Kocham synów, ale gdy widzę matkę z córką, coś we mnie pęka. Ja też chciałabym zaplatać warkocze

mamadu.pl 1 dzień temu
"Kocham moich trzech synów całym sercem – są moim życiem, moim chaosem i moim powodem do dumy. Ale kiedy widzę matkę z córeczką, w której oczach odbija się czułość, czuję ukłucie, którego nie potrafię zignorować. Wiem, iż już nie zdecyduję się na czwarte dziecko, więc marzenie o dziewczynce zostanie we mnie na zawsze" – napisała do nas Patrycja.


Trzech chłopaków i jedna ja


"W moim domu króluje zapach potu po gonitwie na boisku, klocki Lego rozsypane na każdym metrze kwadratowym i niekończące się pytania o to, czy mogą 'jeszcze pięć minut' na konsoli.

Kocham to życie. Kocham moich synów z całą tą ich energią, pomysłami i zadziornością. Ale czasem – i przyznaję to bez wstydu – tęsknię za czymś, czego nigdy nie miałam. Za ciszą, za delikatnością, za… córką.

"Córka jest dla matki, syn dla świata" – mówią


Słyszałam to powiedzenie setki razy. Podobno synowie odchodzą, a córki zostają przy rodzicach. Nie wiem, ile w tym prawdy, ale czasami boję się, iż pewnego dnia moje dzieci będą miały własne rodziny i życie, w którym dla mnie będzie mniej miejsca.

Patrzę wtedy na relacje moich koleżanek z ich dorosłymi córkami – wspólne zakupy, kawy, rozmowy o wszystkim – i zastanawiam się, jak to będzie u mnie.

Plac zabaw – miejsce małych ukłuć


Czasami wystarczy spacer po osiedlowym placu zabaw. Dziewczynka w tiulowej spódniczce biegnie do mamy, podaje jej kwiatka i wtula się w ramiona. A obok mój najmłodszy z piskiem wbiega na zjeżdżalnię, podczas gdy dwaj starsi próbują udowodnić, który z nich potrafi głośniej krzyknąć 'Patrz, mamo!'.

Kocham ich spontaniczność, ale w tym momencie czuję lekkie ukłucie – takie, które trwa sekundę, ale zostaje w środku na dłużej.

Dziewczynki są łatwiejsze?


Mówi się, iż dziewczynki są bardziej empatyczne, łagodniejsze i łatwiejsze w wychowaniu. Że szybciej rozumieją emocje, potrafią pocieszyć, spojrzeć na świat wrażliwszym okiem.

Chłopcy – tak mówią – są bardziej zamknięci, chłodni, mniej skorzy do dzielenia się uczuciami. Może to stereotyp, ale przyznaję, iż czasami marzę o tym, żeby ktoś w moim domu przyszedł do mnie nie z pytaniem o obiad, ale z kubkiem herbaty i zdaniem: 'Mamo, jak się dziś czujesz?'.

Nie chodzi tylko o róż i warkocze


Nie tęsknię tylko za wizją różowych spineczek, sukienek i zaplatania włosów. Chodzi o ten inny rodzaj bliskości, który – przynajmniej w mojej wyobraźni – bywa łatwiejszy do osiągnięcia z córką.

O rozmowy, w których nie muszę się domyślać, co czują, bo same mi to mówią. O wieczory, kiedy można usiąść obok siebie w ciszy, zrobić wspólnie maseczkę i po prostu być razem.

Czy zdecyduję się na czwarte dziecko? Nie, to już zamknięty rozdział. Jestem wdzięczna za to, co mam – bo mam dużo. Ale ta myśl, iż nigdy nie będę miała córki, czasem wraca.

Nie po to, żeby coś zabrać moim synom, ale żeby przypomnieć, iż życie daje nam wiele, ale nigdy wszystkiego.

Mówię to głośno, bo wiem, iż nie tylko ja tak czuję


Piszę to, bo wiem, iż są inne matki, które czują podobnie, ale milczą w obawie przed oceną. To nie zdrada wobec dzieci. To po prostu ludzka tęsknota – za czymś, czego nigdy się nie doświadczy.

Kocham moich synów. Ale w moim sercu jest też mały, pusty kącik, w którym mieszka wyobrażenie o córce, której nigdy nie będzie".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału