Kiedy wszystko się układa: Wybór samej siebie

twojacena.pl 5 godzin temu

— Mamo, dzisiaj się spóźnię, Lena obchodzi urodziny. Idziemy z przyjaciółmi do kina — Artur na gwałtownie pocałował Marię w policzek i zniknął w łazience. Za drzwiami rozległ się jego beztroski śmiech — coś nucił pod nosem, odkręcając kran.

Maria stała przy oknie i wsłuchiwała się, jak życie znów buzuje obok niej. Artur był szczęśliwy. Lekki. Wolny. Takim, jakim ona nigdy nie była.

Kiedyś, w wieku osiemnastu lat, też wierzyła w proste szczęście. Krzysztof wydawał się mężczyzną jej marzeń — odważny, przystojny, pewny siebie. Zakochali się, wzięli ślub, zaczęli nowe życie. A już po kilku latach Maria zrozumiała — jej życie składa się tylko z codzienności, ciszy i samotności.

Krzysztof coraz częściej zostawał „w pracy”, wracał pochmurny, nieobecny. A potem była ta słoiczka z musem dla dzieci w jego torbie. I pieluchy. Na zawsze wryły się jej w pamięć jako dowód.

— To… nie tak, jak myślisz — wybełkotał wtedy.

— A jak, Krzysztof? Jak to wytłumaczysz?! — krzyczała, ściskając słoik, jakby to była ostatnia nitka rzeczywistości.

Po tym wszystko się rozpadło. Było ciężko, ale przetrwała. Wychowała Artura sama. Bez wsparcia. Tylko teściowa została przy niej — pomagała, nie zostawiła.

Artur wyrósł na mądrego, dobrego, dorosłego człowieka. Była z niego dumna. Ale czasem… czasem wracał ten smutek pustki. Jak teraz.

Usiadła w fotelu, sięgnęła po telefon — i zobaczyła powiadomienie: „Paweł wysłał Ci zaproszenie do znajomych”. Paweł… Jej szkolna sympatia. Ten, który kiedyś czekał na nią pod bramą z polnymi kwiatami. choćby nie wiedziała, iż pamięta jego uśmiech. Ale serce nagle się ścisnęło.

— Lucyna, nie uwierzysz — zadzwoniła do przyjaciółki. — Paweł, ten sam Pawlik z naszej klasy, znalazł mnie na Facebooku!

— Naprawdę?! Ten, który był w tobie zadurzony po uszy? Krzysztof wtedy aż zębami zgrzytał, jak go widział. Dodaj go! Podobno teraz dobrze sobie radzi, i słyszałam, iż niedawno się rozwiódł.

Dodała. I wszystko się potoczyło. Wiadomości. Żarty. Wspomnienia. Słodki flirt, od którego płonęły policzki. Paweł był uważny, uprzejmy, szczęry. Czuła, jakby znów ożywała.

— Artur, chcę ci kogoś przedstawić — powiedziała pewnego dnia synowi.

— Pawła? — uśmiechnął się. — Mamo, widzę wszystko. I cieszę się dla ciebie.

Promieniała. Po raz pierwszy od dawna. Ale to nie trwało długo. Paweł zaczął pisać rzadziej. Potem — chłodno. A w końcu przyszła wiadomość, która ścięła ją z nóg:

„Mario, wybacz. Mam kogoś innego. Ty wtedy wybrałaś Krzysztofa — bardzo bolało. Teraz wiesz, jakie to uczucie”.

Patrzyła na ekran, oszołomiona. Mężczyzna po pięćdziesiątce… i taka zawziętość? To wszystko była tylko gra? Zemsta za młodzieńcze rozczarowanie?

— No i cham — westchnęła Lucyna, gdy wszystko usłyszała. — Napisz mu! Z klasą.

Wspólnie ułożyły wiadomość — ironiczną, elegancką, celnie:

„Drogi Pawle! Dziękuję ci ogromnie! Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się śmiałam, flirtowałam, czułam się kobietą. Przywróciłeś mi młodość. Jakbym zrzuciła dwadzieścia lat. Mam nadzieję, iż twoja wybranka doceni twoją aktorską naturę. Powodzenia. Całuję (platońsko). Maria”.

Odpowiedź przyszła natychmiast — potok pretensji, oskarżeń i żalów. Ale Maria już się śmiała. Pierwszy raz — naprawdę.

A tydzień później zatrzymała ją blondynka przed sklepem:

— To pani?! Ta, która mi odbiła Pawła?! Zniszczyła pani naszą miłość!

Maria zastygła, po czym — ku własnemu zaskoczeniu— uśmiechnęła się szeroko i odparła: „Gratuluję wyboru, ale to już nie mój problem.”

Idź do oryginalnego materiału