Koniec z jedynkami w szkole? "Uczniów przepycha się z klasy do klasy"

gazeta.pl 2 dni temu
Zdjęcie: Fot. Wojciech Królak / Agencja Wyborcza.pl


- Nie pamiętam, kiedy ostatnio wstawiłam jedynkę do dziennika jakiemuś uczniowi. Milion szans na poprawę, pisanie sprawdzianów z podręcznikiem. Sposobów jest wiele, ale jedynka to ostateczność i problem dla mnie, więc zwyczajnie się tego wystrzegam - zaznacza Ola, która w jednej z toruńskich szkół podstawowych uczy historii i geografii. W rozmowie z naszym protalem przyznaje, iż chociaż nigdy nie zostało to powiedziane oficjalnie i na głos, brak jedynek i przepychanie uczniów z klasy do klasy, daje się dość mocno we znaki.
Szkołę skończyłam wiele lat temu. Pamiętam, jak za moich czasów to uczeń, a nie nauczyciel, starał się o dobre oceny. To nam miało zależeć na dobrych wynikach. A jeżeli dostało się jedynkę, cóż, trzeba było się przyłożyć do poprawy. A jak jest dziś? - Zwyczajnie nie wstawiam jedynek, choćby jak uczeń odda ze sprawdzianu pustą kartkę. Daje mu drugą, trzecią i tysięczną szansę, aż w końcu zaliczy na te przysłowiowe dwa. Mam w klasie też dzieci, które powinny zostać na kolejny rok w tej samej klasie, by nadrobiły zaległości, ale wiem, iż tak nie będzie. Przejdą dalej, dostaną świadectwa i pójdą w świat - zaznacza Ola, która wie, iż wstawiając oceny niedostateczne, musiałaby tłumaczyć się przed dyrekcją i rodzicami. - To wtedy zawsze jest wina nauczyciela, iż się uwziął, iż nie lubi ucznia, iż nie dał mu szansy - dodaje.


REKLAMA


Zobacz wideo Marcin Józefaciuk: Nauczyciele nie tylko chcą pieniędzy, oni chcą godnych warunków pracy


Nauczyciele boją się wstawiać jedynki? "Nikt nie chce mieć problemów"
Wstawienie do dziennika oceny niedostatecznej może wiązać się z poważnymi konsekwencjami, ale tu winowajcą jest często nauczyciel. - Uczę w szkole podstawowej i widzę, jak na przestrzeni lat zmienia się podejście uczniów i ich rodziców. Teraz słabym ocenom dzieci winny jest nauczyciel, bo przecież nie wytłumaczył tematu dobrze. Jedynka ze sprawdzianu? Rodzic składa skargę i chwilę później wzywa mnie dyrektor. Nikt nie chce mieć problemów - zaznacza Ola. - Uczniów przepycha się z klasy do klasy - dodaje.


Roszczeniowi i awanturujący się rodzice, to zdaniem Oli jeden z największych problemów w dzisiejszej szkole. - Rodzice zbyt często wychodzą z założenia, iż o ile dziecko robi coś źle, winny jest nauczyciel. Bo nie poświęcił wystarczającej uwagi, bo nie wytłumaczył zadania, bo jest uprzedzony do ucznia. Nie masz pojęcia ile takich "bo coś" ja już słyszałam w czasie swoje ponad 10-letniej pracy. Zawsze rola tego złego przypada pedagogom. Mam koleżankę, która boi się choćby uwagę wstawić dziecku do dziennika, bo wie, iż zaraz będzie miała na głowie rodziców i dyrekcję. Wszyscy w jej klasie mają oceny z zachowania wzorowe, a kilku gagatków zostało nakrytych na paleniu papierosów, czy używaniu wulgarnych słów - dodaje znajoma nauczycielka.


Najlepsi z najlepszych? A potem zderzenie ze ścianą
Ola zwraca uwagę również nie na fakt braku jedynek (nawet jeżeli uczeń na taką ocenę zasługuje), ale wyciąganie na siłę uczniów w górę. - Za naszych czasów by mieć szóstkę na świadectwie trzeba było się wykazać ponadprzeciętną wiedzą. Wygrywać olimpiady, konkursy. A dziś? Ja mam uczniów ze średnią ocen 5.8, a choćby 6.0. Powiedz mi jak to możliwe, by uczeń z historii, matematyki, geografii, chemii miał same szóstki? - pyta Ola. - Oczywiście takie świadectwo pięknie wygląda, renoma szkoły idzie w górę, ale takie dzieci, które są przeświadczone o swoich wyjątkowych zdolnościach, idą dalej i w szkole średniej zderzają się z murem. Z uczniów szóstkowych stają się tymi trójkowymi. Wpadają w depresję, nie potrafią sobie poradzić z problemami, bo w liceum i technikum mamusia już ich nie wybroni - dodaje ze smutkiem. - To musi się zmienić - kwituje naszą rozmowę.
Idź do oryginalnego materiału