Kiedyś imprezy kończyły się o świcie, dziś zaczynają się o... 9 rano
Jestem z pokolenia lat 80. Dobrze pamiętam, jak wyglądały imprezy w czasach mojej młodości, czyli w okolicach roku 2000. Najpierw wielki szał na klubowe wypady: wygodne buty, dymiące parkiety i tłok przy barze. Później weszła moda na domówki, które potrafiły trwać do białego rana, a potem... znów fala clubbingu. Cykl powtarzał się co kilka lat, tylko muzyka się zmieniała – raz techno, raz d’n’b, innym razem hip-hop. Ale jedno było pewne: alkohol lejący się strumieniami i zmarnowana niedziela z kacem jako "efekt uboczny"...
Dziś młodzi są zmęczeni imprezowaniem "po staremu"
Dziś widzę, iż coś się zmieniło. I to na dobre. Młode pokolenie, czyli dwudziesto- i trzydziestolatkowie, mają zwyczajnie dość klasycznych "melanży" do rana. Kac już nikogo nie bawi, a coraz więcej osób chce po prostu dobrze się bawić… i przy tym wstać rano w pełni sił. Zamiast procentów – kawa, matcha i sok z selera. Zamiast klubów – kawiarnie, cukiernie, miejskie przestrzenie. I nowy trend, który wybuchł w social mediach, właśnie uderzył z impetem także w Warszawie: to tzw. coffee parties.
Na pierwszy rzut oka wygląda to jak zwykłe spotkanie towarzyskie. Ale to coś więcej. Ludzie spotykają się z rana – czasem w weekend, czasem w tygodniu – by potańczyć, napić się dobrej kawy, zjeść pączka, posłuchać seta DJ-a i… po prostu pobyć razem. Bez spięcia, bez alkoholu, bez kaca. Portal noizz.pl pisze o tym zjawisku i zauważa, iż rozkręca się ono z tygodnia na tydzień.
Coffee party to dzienna alternatywa dla klasycznych imprez, tylko o wiele bardziej wygodna. Nie musisz się szykować godzinami, kombinować transportu powrotnego w środku nocy, tracić pół dnia na regenerację. Możesz potańczyć, poznać ludzi, wypić flat white i po prostu wrócić do domu na obiad. To wszystko w atmosferze otwartości, różnorodności i bez napinki.
NoLo, czyli zero alkoholu, maksimum zabawy
Nie da się ukryć, iż kultura picia zaczyna w Polsce pękać. Według badań SW Research z 2024 roku, już 40% Polaków ograniczyło spożycie alkoholu – a najwięcej z nich to właśnie młodzi dorośli między 25 a 34 rokiem życia. To ogromna zmiana. Do tego coraz więcej osób sięga po napoje bezalkoholowe: piwa 0%, kombuchę, bezalkoholowe aperitify. Kiedyś dostępne tylko w hipsterskich knajpach, dziś są już choćby w osiedlowej Żabce.
Trend NoLo idzie w parze z coffee party. To nowa jakość imprezowania – świadoma, przyjemna i... po prostu ludzka. I chociaż sama nigdy nie byłam wielką fanką imprez zakrapianych alkoholem, to dziś czuję, iż w końcu mamy alternatywę, która nie tylko nie wyklucza, ale wręcz zachęca do bycia sobą.
Nie wiem, czy za rok wszyscy przez cały czas będą tańczyć do DJ-setów w piekarniach, ale wiem jedno: to jest coś, co odpowiada na bardzo realne potrzeby ludzi. Potrzebujemy bliskości, ruchu, muzyki, śmiechu – ale niekoniecznie w oparach wódki i dymu papierosowego. Potrzebujemy przestrzeni, by być razem, ale nie za cenę własnego zdrowia czy dobrego samopoczucia. Coffee party to odpowiedź. To znak, iż można imprezować inaczej – z lekkością, bez przymusu i bez kaca.
Dla mnie? To ogromna zmiana na plus. I jeżeli miałabym wybrać między nocnym szwendaniem się po klubach a tańcem w słońcu z kawą w ręku, wybieram to drugie. Zdecydowanie.