Wpis, który wywołał burzę
"Jestem mamą chłopca i pewnego dnia jakaś nastolatka złamie mu serce… i będę musiała zmierzyć się z 16-latką" – napisała użytkowniczka Threads, przedstawiająca się jako "mama chłopca".
Na pierwszy rzut oka niewinny post stał się początkiem ogromnej dyskusji. Ponad 1700 komentarzy, zaledwie 500 polubień – proporcje, które wyraźnie pokazały, iż coś w tym wpisie mocno zabolało odbiorców.
Rodzice reagują: "Podwójne standardy"
W komentarzach gwałtownie pojawiły się zarzuty.
"Chyba coś przegapiłaś. Jest rok 2025 i wychowujemy naszych synów na dobrych ludzi, a jeżeli ich serca zostaną złamane, uczymy ich, jak radzić sobie z emocjami" – napisała jedna z osób.
Inna dodała: "Jeśli ta dziewczyna okaże się moją 16-letnią córką, to gwałtownie się ze mną rozprawisz. Naucz syna, żeby zamiast tego przyjmował odmowę".
Ktoś inny skwitował jeszcze dosadniej: "To naprawdę manifest dla moich dziewczyn, żeby nigdy nie spotykać się z nikim, kto ma rodzica nazywającego siebie ‘mamą chłopca’".
Kolejna osoba zapytała: "Dlaczego już kłócisz się z wyimaginowaną nastolatką?".
Padł też znacznie ostrzejszy komentarz: "Dlaczego tak wiele matek chłopców to dziwaczki i emocjonalnie kazirodcze istoty?".
Oraz: "Jesteś czerwoną flagą dla wszystkich potencjalnych dziewczyn. Nikt nie chce spotykać się z facetem, który wciąż jest przywiązany do cycka swojej matki".
Być może to był żart, ale jednak…
Część komentujących próbowała bronić autorki, tłumacząc, iż to był żart.
"Mam wrażenie, iż wszyscy w komentarzach wzięli to sobie do serca" – napisał jeden z użytkowników.
Dodał: "Oczywiście, iż ona tak naprawdę nie będzie się mierzyć z 16-latką… W końcu związki działają w obie strony".
Tyle iż żarty nie biorą się znikąd. Często ujawniają to, co naprawdę myślimy, nasze obawy, a czasem także utrwalone schematy.
O czym naprawdę jest ta dyskusja?
Pod hasłem "Będę walczyć z twoją przyszłą dziewczyną" kryje się obraz synów jako bezbronnych, emocjonalnie zależnych od matek i mających prawo do cudzych uczuć. To wizja, którą wielu rodziców odrzuca. Bo złamane serce jest częścią życia – ani matka, ani ojciec nie powinni chronić przed tym dzieci za wszelką cenę.
Zadaniem rodzica jest raczej nauczyć dziecko, iż odrzucenie nie umniejsza jego wartości, iż trzeba szanować cudze granice i iż rozstania mogą być bolesne, ale są też momentem rozwoju.
Co ja o tym sądzę?
Kiedy czytam takie wpisy, nie widzę w nich tylko żartu. Widzę w nich strach – strach matek, iż ich chłopcy zostaną zranieni, i jednocześnie nieuświadomione przekonanie, iż to dziewczyny będą winne, a oni będą bez zarzutu. A przecież w 2025 roku naprawdę nie o to chodzi.
W świecie, w którym tak łatwo trafiają do młodych chłopców narracje mizoginiczne i toksyczne wzorce męskości, potrzebujemy innych lekcji. Nie takich, w których matka "broni" syna przed wyimaginowaną dziewczyną, ale takich, w których uczy go, że
emocje są naturalne, iż można cierpieć i iż można z tego cierpienia wyjść silniejszym.
Czego naprawdę powinniśmy chcieć dla naszych synów?
Jeśli miałabym wskazać, z czym chcę się "zmierzyć" jako matka chłopca, to nie z jego przyszłą partnerką. Chcę walczyć z kulturą, która mówi chłopcom, iż emocje są oznaką słabości, iż za porażkę trzeba obwiniać innych, iż ich wartość zależy od tego, czy ktoś ich wybierze.
Bo prawda jest taka: największą krzywdę zrobimy synom nie wtedy, gdy pozwolimy im przeżyć złamane serce. Ale wtedy, gdy nauczymy ich, iż zawsze ktoś inny musi być winny ich bólu.