Pozwólcie jednak, iż zacznę od sytuacji kobiet na rynku pracy w oderwaniu od macierzyństwa. Miałam nie tak dawno wątpliwą przyjemność dyskutowania z mężczyzną, wyborcą partii odsuniętej w październiku od władzy (nomen omen w dużej mierze głosami kobiet), który był zdania, iż wszelkie narzekania kobiet na nierówność traktowania nas na rynku pracy, są li i wyłącznie naszym wyobrażeniem.
Bo on nie zna takich przypadków. A różnica w płacach to też wymysł, w Polsce tak nie jest. Nigdy się z tym nie spotkał. Powtarzamy to z rozpędu, bo tak mówią nam feministki (sic!).
Już abstrahując od tego, iż każda kobieta jest feministką, choćby jeżeli w swoim ograniczeniu broni się przed tym określeniem (wskażcie mi taką, która z przekonaniem powie "jestem podczłowiekiem i zasługuję na to, by traktowano mnie gorzej niż mężczyznę"), to dane statystyczne dają jasny obraz tejże nierówności.
Luka płacowa to fakt
Z danych Parlamentu Europejskiego za 2021 rok wynika, iż luka płacowa w Europie utrzymuje się na poziomie 12,7 proc., w Polsce sięga 4,5 proc. Można by się może ucieszyć, iż u nas jest niższa, gdyby nie metodologia przyjęta w badaniu. Jak wyjaśniał w money.pl Sebastian Sajnóg z Polskiego Instytutu Ekonomicznego, "prosto liczona luka to różnica między średnimi godzinowymi wynagrodzeniami kobiet i mężczyzn. Oblicza się ją na podstawie wynagrodzeń wypłacanych bezpośrednio pracownikom przed odliczeniem podatku dochodowego i składek na ubezpieczenie społeczne".
Jeśli jednak wziąć pod uwagę tzw. skorygowaną lukę płacową, w której analizuje się nie tylko płeć, ale i stanowisko, wiek, poziom wykształcenia i doświadczenie zawodowe, różnica w wynagrodzeniu kobiet i mężczyzn w Polsce wynosi 10,4 proc. (w Europie 11 proc.). Instytut Badań Strukturalnych idzie jeszcze dalej: "Podczas gdy surowa luka płacowa wynosi ok. 10 proc. płacy kobiet, skorygowane szacunki luki płacowej oscylują pomiędzy 14 proc. a 24 proc.", wskazywał w 2018 roku. I obrazek przestaje być taki ładny, mniej cieszy oko, prawda?
Matki bez pracy to globalny problem
Przejdźmy do wspomnianego we wstępie badania. Przeprowadził je zespół amerykańskich i brytyjskich badaczy – Henrik Kleven, Camille Landais i Gabriel Leite-Mariante. Okazało się, iż udział kobiet w rynku pracy spada po porodzie w prawie każdym ze 134 państw objętym badaniem. Autorzy sprawdzili, jak zmniejsza się prawdopodobieństwo zatrudnienia kobiety w ciągu dziesięciu lat po urodzeniu pierwszego dziecka. Średnio 24 proc. kobiet odchodzi z rynku pracy w pierwszym roku. Pięć lat później 17 proc. przez cały czas nie pracuje. Po dziesięciu latach jest ich 15 proc.
Wpływ macierzyństwa na zatrudnienie jest oczywiście różny w zależności od kraju. W bogatych krajach rezygnacja kobiet z pracy po urodzeniu pierwszego dziecka stanowi 80 proc. przyczyn różnicy w aktywności zawodowej mężczyzn i kobiet, w najbiedniejszych to zaledwie około 10 proc. różnicy. Tam jednak kobiety mają tendencję do opuszczania rynku pracy po ślubie, zwykle na długo przed urodzeniem pierwszego dziecka. W Europie odsetek tych niepracujących z powodu macierzyństwa jest najmniejszy w Skandynawii, a największy w Europie Centralnej, Południowej i w anglojęzycznych krajach naszego kontynentu.
