Los pukający do drzwi

polregion.pl 6 dni temu

W małym nadmorskim miasteczku, gdzie mewy krzyczały nad falami, Kinga cały dzień krzątała się w kuchni. Przygotowywała aromatyczną kolację: pieczoną rybę, ziemniaki z ziołami, a na deser upiekła ulubiony torcik. Zmęczona, ale zadowolona, nakryła stół białą serwetą i usiadła, czekając na męża z pracy. Serce biło jej trochę szybciej niż zwykle – dziś czekała ją poważna rozmowa. Wreszcie w zamku zaskrzypiał klucz, a w progu stanął Krzysztof.

– Witaj, kochanie! – uśmiechnął się, zdejmując płaszcz. – Jaka okazja? Świętujemy coś? – skinął głową w stronę zastawionego stołu.

– Kochany, musimy poważnie porozmawiać – powiedziała cicho, ale stanowczo. – To dotyczy naszej rodziny.

Krzysztof zastygł, jego uśmiech powoli zgasł, a w oczach pojawił się niepokój.

– Danuta, jak możesz tak postąpić? To przecież twój syn! – głos Kingi drżał z oburzenia.

– Syn, i co z tego? – machnęła ręką Danuta, poprawiając włosy. – Nie oddaję go przecież na zawsze, tylko na kilka miesięcy!

– Danuta, czy ty sobie zdajesz sprawę? To twoje dziecko, twoja krew! – Kinga ledwo powstrzymywała łzy.

– Słuchaj, Kinga, wszystko ci wyjaśniłam! jeżeli jesteś taka wrażliwa, to zabierz siostrzeńca do siebie! Dość już tego, koniec dyskusji. Z Michałem przez te kilka miesięcy nic się nie stanie, a jak się urządzę – od razu go odbiorę – Danuta zerwała się gwałtownie i trzasnąwszy drzwiami, wyszła.

Kinga została sama, oszołomiona. Nie mogła uwierzyć, iż jej siostra jest zdolna do czegoś takiego. Oddać własnego syna, choćby na krótko, do domu dziecka? To było niewyobrażalne. Ale wziąć Michała do siebie Kinga też nie mogła.

Mieszkali z Krzysztofem i dwoma córeczkami u teściowej, Elżbiety. Dwupokojowe mieszkanie było ciasne, a teściowa nie znosiła synowej. Wnuczki tolerowała tylko ze względu na syna. Kinga wiedziała: Krzysztof był jedynym światem w oczach Elżbiety. Gdyby nie on, pewnie w ogóle nie pozwoliłaby mu się ożenić, zwłaszcza z Kingą.

Pewnego dnia Kinga przypadkiem usłyszała, jak Elżbieta narzekała sąsiadkom: „Synowa zaczarowała Krzysztofa, inaczej jak wytłumaczyć jego miłość do niej?” Na początku teściowa była wyrozumiała, ale wszystko się zmieniło, gdy Kinga i Krzysztof oznajmili, iż spodziewają się dziecka. Od tamtej pory Elżbieta stała się nie do zniesienia. Przy synu się hamowała, ale gdy tylko wychodził do pracy, zamieniała się w inną osobę: sarkastyczne uwagi, pretensje, złośliwości. Czasem Kinga myślała, iż nie wytrzyma, ale dla córek zaciskała zęby i znosiła to.

Krzysztofowi się nie skarżyła. Wydawało jej się, iż nie uwierzy – zbyt kochał matkę, uważając ją za dobrą i troskliwą. Jak miała mu powiedzieć, iż jego „idealna mama” dręczy żonę? Kinga marzyła o odejściu, ale nie miała dokąd pójść.

Ona i Danuta wychowały się w domu dziecka. Kiedy przyszła pora opuszczenia placówki, powiedziano im, iż nie dostaną mieszkania – mają dom w wiosce po rodzicach. Nikt jednak nie sprawdził, czy nadaje się do życia. Gdy odwiedziły rodzinne strony, zobaczyły walącą się ruinę z zapadniętym dachem. Nie dało się tam mieszkać, a pracy w wiosce nie było. Siostry wróciły do miasta, nie tracąc nadziei.

O trudnościach, jakie przeżyły, Kinga starała się nie myśleć. Ale los się do niej uśmiechnął – poznała Krzysztofa. Pobrali się, niedługo urodziły się bliźniaczki. Danucie mniej się poszczęściło. Mieszkała w wynajętej kawalerce z małym Michałem, o jego ojcu nie lubiła mówić. Wspomniała tylko raz, iż był żonaty i iż nie mieli przyszłości.

Michał był rok młodszy od córek Kingi, a ona go uwielbiała. Danuta też zdawała się kochać syna, ale jej niedawna decyzja wstrząsnęła Kingą. Danuta znalazła „wymarzonego mężczyznę” – Wojciecha. Kinga go nie znała, ale według siostry był idealny. Kinga myślała inaczej. Normalny mężczyzna, sądziła, nie odrzuciłby dziecka ukochanej, choćby jeżeli nie jego. Wojciech jednak uparł się, by Michała oddać do domu dziecka – „tylko na chwilę”. Danuta, oślepiona uczuciem, przystała na to.

Kinga próbowała odwieść siostrę od tego kroku, ale Danuta upierała się: „Wojciech się przyzwyczai, a potem go odbierzemy”. Kinga wiedziała – tak się nie stanie. Michał powtórzy ich los, a Danucie najwyraźniej to nie przeszkadzało. Ale Kinga nie mogła pozwolić, by siostrzeniec trafił do domu dziecka.

Rozumiała, iż przyprowadzić chłopca do teściowej nie ma mowy – Elżbieta i tak ledwo znosiła ją z córkami. Ale milczeć też nie mogła. Postanowiła porozmawiać z Krzysztofem. Był jej mężem, kochał ją, powinien pomóc.

Cały dzień Kinga gotowała, piekła ciasto, by stworzyć przytulną atmosferę do rozmowy. Gdy Krzysztof wrócił, zebrała się w sobie i opowiedziała mu o wszystkim.

Ale reakcja męża ją zaskoczyła. Zamiast wsparcia, Krzysztof urządził awanturę, wzywając na pomoc matkę. Elżbieta i syn krzyczeli, oskarżając Kingę. Teściowa wrzeszczała, iż Kinga powinna być wdzięczna za dach nad głową, a zamiast tego „wpycha do domu obce dziecko”. Krzysztof przytakiwał, jakby Kinga i córki były mu obce.

W końcu postawili ultimatum: zapomnieć o siostrzeńcu i żyć według ich zasad albo wynosić się z domu. Gdy to usłyszała, Kinga poczuła, jak ziemia usuwa się spod nóg.

Następnego dnia spakowała córeczki i wyszła. Nie wiedziała, dokąd pójść, ale zostać w tym domu było nie do zniesienia. Nagle przypomniała sobie, jak w przychodni kobieta opowiadała o ośrodku pomocy dla kobiet w trudnej sytuacji. Kinga postanowiła się tam udać.

W ośrodku przyjęto ją życzliwie. Gdy opowiedziała o sytuacji z Michałem, pozwolono jej przyprowadzić chłopca. Tak rozpoczął się nowy rozdział w jej życiu.

Po tygodniu w ośrodku pojawił się Krzysztof. Błagał, by wróciła, zapewniał, iż tęskni zaKinga spojrzała mu prosto w oczy, odmawiając powrotu, bo zrozumiała, iż prawdziwe szczęście buduje się na własnych zasadach, a nie w cudzym poczuciu obowiązku.

Idź do oryginalnego materiału