**Gdy wszystko układa się na swoim miejscu: Alicja wybiera siebie**
— Mamo, dzisiaj się spóźnię, u Oli są urodziny. Idziemy z chłopakami do kina — Kacper gwałtownie pocałował Alicję w policzek i zniknął w łazience. Za drzwiami rozbrzmiewał jego beztroski śmiech, nucił coś pod nosem, przekręcając kran.
Alicja stała przy oknie, wsłuchując się w dźwięki życia, które znów obok niej huczało. Kacper był szczęśliwy. Lekki. Wolny. Takim, jakim ona nigdy nie była.
Kiedyś, w wieku osiemnastu lat, też wierzyła w proste szczęście. Marek wydawał się mężczyzną jej marzeń — odważnym, przystojnym, pewnym siebie. Zakochali się, wzięli ślub, zaczęli życie od nowa. A po kilku latach Alicja zrozumiała — jej życie składa się tylko z codzienności, ciszy i samotności.
Marek coraz częściej zostawał „w pracy”, wracał ponury, wycofany. A potem była ta słoiczka z deserkiem dla dzieci w jego torbie. I pieluchy. Na zawsze wryły się w jej pamięć jako dowód.
— To… nie to, co myślisz — wybełkotał wtedy.
— A co to, Marek? Co?! — krzyczała, trzymając słoik, jakby to była ostatnia nitka rzeczywistości.
Po tym wszystko się rozpadło. Było ciężko, ale przetrwała. Wychowała Kacpra sama. Bez wsparcia. Tylko teściowa została przy niej — pomagała, nie odeszła.
Kacper wyrósł na mądrego, dobrego, dorosłego człowieka. Była z niego dumna. Ale czasem… czasem wracało uczucie pustki. Jak teraz.
Usiadła w fotelu, wzięła telefon do ręki — i zobaczyła powiadomienie: „Tomasz wysłał ci zaproszenie do znajomych”. Tomasz… Jej szkolna sympatia. Ten, który kiedyś czekał na nią pod bramą z stokrotkami. choćby nie wiedziała, iż pamięta jego uśmiech. Ale serce nagle się ścisnęło.
— Kasia, nie uwierzysz — zadzwoniła do przyjaciółki. — Tomasz, ten sam Tomaszek z 3B, znalazł mnie na Facebooku!
— Naprawdę?! Ten, który był w tobie zabujany? Marek aż zęby zaciskał, jak go widział. Dodaj go! Podobno dobrze mu się powodzi, i słyszałam, iż niedawno się rozwiódł.
Dodała. I wszystko się potoczyło. Wiadomości. Żarty. Wspólne wspomnienia. Słodki flirt, od którego płonęły policzki. Tomasz był uważny, uprzejmy, szczery. Czuła, iż znów ożywa.
— Kacper, chcę ci kogoś przedstawić — powiedziała pewnego dnia.
— Z Tomaszem? — uśmiechnął się. — Mamo, wszystko widzę. I cieszę się dla ciebie.
Promieniała. Po raz pierwszy od dawna. Ale to nie trwało długo. Tomasz zaczął pisać rzadziej. Potem — sucho. A potem przyszedł przekaz, od którego w głowie się mąciło:
„Alicjo, wybacz. Mam inną. Wybrałaś Marka — to bolało. Teraz wiesz, jak to jest”.
Wpatrywała się w ekran, oszołomiona. Mężczyzna po pięćdziesiątce… i taka złośliwość? To wszystko była tylko gra? Zemsta za młodzieńczą urazę?
— No taki cham — westchnęła Kasia, gdy wszystko usłyszała. — Odpisz mu! Z klasą.
Wspólnie ułożyły wiadomość — ironicznie, powściągliwie, mocno:
„Drogi Tomaszu! Dziękuję ci ogromnie! Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się śmiałam, flirtowałam, czułam się kobietą. Przywróciłeś mi młodość. Jakbym zrzuciła dwadzieścia lat. Mam nadzieję, iż twoja wybranka doceni twoją aktorską naturę. Powodzenia. Całuję (platonicznie). Alicja”.
Odpowiedź przyszła natychmiast — potok obrażonych pretensji i narzekań. Ale Alicja już się śmiała. Po raz pierwszy — naprawdę.
A tydzień później zatrzymała ją blondynka pod sklepem:
— To pani?! Ta przekupka?! Zniszczyła pani mój związek z Tomaszem!
Alicja zastygła, a potem — ku własnemu zaskoczeniu — uśmiechnęła się:
— O, pani się pomyliła. Prawdziwa przekupka to Grażyna. Ulica Leśna 15. Ona i mojego męża zabrała, i Tomasza dopadła. Fachowiec.
Blondynka zrobiła wielkie oczy, a Alicja, ledwo powstrzymując śmiech, ruszyła do domu.
Słońce muskało jej twarz. I nagle zrozumiała — jest szczęśliwa. Bez mężczyzn. Bez dramatu. Bez dowodów.
Przyszedł SMS od Kacpra:
„Mamo, z Olą postanowiliśmy spróbować razem mieszkać. Zobaczymy, co dalej”.
Alicja się uśmiechnęła. Oto jest — prawdziwe szczęście. Widzieć, jak twoje dziecko wybiera dobrze.
A ona?.. A ona wreszcie wybrała siebie.