praktycznie wprowadzić podział obowiązków?

Anna Wieradzka-Pilarczyk: Przede wszystkim potrzebny jest dialog, nie tylko na poziomie słów, ale potrzeb, możliwości. Jako partnerzy mamy równe prawa, ale różne potrzeby i zadania. Nie da się funkcjonować z dnia na dzień, bez jasnego określenia, które z tych potrzeb są pilne, ważne, konieczne, możliwe do zaspokojenia. Oboje mamy prawo do ich realizacji. Zaspokoić potrzebę odpoczynku, własnego rozwoju, poczucia bezpieczeństwa. Warto wprost zapytać partnera: Co mógłbyś zrobić dla budowania naszej relacji, dla naszych dzieci, dla mnie? Co możesz zaproponować, bym miała chwilę wytchnienia i z inną jakością powróciła zarówno do Ciebie, jak i do dzieci?

Dobrze, gdy rodzice ustalą między sobą wszystko przed pojawieniem się dziecka. Późniejsze zmęczenie, niewyspanie, napięcia mogą utrudniać spokojny i rzeczowy dialog, a potęgować pretensje, oczekiwania, niejasne komunikaty, chęć, aby to drugie się domyśliło. Zamiast sztucznie wyznaczać, co do kogo należy, lepiej przeprowadzić podział (pisemnie!), co kto lubi wykonywać i sam może się w domu tego podjąć. Trudno komuś nieznoszącemu prasowania odgórnie zlecić takie zadanie. Natomiast gdy sam się czegoś podejmie, jest większa szansa, iż to zrealizuje. Oczywiście są prace, za którymi nikt nie przepada – typu przewijanie maluszka z kupką. Ktoś jednak wielkodusznie musi się tego podjąć, choć najlepiej, w miarę możliwości, robić to na zmianę.

Uwaga! Reklama do czytania

Jak zrozumieć małe dziecko

Podręcznik świadomego rodzicielstwa

Konflikty w rodzinie

Koniec z awanturami, czas na rozwiązania

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Warto pamiętać o jednym – wraz z równouprawnieniem skończyła się epoka wyraźnego podziału na prace i zajęcia typowo męskie i typowo kobiece. Kobieta chętnie zajmie się porządkowaniem garażu i myciem samochodu, a mężczyzna – przygotowaniem obiadu. Oboje w równym stopniu odpowiadają za czystość domu, dbanie o dzieci. Sprawą umowy jest podział obowiązków. Czyszczenie toalet, mycie podłogi, obsługa pralki czy odkurzacza nie są zajęciami typowo kobiecymi. To nasze wspólne zadania, tak jak nasze wspólne są dzieci. One uczą się poprzez przykład i widzą, jaką odpowiedzialność mają oboje rodziców. Czy tata bierze aktywny i zaangażowany udział w wychowaniu dzieci i dbaniu o dom, czy jedynie pomaga mamie… Czy mama na równi z tatą ma swój czas, swoje zajęcia, możliwość odpoczynku? Oni już niedługo staną przed własnymi decyzjami o związkach. Jaki model im przekażemy? jeżeli podziwem otaczane są niezależne, kreatywne, zadbane kobiety – pozwólmy takimi być żonom i matkom. jeżeli mężczyźni empatyczni, pomocni, wsłuchani, dzielący pracę zawodową z życiem rodzinnym cieszą się szacunkiem i poważaniem – pozwólmy takimi być mężom i ojcom.

Idź do oryginalnego materiału