Lista moich marzeń

newsempire24.com 17 godzin temu

Słuchaj, w przedpokoju już tak ciasno od kartonów, iż Wojtek Nowak, czerwony od wysiłku, wpychał jedną po drugiej na półkę nad głową. Pył osiadał na jego łysiejącej czubku, jak szary szron.

Po co te wszystkie rzeczy trzymać? To tylko śmieci mruknął, schodząc po krzywej drabince.

To nie śmieci odpowiedziała cicho, ale stanowczo Grażyna Kowalska, siedząc na podłodze i przekładając stary walizkę pełną papierów. To wspomnienia.

Wspomnienia? przewrócił oczami Wojtek. Ta wspomnienia już mnie rozpłatają. Przez rok i tak wszystko wyrzucisz. Nie ma miejsca.

Grażyna milczała. Jej palce przesunęły się po zużytej skórzanej okładce starego albumu. Otworzyła go.

Patrz powiedziała, nie słysząc jego marudzenia. Pierwsza klasa. Pamiętasz?

Wojtek niechętnie podszedł bliżej. Na żółknącej fotografii mieniła się w słońcu dziewczynka w białych kokardach.

Pamiętam mruknął nieco łagodniej. wtedy płakałaś, iż fartuch się drapie.

To był obóz pionierski

Zatoka przytaknął Wojtek, zerkając przez jej ramię. Przyniosłaś stamtąd tę muszlę, co wciąż leży gdzieś w tym kącie.

Znowu zaczął grzebać w kartonach, ale już bez tego starego zapału. Grażyna przewracała stronę po stronie. Była tam młodość, studia, ich ślub Wojtek w niewyobrażalnie szerokim fraku, ona w koronkowej sukni mamuśki. Młodzi, gładcy, szczęśliwi. Uśmiechali się do obiektywu, nie mając pojęcia, co czeka ich za dwadzieścia lat: w tej małej, dusznej kawalerce jego wieczne mamrotanie, jej cicha uraza, iż romantyzm został gdzieś na papierze.

Ostrożnie! nagle krzyknęła Grażyna.

Wojtek potrącił małe pudełko, a zawartość rozproszyła się po podłodze. Gdy jeszcze marudził i układał książki, Grażyna podniosła z linoleum małą, aksamitną szkatułkę i lekko podniosła wieko.

W środku, na watę, leżała ta sama muszla z Zatoki, kilka przygasłych odznak, wyschnięty gałązka migdałowca i złożony na cztery ćwiartki kartonik z zeszytu szkolnego.

Co to? zapytał Wojtek, kończąc porządkowanie.

Grażyna rozwinęła kartkę. Dziecięcą, pilną czcionką napisano: Moja lista marzeń. 1. Zostać lekarzem. 2. Grać na gitarze. 3. Pojechać do Paryża. 4. Wyjść za mąż za wielką miłość.

Cicho podniosła kartkę i podała mężowi. Przejrzał ją wzrokiem, zmiękł, po czym zaszurał:

No, lekarza nie zostałaś. Gitary nie grasz. Do Paryża nie pędzisz A co z miłością zaciął się i pogłaskał plecy. Nie zostałaś lekarzem, a ja mam teraz plecy jak u starca. To wszystko przez twoje archiwa.

Grażyna wzięła kartkę, spojrzała najpierw na punkt czwarty, potem na swojego męża. Na jego zmęczoną, zadziwioną twarz, na ręce, które właśnie dźwigały ciężkie kartony, żeby zrobić miejsce w jej szafie.

Wyjść za mąż za wielką miłość nie znaczy żyć w ciągłej romantyce, Wojtku. To znaczy, iż kiedy mężowi boli kręgosłup, żona robi mu masaż, a on za to myje naczynia.

Złożyła starannie kartkę, odłożyła ją z powrotem do szkatułki i zamknęła wieko.

Dobra westchnęła. Może masz rację. Część z tego da się rozebrać.

Odłożyła szkatułkę na bok, w miejsce najcenniejszych rzeczy, które nigdy nie zostaną wyrzucone. Potem podeszła do Wojtka, przytuliła go i przycisnęła policzkami do jego szorstkiej brody.

Dziękuję szepnęła. Za wszystko.

Wojtek najpierw zamarł ze zdziwienia, potem niepewnie pogłaskał ją po włosach.

Nie ma sprawy… Co to za nagły gest? mruknął. Kręgosłup jeszcze nie pomogę?

Pamiętam, uśmiechnęła się Grażyna, wtulając się w jego ramię.

Wiedziała, iż Paryż i gitara zostały w przeszłości, na żółtej kartce. Ale tutaj i teraz, w zakurzonej, ciasnej przedpokoju, pachniało nie marzeniami, a życiem. I to też było szczęście. Takie, którego nie wkleisz do albumu ani nie uwiecznisz na zdjęciu. Po prostu istnieje. I tego wystarczy.

Idź do oryginalnego materiału