Polki chcą, ale nie mogą
Polki co prawda chcą wrócić do pracy po urodzeniu dziecka, ale rynek im tego nie ułatwia. Z raportu z badania przygotowanego przez Fundację Rodzić w mieście – "Macierzyństwo a aktywność zawodowa" (2021) – wynika, iż aż 94,4 proc. niepracujących zawodowo matek planuje powrót do pracy. Z kolei z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego "Mama wraca do pracy – bariery behawioralne i kierunki wsparcia" (2023) dowiadujemy się, iż co piąta niepracująca matka dziecka w wieku 7-9 lat nie może znaleźć odpowiedniej pracy. Na 1000 pracujących kobiet przypada 1012 biernych zawodowo. Niepracujących mężczyzn jest o prawie połowę mniej.
Z danych Eurostatu wynika, iż pracuje tylko 63 proc. Polek w wieku 15-64 lat. Większość, bo aż 3/4 nie pracuje, bo ma pod opieką dzieci. W Europie aktywnych zawodowo jest prawie 72 proc. kobiet w tym wieku.
Pracodawcy nie cenią matek
Problemem pozostaje też podejście pracodawców, którzy przez cały czas traktują matkę jak pracownika gorszego sortu: bo będzie brać wolne na dziecko, bo będzie mniej efektywna, mniej dyspozycyjna, mniej oddana. O tym, iż to ostatnie to błąd logiczny, chyba nie muszę przekonywać żadnej kobiety. Dla wielu matek utrzymacie pracy to dosłownie być albo nie być jej rodziny. Trudno o bardziej zdeterminowanego i oddanego pracownika od matki.
Ze wspomnianego raportu Instytutu Ekonomicznego wynika, iż aż 15 proc. młodych matek traci pracę nie z własnej woli, 42 proc. niepracujących matek dzieci w wieku 1-9 lat decyzję o odejściu z pracy podejmuje jednak samodzielnie.
Potrzebne są zmiany
I żadne "babciowe" i dofinansowania do żłobka tego nie zmienią, jeżeli będzie brakowało miejsc w placówkach dla najmłodszych dzieci. "Dla wsparcia matek w powrocie na rynek pracy i dla rozwoju dziecka, ważne jest by żłobki i przedszkola były dostępne w dobrej jakości. By były to miejsca, w których dzieci mogą się odpowiednio rozwijać, szkolić nowe umiejętności. Tymczasem w Polsce dostępne są głównie prywatne żłobki. A ich jakość kosztuje" – mówi w OKO.press dr hab. Iga Magda, profesor SGH i wiceprezeska zarządu Instytutu Badań Strukturalnych.
Program "Aktywny rodzic" (czyli. właśnie "babciowe" – niefortunne określenie, które ponownie stygmatyzuje kobiety i przypisuje im rolę wyłącznie opiekuńczą), który ma ruszyć w trzecim kwartale 2024 roku, zakłada, iż aby otrzymać wsparcie w wysokości 1500 zł, rodzic musi zarabiać przynajmniej pensję minimalną. Co z tymi matkami, które nie wracają, z różnych powodów, na pełen etat? To częsta sytuacja w przypadku mam małych dzieci, ponieważ ułatwia godzenie pracy z macierzyństwem.
"To paradoks. o ile chcę wrócić do pracy na pół etatu i nie zarabiam minimalnego wynagrodzenia, to nie dostanę świadczenia? A przecież najbardziej go potrzebuję. To wątpliwe rozwiązanie. Rządzący powinni wspierać aktywność zawodową rodziców w różnej formie, również tej elastycznej" – mówi OKO.press Karolina Bury, wiceprezeska Fundacji Rodzic w mieście, ekspertka ds. sytuacji kobiet na rynku pracy.
Tak, macierzyństwo rujnuje kariery. Często wbrew woli kobiet. W większości państw objętych brytyjsko-amerykańskim badaniem przed narodzinami pierwszego dziecka mężczyźni i kobiety mają podobne ścieżki kariery. Zmienia się to drastycznie – i nierówność ta utrzymuje się w kolejnych latach – po tym, jak zostają rodzicami.
I tak, świetnie, iż zrobiono takie badanie (już bez ironii), bo chociaż potwierdza oczywiste, tylko nagłaśnianie nierówności na rynku pracy, może sprawić, iż ludzie, którzy mają sprawczość w tym obszarze, będą w końcu mogli się nad tym pochylić. Potrzeba nam jednak nie tylko plasterka w postaci kolejnych świadczeń, ale szeroko zakrojonej rewolucji. Także światopoglądowej.