"Koleżanki obrzydziły mi all inclusive z dzieckiem. One podróżują, ja haruję w domu"

mamadu.pl 3 miesięcy temu
Zdjęcie: Koleżanki tylko wrzucają zdjęcia z wakacji. fot. Michal Wozniak/East News


"Prawdą jest, iż człowiek głupim się urodził i głupim umrze" – takimi słowami nasza czytelniczka rozpoczyna list, a ja odnajduję w nim wiele prawdy. W niektórych z nas za dużo wrażliwości, delikatności i uległości innym. Nie potrafimy postawić na swoim, kierujemy się opiniami, sugestiami, a potem możemy mieć żal do samych siebie.


Monika niecałe trzy lata temu została mamą. Szymek jest pogodnym, ale i bardzo wymagającym chłopcem. Potrzebuje dużo uwagi, czułości, bliskości. Nie lubi bawić się sam, a układanie klocków najlepiej wychodzi mu z mamą. Monika nie ukrywa swojego zmęczenia.

Proza życia


"Kiedy zostałam mamą, spełniłam swoje największe marzenie. Istniało ryzyko, iż nigdy nie uda mi się zajść w ciążę. Pamiętam łzy, które napływały mi do oczu, gdy zobaczyłam Szymka po raz pierwszy. Wyjątkowy moment. Najpierw byłam na macierzyńskim, teraz na wychowawczym. Czasami dorabiam, pracując z domu, ale to głównie mąż zajmuje się naszym utrzymaniem.

Szymuś jest bardzo absorbujący. We wszystkim mi towarzyszy, a je we wszystkim muszę towarzyszyć jemu. Od kiedy się urodził, nie byliśmy jeszcze na wakacjach. W ogóle przestaliśmy jakoś ruszać się z domu. Czasami mam wrażenie, iż ja już tu korzenie zapuściłam. Każdy mój dzień wygląda niemalże tak samo. Powtarzalny schemat. I muszę wreszcie to wykrzyczeć: powoli mam dość! Chciałabym iść dalej, do przodu, a nie stać w miejscu.

Wakacje!


Od dawna marzę o wyjeździe na wakacje. Dużo dobrego słyszałam o all inclusive. Podobno te hotele są tak dostosowane do dzieci, iż maluchy w ogóle się tam nie nudzą. Atrakcje, animacje, zjeżdżalnie i wodne place zabaw.

Kiedy powiedziałam koleżankom, iż chciałabym w tym roku wyjechać z Szymkiem (i oczywiście mężem) na all inclusive, naskoczyły na mnie. Zaatakowały. Czułam się przez nie osaczona, zdominowana.

'Matko, ty się zamęczysz na takich wakacjach. Ty choćby nie wiesz, co się tam wyprawia. Non stop trzeba za tymi dziećmi biegać. choćby na sekundę nie można ich z oczu spuścić, no bo tam tyle ludzi przecież. O spokojnym posiedzeniu na leżaku to możesz zapomnieć' – powiedziała mi jedna z koleżanek.

'Taki wyjazd z wakacjami nie ma nic wspólnego. To istna mordęga. Zawsze przyjeżdżam taka zmęczona, iż sobie obiecuję, iż już nigdy w życiu tego all inclusive nie wykupię' – dodała kolejna.

I tak mi snuły ciemne wizje przyszłości. Straszyły tym all inclusive i przedstawiały w negatywnym świetle, iż zrezygnowałam. Machnęłam ręką i wróciłam do szarej rzeczywistości.

Orka na ugorze


Siedzę z Szymkiem w domu, w bloku na szóstym piętrze. Czasami wyjdziemy na spacer do parku, czy na plac zabaw. Sprzątam, piorę, gotuję, prasuję. Marzę o odpoczynku, do którego w tym roku nie doszło. A te moje 'kochane' koleżanki wrzucają tylko zdjęcia z all inclusive. Na leżaczku, w basenie, w restauracji czy na animacjach. Boże, jaka ja byłam głupia.

Teraz nie mogę już kupić all inclusive, bo ceny są kosmiczne, a oferty last minute są już poprzebierane. W kwietniu były promocje, zniżki, okazje. No, ale ja, zamiast kierować się swoim rozumem i swoimi potrzebami, to słuchałam tych ekspertek od siedmiu boleści".

Idź do oryginalnego materiału